"Nie przyjmujemy lekcji demokracji od państw, które nie przestrzegają prawa". Akcja na granicy


Bułgarska policja siłą usunęła zwolenników nacjonalistycznych ugrupowań, którzy ponad pięć godzin blokowali przejście graniczne z Turcją. Do akcji policji doszło po naradzie premiera z szefami MSW, kontrwywiadu i prokuratorem naczelnym.

W piątek przed południem nacjonaliści wznowili blokady przejść granicznych z Turcją, by uniemożliwić wjazd z tego kraju autobusów z obywatelami o podwójnym obywatelstwie, zamierzającymi uczestniczyć w niedzielnych wyborach parlamentarnych w Bułgarii.

Na przejściu granicznym Kapitan Andreewo przepuszczane były jedynie ciężarówki. Po tureckiej stronie granicy utworzyła się duża kolejka pojazdów, dochodziło do konfliktów między blokującymi przejście a podróżnymi.

List w sprawie blokad

Blokowane było w piątek także przejście Małko Tyrnowo, a na przejściu w Lesowie policja nie pozwoliła setce protestujących na wstrzymanie ruchu. Nacjonaliści noszą flagi narodowe i plakaty trzech partii wchodzących w skład koalicji Zjednoczeni Patrioci, która organizuje blokady. Niektórzy są ubrani w stroje ludowe. Zapowiadają kontynuację blokady do dnia wyborów. Z sondaży wynika, że koalicja może zająć trzecie miejsce w niedzielnych wyborach.

W sprawie blokad z listem do mediów zagranicznych w Bułgarii zwrócił się lider protureckiej partii DOST (Demokraci na rzecz Odpowiedzialności, Sprawiedliwości i Tolerancji) Lutfi Mestan. Ponieważ blokady są skierowane przeciw zwolennikom tej partii, Mestan uznał, że zostały naruszone prawa obywateli bułgarskich do udziału w głosowaniu, co stawia pod znakiem zapytania wyniki wyborów.

Jednocześnie ekspresowy sondaż agencji Gallup, którego wyniki opublikowano w piątek, pokazuje, że 80 procent ankietowanych aprobuje blokadę granic i uważa, że autobusów z Turcji nie należy wpuszczać do kraju.

Odpowiedź prezydenta

W czwartek w odpowiedzi na zarzuty tureckiego prezydenta Recepa Tayypa Erdogana, że bułgarskie władze wywierają presję na Turków o podwójnym obywatelstwie, co jest aktem niedemokratycznym, bułgarski prezydent Rumen Radew zapewnił, że wybory w Bułgarii będą przebiegać spokojnie.

- Bułgaria jest państwem europejskim, które kieruje się własnym prawem, a nie cudzymi emocjami. Bułgaria nie udziela, ale też nie przyjmuje lekcji demokracji, zwłaszcza od państw, które nie przestrzegają nadrzędności prawa. Każdy mąż stanu powinien odrobić lekcje z historii i geografii – powiedział Radew.

Autor: tas//rzw / Źródło: PAP