Ławrow: Chcą dostępu do miejsca upadku boeinga? Niech zaproszą nasze siły pokojowe

Obserwatorzy OBWE po raz ostatni byli na miejscu katastrofy malezyjskiego boeinga 25 lipca
Obserwatorzy OBWE po raz ostatni byli na miejscu katastrofy malezyjskiego boeinga 25 lipca
Ławrow: rosyjskie siły pokojowe zapewnią bezpieczeństwo w strefie wokół miejsca katastrofy boeinga

- Niech Rada Bezpieczeństwa ONZ poprosi nas o wysłanie tam sił pokojowych - tak Siergiej Ławrow reaguje na apele Zachodu o zapewnienie bezpiecznego dostępu do miejsca upadku malezyjskiego boeinga. Wicepremier Ukrainy Wołodymyr Hrojsman oświadczył, że Kijów nie będzie prowadził walki zbrojnej o ten rejon.

Rosyjski minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow przebywał w środę z wizytą w Tadżykistanie. Podczas spotkania z młodymi dyplomatami w Duszanbe odniósł się do sprawy dostępu ekspertów do miejsca katastrofy MH17.

Misji Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE) oraz ekspertom z Holandii po raz kolejny nie udało się w środę dotrzeć na miejsce katastrofy malezyjskiego Boeinga 777, który rozbił się 17 lipca na wschodniej Ukrainie. Wysłanników OBWE, którzy udawali się w rejon tragedii, zatrzymali prorosyjscy rebelianci.

Sarkazm czy na serio?

- Kiedy słyszymy, na tle oczywistych faktów, wezwania do Rosji, by zapewniła dostęp międzynarodowych ekspertów do miejsca katastrofy, po prostu nie mogę zareagować inaczej niż zaproponować, by Rada Bezpieczeństwa przegłosowała rezolucję - stwierdził Ławrow w Duszanbe.

- Jeśli są pewni, że tylko Rosja może tego dokonać, niech podejmie decyzję o zaproszeniu Rosji, by użyła swoich sił pokojowych i stworzyła strefę bezpieczeństwa wokół miejsca katastrofy. Jeśli już niczego innego nie można zdziałać z władzami w Kijowie. To, oczywiście, taka propozycja, wysnuta z absurdalności obecnej sytuacji, ale absurdalność też powinna mieć swoje granice - powiedział szef MSZ Rosji.

W sieci już zaczęły pojawiać się zdjęcia rosyjskich sił pokojowych pod granicą z Ukrainą, m.in. w Biełgorodzie, położonym ok. 40 km na północ od granicy z Ukrainą.

Hrojsman: nie będzie natarcia

- Nie mamy zamiaru odzyskiwać kontroli nad terytorium, gdzie rozbił się samolot, przy pomocy środków wojskowych – powiedział z kolei w Kijowie wicepremier Wołodymyr Hrojsman. Dodał, że w czwartek ukraińska delegacja uda się na Białoruś, gdzie w ramach grupy kontaktowej ds. rozwiązania kryzysu na wschodzie Ukrainy omówi warunki pracy ekspertów na tym terenie.

- Jutro Ukraina będzie wymagała udzielenia ekspertom międzynarodowym dostępu do miejsca, w którym rozbił się samolot – powiedział. Wyraził nadzieję, że po tym spotkaniu eksperci będą mogli przystąpić do pracy jeszcze w czwartek. Wicepremier przekonywał, że ukraińska armia nie prowadzi w miejscu katastrofy boeinga działań wojennych, co można sprawdzić przy pomocy samolotów bezzałogowych. - Bojownicy i terroryści nie powinni utrudniać prowadzenia śledztwa. Kropka. Misja międzynarodowa wyjeżdżała tam dwa razy. Dwa razy była zatrzymywana. Rozumiemy, że eksperci najpierw są zachęcani (przez separatystów), by tam jechać, a potem inscenizowana jest strzelanina i każe im się wracać. I ten problem należy rozwiązać – zaznaczył Hrojsman. W czwartek rano separatyści nie dopuścili na miejsce katastrofy misji OBWE oraz ekspertów z Holandii; oświadczyli, że trwają tam walki z siłami ukraińskimi. Jeden z przywódców rebeliantów z tzw. Donieckiej Republiki Ludowej Andriej Purgin ogłosił następnie, że jego podwładni gotowi są pozwolić na zbadanie miejsca tragedii, jednak pod warunkiem, że wojska ukraińskie wstrzymają ataki. - Jesteśmy gotowi do rozmów, ale władze ukraińskie nie wstrzymały ognia, a nawet używają przeciwko cywilom lotnictwa i systemów rakietowych Grad oraz zakazanych konwencjami pocisków zapalających i kasetowych. Ukraińskie władze kontynuują w ten sposób eskalację konfliktu - oświadczył Purgin.

Niebezpiecznie wokół miejsca katastrofy

Misji Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE) oraz ekspertom z Holandii po raz kolejny nie udało się w środę dotrzeć na miejsce katastrofy malezyjskiego Boeinga 777, który rozbił się 17 lipca na wschodniej Ukrainie. Wysłanników OBWE, którzy udawali się w rejon tragedii, zatrzymali prorosyjscy rebelianci, którzy walczą w tym regionie z siłami rządowymi Ukrainy. Holendrzy oświadczyli z kolei, że sytuacja jest zbyt niebezpieczna, by prowadzić tam poszukiwania – podały obecne na miejscu media. Samolot malezyjskich linii lotniczych, zestrzelony najprawdopodobniej rakietą ziemia-powietrze, spadł w okolicach miasta Torez w obwodzie donieckim. W środę rzecznik ukraińskiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Andrij Łysenko poinformował, że okolice katastrofy zostały zaminowane przez rebeliantów. We wtorek separatyści oskarżyli OBWE, że służy interesom USA i Ukrainy i zagrozili, że zamkną jej przedstawicielom dostęp do miejsca tragedii. Prezydent Ukrainy Petro Poroszenko ogłosił tego dnia, że jego kraj jednostronnie wstrzyma ogień w 20-kilometrowej strefie walk z separatystami, gdzie rozbił się malezyjski samolot, i wyraził nadzieję, że podobną decyzję podejmie strona przeciwna. W wyniku katastrofy zginęło 298 osób, wśród nich 193 Holendrów, 43 Malezyjczyków i 28 Australijczyków. Do tej pory do Holandii przewieziono ponad 200 ciał. Szczątki pozostałych ofiar i ich rzeczy osobiste nadal leżą na polu w okolicach miasta Torez.

[object Object]
Jacek Czaputowicz o szczycie czwórki normandzkiej w Paryżutvn24
wideo 2/23

Autor: asz//kdj,gak / Źródło: PAP, RIA Nowosti

Źródło zdjęcia głównego: mil.ru

Raporty: