Mały Charlie miał umrzeć, odłączenie aparatury wstrzymano. Papież i Trump oferują pomoc


Londyński szpital wstrzymał decyzję o odłączeniu aparatury podtrzymującej życie Charliego Garda, który we wtorek skończy 11 miesięcy. Z apelem, by rodzicom pozwolono "towarzyszyć dziecku i opiekować się nim aż do końca" wystąpił papież Franciszek. Gotowość pomocy zadeklarował także prezydent USA Donald Trump.

O sprawie Charliego Garda pisaliśmy w czwartek, w przeddzień planowanego odłączenia aparatury.

W oświadczeniu opublikowanym wówczas na Facebooku rodzice Charliego - cierpiącego na rzadkie schorzenie genetyczne - napisali: "Nasze serca są złamane podczas tych ostatnich cennych godzin, jakie spędzamy z naszym chłopczykiem". "Charlie umrze jutro, wiedząc, że był kochany przez tysiące ludzi" - dodawali 32-letni Chris Gard i 31-letnia Connie Yates. Wcześniej przegrali długą batalię prawną - przed sądami brytyjskimi i Europejskim Trybunałem Praw Człowieka - o niewyłączanie aparatury podtrzymującej życie.

W piątek do zapowiadanego odłączenia aparatury jednak nie doszło. Dyrekcja londyńskiego szpitala dziecięcego Great Ormond Street Hospital, gdzie przebywa Charlie, motywowała zmianę decyzji chęcią umożliwienia bliskim spędzenia większej ilości czasu z chorym chłopcem.

Słowa papieża i prezydenta USA

W niedzielę wieczorem oświadczenie w sprawie losu dziecka wydało biuro prasowe papieża Franciszka.

"Ojciec Święty z przejęciem i smutkiem śledzi sytuację małego Charliego Garda i przekazuje wyrazy bliskości z jego rodzicami. Modli się za nich w nadziei, że ich pragnienie towarzyszenia własnemu dziecku i opiekowania się nim aż do końca, będzie respektowane" - zakomunikował w imieniu papieża szef biura prasowego Stolicy Apostolskiej, Greg Burke.

W poniedziałek gotowość pomocy małemu Charliemu zadeklarował na Twitterze prezydent USA Donald Trump.

Nie zostało sprecyzowane, jakiego rodzaju pomocy miałyby udzielić władze Stanów Zjednoczonych.

"Umrzeć z godnością"

Charlie jest jednym z prawdopodobnie kilkunastu dzieci na świecie cierpiących na rzadką odmianę choroby mitochondrialnej. Jak podają lekarze, nie widzi, nie słyszy, nie może się poruszać, płakać czy przełykać.

Jego rodzice zebrali prawie 1,4 mln funtów na eksperymentalną terapię w USA, ale zdaniem brytyjskich lekarzy nie miałaby ona szans powodzenia. Przedstawiciele szpitala argumentowali przed sądami, że trzeba dziecku pozwolić "umrzeć z godnością". Przekonywali, że terapia nie doprowadziłaby do wyleczenia Charliego, mogłaby w najlepszym przypadku jedynie złagodzić objawy choroby. Co więcej, terapii tej nigdy nie stosowano w tak ciężkich przypadkach, jak u małego Brytyjczyka.

Sprawa wzbudziła wielkie kontrowersje na Wyspach Brytyjskich. Pod hasłem "Save Charlie's Life" (ocalcie życie Charliego) protestowali przeciwnicy decyzji podejmowanych przez lekarzy i sądy.

Autor: rzw / Źródło: BBC News, CNN, Reuters