"Marsz szmat" w Jerozolimie. "Kiedy ona mówi nie, to ma na myśli nie"


Kilkaset osób obojga płci przeszło w piątek ulicami Jerozolimy, by protestować przeciwko obarczaniu dziewcząt i kobiet winą za molestowanie seksualne ze strony mężczyzn. Niektóre kobiety w marszu szły z odsłoniętym biustem.

- Ludziom w Izraelu wydaje się, że mogą się we wszystko wtrącać i mówić co jest w porządku, a co nie - powiedziała dziennikarzom "Times of Israel" jedna z organizatorek marszu, Or David.

Manifestanci przekonywali, że kobiety mają prawo ubierać się jak chcą, bez konieczności narażania się na molestowanie seksualne. Wielu spośród demonstrantów nosiło skąpe stroje, a niektórzy mężczyźni ubrali stroje kobiece, by wyrazić solidarność z płcią piękną.

Transparenty protestujących obwieszczały po hebrajsku m.in. "Wiń gwałciciela", "Kiedy ona mówi nie, to ma na myśli nie", "Moje ciało należy do mnie" i "Kobiety żądają bezpieczeństwa na ulicach".

Młodzi, młodsi i starsi

W marszu uczestniczyły też bardzo młode dziewczęta. Licealistki opowiadały dziennikarzom, jak w koledzy w szkole szczypią je i łapią za biust.

- Chłopcy i faceci traktują nas jak przedmioty. Chcę, by ludzie oceniali mnie po charakterze, a nie ubiorze - powiedziała 15-letnia Shir, uczestnicząca w marszu wraz z koleżankami.

Nieco starsze manifestantki skarżyły się na moralizatorstwo, z którym się stykają.

- Chodzi nie tylko o to, co noszę. Nie możesz krytykować mnie za to, z kim sypiam - mówiła 21-letnia Ron.

Z kolei kobieta w średnim wieku, która nie podała swojego imienia, dodała, że jest dumna z młodych ludzi, którzy tak licznie wzięli udział w marszu. - Ci młodzi mężczyźni i kobiety rozumieją, że feminizm uczyni świat lepszym nie tylko dla kobiet, ale dla wszystkich - skomentowała.

Faceci też

- Jestem tu po to, by celebrować prawo do noszenia takiego ubioru, jaki się chce, bez narażania się na uprzedzenia lub dokuczliwości. Widziałem, jak spotyka to zarówno kobiety, jak i mężczyzn. Tak, faceci, też mogą być ofiarami - mówił 17-letni R'ay Fodor.

Inny mężczyzna, 27-letni Moni Krausz, paradował z tęczową flagą, symbolem mniejszości seksualnych.

- Jest tu dziś mnóstwo gejów. Jako członkowie środowiska LGBT jesteśmy tego częścią. Ten marsz jest na rzecz tych samych wartości, które wyznaję jako gej - powiedział Krausz.

"To jest mój wybór, tamto to ich wybór"

Jak relacjonował dziennik "Times of Israel", marsz odbył się bez incydentów i niepotrzebna była duża liczba policjantów do ochrony demonstrantów. Tylko jeden starszy mężczyzna wyszedł z okolicznej kawiarni, by krzyknąć: - Jesteście śmieciami, jesteście chorzy.

Tymczasem obecna przypadkowo na ulicy nastolatka Esti Homnick, której ubiór wskazywał na bycie ortodoksyjną Żydówką, zgodziła się z ideą marszu.

- To jest mój wybór - powiedziała wskazując na swoją sukienkę sięgającą kostek - A to jest ich wybór. Nikt nie może im mówić, co mają nosić - powiedziała.

Idea "marszu szmat" narodziła się w Toronto, w Kanadzie, w 2011 roku. Aktywiści zorganizowali go po tym, jak jeden z kanadyjskich policjantów powiedział, że "kobiety nie powinny ubierać się jak szmaty", aby uniknąć gwałtu. Od tamtego czasu podobne marsze zostały zorganizowane w wielu miastach świata, w tym w Warszawie w 2013 roku.

Piątkowy "marsz szmat" w Izraelu nie był pierwszym w tym kraju. Podobne wydarzenia miały już miejsce w Tel Awiwie, Hajfie, Beer Szewie oraz Jerozolimie.

Autor: fil\mtom / Źródło: Times of Israel