Niemiecka prasa: wynik z Hagi ciosem dla Le Pen


Na wynik wyborów w Holandii zaważył dyplomatyczny spór z Turcją. Gorszy, niż oczekiwano, rezultat antyimigranckiej partii nie będzie dodatkowym wsparciem dla prawicowych populistów w innych krajach - komentuje środowe głosowanie niemiecka prasa.

"Kalkulacja Marka Ruttego powiodła się. Premier stał się głównym beneficjentem eskalacji w stosunkach z Ankarą w związku z zakazami wystąpień tureckich ministrów. Tym niemniej czeka go teraz trudne tworzenie koalicji" - napisał w czwartek konserwatywny dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung".

Zatytułowany "Dziękujemy, Holandio!" komentarz wysokonakładowego dziennika "Bild" głosi: "To całkiem proste: konserwatywno-elastyczny szef rządu wygrał wybory, nienawidzący islamu i Europy przegrali je. Dobra robota, Holandio! Niemcy, cała Europa, powinni ci podziękować i prosimy, prosimy nie czynić tego z poczuciem ulgi wobec sytuacji u siebie".

Droga do tworzenia rządu

W Holandii doszło do "zwycięstwa, ale daleko jeszcze do sukcesu" - ocenił lewicowo-liberalny dziennik "Sueddeutsche Zeitung".

"Mark Rutte wygrał wybory w Holandii, ale do utworzenia rządu droga jest jeszcze daleka. Na jej końcu być może nie będzie już premierem. Obok samego (przywódcy Partii na rzecz Wolności Geerta) Wildersa wynikiem będą rozczarowani także prawicowi populiści w innych krajach europejskich, w szczególności ze względu na nadzieje, jakie pokładali w to głosowanie. Wilders jako zwycięzca wyborów lub przynajmniej jego lepszy wynik wzmocniłyby ich przekonanie, że są w Europie na zwycięskim kursie" - czytamy w "Sueddeutsche Zeitung".

"Wynik z Hagi jest ciosem dla Le Pen" - uznał z kolei tygodnik "Der Spiegel".

"Już wybory (prezydenckie) w Austrii pokazały, że nie ma europejskiego efektu domina. Tym niemniej (Marine) Le Pen ma wciąż realne szanse, by zostać francuską prezydent. Jej Front Narodowy jest we Francji o wiele głębiej zakotwiczony w wielu warstwach społecznych, politycznie zręczniejszy i bardziej zdolny do ubiegania się o większość niż jednoosobowa partia hałaśliwego Wildersa w Holandii" - pisze hamburski tygodnik.

"Jednak wynik z Hagi jest już dla Le Pen ciosem: gdyby Wilders zajął pierwsze miejsce, mogłaby argumentować, że skrajna prawica została dopuszczona na europejskie salony. Teraz musi mieć nadzieję przede wszystkim na to, że jej spodziewany główny przeciwnik Emmanuel Macron popełni błąd lub uwikła się w skandal" - podkreśla "Der Spiegel".

Podział mandatów

W wyborach do 150-osobowej Drugiej Izby Stanów Generalnych (holenderskiego parlamentu) kierowana przez premiera Ruttego centroprawicowa Partia Ludowa na rzecz Wolności i Demokracji (VVD) utrzymała pozycję najsilniejszego ugrupowania, ale straciła siedem z posiadanych dotąd 40 mandatów.

Natomiast parlamentarna reprezentacja współrządzącej z nią obecnie socjaldemokratycznej Partii Pracy (PvdA) skurczyła się z 35 do zaledwie dziewięciu deputowanych, co narzuca potrzebę tworzenia całkowicie nowej koalicji.

Powiększając swój stan posiadania z 12 do 20 mandatów, Partia na rzecz Wolności (PVV) stała się drugim najsilniejszym ugrupowaniem parlamentarnym. Jej wynik wyborczy był jednak słabszy, niż powszechnie oczekiwano.

Za sprawą ordynacji wyborczej, przewidującej podział mandatów między wszystkie ugrupowania, które zdobyły co najmniej 1/150 całości głosów, do Drugiej Izby weszli przedstawiciele łącznie 13 partii, czyli o dwie więcej niż po poprzednich wyborach w 2012 roku.

Autor: tas/adso/jb / Źródło: PAP

Tagi:
Raporty: