Netanjahu: mimo różnic sojusz USA z Izraelem coraz silniejszy


Mimo okazjonalnych nieporozumień sojusz Izraela i USA jest coraz silniejszy - mówił w poniedziałek w Waszyngtonie premier Izraela Benjamin Netanjahu. Jednocześnie ostrzegł, że negocjowana przez administrację USA umowa z Iranem stanowi zagrożenie dla Izraela.

Netanjahu wystąpił na dorocznej konferencji Amerykańsko-Izraelskiego Komitetu Akcji Politycznej (AIPAC), organizacji izraelskiego lobby w USA. Wypowiadał się na dzień przed swą budzącą kontrowersje wizytą w Kongresie USA, gdzie na zaproszenie republikanów ma wygłosić przemówienie przed obiema izbami amerykańskiego parlamentu.

- Celem mojego przemówienia w Kongresie jest mówienie o potencjalnym porozumieniu z Iranem, które może zagrozić Izraelowi. (...) Jako premier Izraela mam moralny obowiązek, by mówić o niebezpieczeństwie, gdy możemy mu jeszcze zapobiec - powiedział Netanjahu. Odniósł się do negocjacji prowadzonych z Teheranem przez USA i pięć innych mocarstw w sprawie irańskiego programu nuklearnego. Zdaniem izraelskiego premiera Iran chce zniszczyć Izrael, a negocjowana umowa nie powstrzyma Teheranu przed rozwojem z potencjału budowy broni nuklearnej.

Netanjahu studzi sytuację

Jednocześnie Netanjahu starał się pomniejszyć znaczenie napięć między Waszyngtonem a Tel Awiwem, które jego planowana wizyta w Kongresie, zorganizowana bez konsultacji z Białym Domem, dodatkowo zaostrzyła.

- Pomimo okazjonalnych nieporozumień sojusz Izraela i USA jest coraz silniejszy - powiedział. Przypomniał, że Izrael jest strategicznym partnerem USA, oba kraje od kilkudziesięciu lat utrzymują bardzo bliskie stosunki wojskowe, dyplomatyczne i gospodarcze, a Izrael jest wiodącym beneficjentem amerykańskiej pomocy wojskowej (3,1 mld USD w 2014 roku).

- Nie możemy zapominać, że jesteśmy jedną rodziną, podzielamy wspólne wartości, wspólny los. Nasz sojusz jest silny i będzie jeszcze silniejszy w przyszłości - mówił Netanjahu, a jego słowom towarzyszyła owacja na stojąco. Zapewnił też, że nie chce, by kwestia Izraela wywoływała podziały na scenie politycznej USA. - Żałuję, że niektórzy tak moją wizytę postrzegają. Izrael zawsze był i powinien pozostać w USA kwestią ponadpartyjną - powiedział.

Biały Dom - oburzony faktem, że Netanjahu i przewodniczący Izby Reprezentantów, republikanin John Boehner, zorganizowali przemówienie izraelskiego premiera za plecami prezydenta Baracka Obamy - zarzucił Netanjahu złamanie protokołu, a także działanie na szkodę stosunków USA-Izrael, jak wyraziła się doradczyni ds. bezpieczeństwa narodowego Susan Rice. Obama nie przyjmie Netanjahu w Białym Domu, a wiceprezydent Joe Biden, który zazwyczaj jest obecny w Kongresie podczas przemówień światowych przywódców, tego dnia się tam nie pojawi. Wielu parlamentarzystów z Partii Demokratycznej również zapowiedziało, że zbojkotuje wystąpienie izraelskiego premiera.

Iran solą w oku

Eksperci zwracają uwagę, że różnice między Obamą a Netanjahu pojawiły się już w 2009 roku, gdy obaj doszli do władzy, ale ich relacje nigdy nie były tak złe jak obecnie.

Kością niezgody jest głównie Iran. Dla Obamy negocjowane porozumienie, które ma zapewnić, że Teheran nie wejdzie w posiadanie broni jądrowej, byłoby jednym z największych osiągnięć jego prezydentury w polityce zagranicznej. Netanjahu utrzymuje zaś, że umowa jest niebezpieczna, bo za zgodą światowych mocarstw umożliwiłaby Teheranowi legalne utrzymanie potencjału do budowy broni atomowej. Netanjahu zapowiedział, że "zrobi wszystko, co w jego mocy", by doprowadzić do odrzucenia umowy. Oczekuje się więc, że w Kongresie zaapeluje we wtorek do parlamentarzystów, by zablokowali ewentualne porozumienie.

Autor: kło//gak / Źródło: PAP