Dotychczas "ignorowała zaczepki Schulza", teraz przechodzi do kontrataku


Dwa tygodnie temu chadecy i socjaldemokraci, demonstrując jedność, wybrali na prezydenta Niemiec Franka-Waltera Steinmeiera. Od tego czasu kandydat SPD na kanclerza Martin Schulz atakuje koalicjantów z CDU/CSU, kanclerz Angela Merkel przeszła do kontrataku.

Za siedem miesięcy Niemcy wybiorą nowy parlament. Rządząca obecnie wielka koalicja największych bloków politycznych, CDU/CSU i SPD, wybrała 12 lutego zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami i demonstrując przykładną harmonię, socjaldemokratę Steinmeiera na prezydenta Niemiec, jednak obie strony coraz częściej podkreślają dzielące ich różnice kosztem tego, co je łączy.

Sondaże poszybowały w górę

W minionych tygodniach rola burzyciela koalicyjnej jedności przypadała przede wszystkim byłemu przewodniczącemu Parlamentu Europejskiego Schulzowi, który miesiąc temu nieoczekiwanie otrzymał od SPD nominację na kandydata na kanclerza oraz na szefa partii. Dotychczasowy murowany kandydat Sigmar Gabriel zrezygnował z obu funkcji, dając pierwszeństwo znanemu bardziej na arenie europejskiej niż w Niemczech Schulzowi.

Zagrywka Gabriela okazała się być, przynajmniej w pierwszych czterech tygodniach, cudownym środkiem. Wyniki sondażowe SPD i Schulza poszybowały w górę. Pogrążona do niedawna w głębokim kryzysie partia przestała się kurczyć - w ciągu miesiąca chęć uzyskania legitymacji SPD wyraziło tylko za pośrednictwem internetu 6,5 tys. osób.

W opublikowanym w piątek sondażu telewizji ARD "Deutschlandtrend" SPD uzyskała 32 proc. poparcia, wyprzedzając po raz pierwszy od 10 lat swojego głównego rywala - chadecki blok CDU/CSU.

"Schulz wychodzi naprzeciw nastrojom panującym w Niemczech"

Głównym hasłem Schulza stała się zagrożona globalizacją sprawiedliwość społeczna i poprawa bytu "ciężko pracujących ludzi", a ulubionym celem jego ataków Agenda 2010 - program liberalnych reform rynku pracy, opracowany i pomimo sprzeciwów przeforsowany w połowie zeszłej dekady przez, co paradoksalne, socjaldemokratycznego kanclerza Niemiec Gerharda Schroedera.

Agenda 2010 uważana jest za kluczową reformę Schroedera i fundament obecnych sukcesów gospodarczych Niemiec. Nie zważając na to, Schulz zapowiedział, że wydłuży okres wypłacania zasiłku dla bezrobotnych. Obecnie osoby poniżej 50. roku życia, które utraciły pracę, otrzymują zasiłek dla bezrobotnych przez maksymalnie 12 miesięcy. Bezrobotni w wieku powyżej 50 lat mają prawo do pobierania zasiłku maksymalnie przez 24 miesiące. Po tym okresie bezrobotnym przysługuje znacznie niższy zasiłek socjalny Harz IV.

Schulz zapowiedział też radykalne ograniczenie liczby umów o pracę zawieranych na określony czas.

"Schulz trafił w dziesiątkę. Niemiecka gospodarka rozwija się dynamicznie, lecz ludzie czują się niepewnie jak nigdy przedtem" - komentuje "Der Spiegel". "Schulz wychodzi naprzeciw nastrojom panującym w Niemczech" - dodaje "Die Welt". Sondaże pokazują, że zdecydowana większość Niemców, w tym także zwolennicy CDU, opowiada się za tymi propozycjami.

By trafić do środowisk dobrze sytuowanych, którym nie grozi ani bezrobocie, ani umowy śmieciowe, Schulz opowiedział się za "małżeństwem dla wszystkich", w tym także za adopcją dzieci przez pary homoseksualne.

Merkel przechodzi do kontrataku

Kanclerz Merkel przez pewien czas - zgodnie z wypróbowaną w wielu kampaniach taktyką - ignorowała zaczepki Schulza. Jednak w sobotę podczas zjazdu organizacji CDU w Meklemburgii-Pomorzu Przednim przystąpiła do zdecydowanego kontrataku.

- Mam czasami wrażenie, że socjaldemokraci wstydzą się (Agendy 2010). W każdym razie wypierają się jej i ciągle jeszcze się o nią spierają. My natomiast kształtujemy przyszłość - mówiła szefowa CDU na spotkaniu z Stralsundzie nad Bałtykiem. Merkel podkreśliła, że zachowanie reform rynku pracy jest warunkiem ekonomicznych sukcesów Niemiec.

Eksperci: nie można jeszcze mówić o zwrocie

Rynek pracy i system świadczeń socjalnych nie jest jedynym tematem dzielącym obecnie chadeków i socjaldemokratów. Podczas gdy Merkel i jej minister obrony Ursula von der Leyen opowiadają się za podniesieniem wydatków na obronę do 2 proc. PKB, szef MSZ Sigmar Gabriel i inni socjaldemokraci kwestionują ten cel jako nierealistyczny i naiwny.

Eksperci zajmujący się analizowaniem wyników sondaży zwracają uwagę, że pomimo skokowego wzrostu poparcia dla SPD i Schulza nie można jeszcze mówić o zdecydowanym zwrocie w nastrojach na korzyść zmiany władzy.

W opublikowanym w niedzielę sondażu instytutu Emnid dla "Bild am Sonntag" SPD po raz pierwszy od nominacji Schulza straciła jeden punkt procentowy w porównaniu z tygodniem poprzednim. CDU/CSU i SPD dostały tym razem po 32 proc. poparcia. Tabloid pisze w związku z tym o "pierwszym ostrzeżeniu" dla polityka SPD, już przymierzającego się do kanclerskiego fotela.

Wybory parlamentarne odbędą się w Niemczech 24 września.

Autor: pk/sk / Źródło: PAP