Moskwa o Pussy Riot: Zachód się awanturuje


- Sprawa Pussy Riot posłużyła Zachodowi do kolejnych pospiesznych, nieobiektywnych i umotywowanych politycznie ocen Rosji - uważa rosyjski MSZ, którego opinię przedstawił rzecznik Aleksandr Łukaszewicz.

W oświadczeniu na stronie internetowej resortu jego przedstawiciel pisze, że "odnosi się wrażenie, iż dla niektórych struktur obrony praw człowieka i mediów ważny jest nie tyle dalszy los tych młodych kobiet, ile możliwość poawanturowania się na antyrosyjskiej niwie".

Postmodernistyczny Zachód Łukaszewicz uznał, że w powstałej sytuacji są widoczne niewątpliwie elementy konfliktu cywilizacji. - Na postmodernistycznym Zachodzie wielu zapomina o chrześcijańskich korzeniach Europy, a jednocześnie nie chcą szanować uczuć wyznawców innych religii, gdyż uważają, że religia ogranicza demokrację. Opowiadają się za pełną wolnością akcji podobnych do tych, którymi "zasłynęła" grupa Pussy Riot - napisał rzecznik rosyjskiego MSZ. Wyjaśnił, że Moskwa jest przekonana o zgubności zapominania o normach moralnych wspólnych dla wszystkich światowych religii i stara się w życiu oraz w polityce przestrzegać nie tylko prawa międzynarodowego, lecz i tradycyjnych wartości.

Bo było obraźliwie

Zdaniem Łukaszewicza Zachód nie uwzględnił obraźliwego dla milionów wierzących charakteru występu zespołu Pussy Riot. Moskwa, jak podkreślił, nie zgadza się z poglądem Zachodu, że sprawa procesu to przykład ograniczenia wolności słowa i twórczości.

Łagier za piosenkę

W piątek chamowniczeski sąd rejonowy w Moskwie skazał trzy artystki z Pussy Riot na dwa lata łagru za wykonanie w prawosławnej świątyni antyputinowskiego utworu. O uwolnienie członkiń Pussy Riot bezskutecznie apelowali rosyjscy oraz zagraniczni twórcy kultury i artyści, a skazanie performerek wywołało protesty w ielu krajach.

Autor: mk//mat / Źródło: PAP

Raporty: