"Naloty nie zostały zaakceptowane przez koalicję"


Departament Stanu USA wyraził głębokie zaniepokojenie tureckimi nalotami w północnym Iraku i w północnej Syrii. Ataki te - jak zaznaczono - nie zostały zatwierdzone przez koalicję do walki z tak zwanym Państwem Islamskim. Zginęli w nich peszmergowie, kurdyjscy bojownicy.

Departament Stanu poinformował, że wyrazy zaniepokojenia przekazał bezpośrednio tureckiemu rządowi. - Naloty te nie zostały zaakceptowane przez koalicję i nieszczęśliwie doprowadziły do utraty życia przedstawicieli naszych partnerskich sił zbrojnych w walce (z Państwem Islamskim - red.) - powiedział rzecznik Departamentu Stanu Mark Toner.

Wcześniej turecka armia poinformowała, że we wtorek zabiła około 70 bojowników kurdyjskich w operacjach w Sindżarze na północy Iraku oraz w północnej Syrii w sytuacji, gdy nasiliła kampanię przeciwko grupom związanym ze zdelegalizowaną w Turcji Partią Pracujących Kurdystanu (PKK).

18 ofiar

Według źródeł kurdyjskich, na które powołuje się również agencja Reutera, w nalotach sił tureckich zginęło co najmniej 20 bojowników kurdyjskich.

Jak podaje Reuters, naloty w Syrii były wymierzone w milicje YPG (Ludowe Jednostki Samoobrony), będące kluczowym komponentem Syryjskich Sił Demokratycznych (SDF), które wspierane są przez USA i zbliżają się do bastionu IS w Ar-Rakce na północy Syrii.

- W wyniku barbarzyńskich ataków tureckich samolotów, dokonanych dzisiaj o świcie na centrum YPG (...) 20 bojowników zostało zabitych, a 18 rannych, w tym trzech jest w stanie krytycznym - powiedział rzecznik YPG Redur Xelil.

Według tej milicji w syryjskiej prowincji Al-Hasaka tureckie pociski zniszczyły centrum medialne, siedzibę miejscowego radia, centrum łączności i wojskowe posterunki oraz zabiły niesprecyzowaną w komunikacie liczbę bojowników.

Turecka walka z Kurdami

Tureckie wojsko podało, że atak, przeprowadzony około godziny 1 w nocy z poniedziałku na wtorek, objął także cele na górze Sindżar w północnym Iraku (około 115 km od granicy tureckiej). Atak miał zapobiec przedostawaniu się do Turcji kurdyjskich bojowników oraz szmuglowaniu przez nich do kraju broni, amunicji i materiałów wybuchowych.

Milicja YPG uważana jest przez Turcję za odgałęzienie PKK, która przez trzy dziesięciolecia walczyła z bronią w ręku przeciwko tureckim władzom i armii, a przez USA i Unię Europejską uznawana jest za organizację terrorystyczną.

Władze w Ankarze twierdzą, że członkowie PKK znajdują schronienie na zamieszkanych przez ludność kurdyjską obszarach w Iraku i Syrii.

PKK pojawiła się w regionie Sindżaru w 2014 roku, po przyjściu z odsieczą tamtejszym jazydom (przedstawicielom mniejszości religijnej), prześladowanym przez ekstremistów z tak zwanego Państwa Islamskiego.

Pod koniec marca premier Turcji Binali Yildirim oświadczył, że rozpoczęta w ubiegłym roku turecka operacja wojskowa w Syrii znana jako Tarcza Eufratu została zakończona. Nie wykluczył jednocześnie kolejnych operacji Turcji w tym kraju.

Autor: pk/ja / Źródło: PAP