"Kretynów nie brakuje". Zlekceważono groźbę katastrofy w Abruzji?

"Istnieje promyk nadziei. Ale nic na to nie wskazuje"
"Istnieje promyk nadziei. Ale nic na to nie wskazuje"
tvn24
"Istnieje promyk nadziei. Ale nic na to nie wskazuje"tvn24

Nowy zapis rozmowy potwierdza: zlekceważono informacje o katastrofie w Abruzji. "Kretynów nie brakuje" - tak w sztabie kryzysowym władz prowincji Pescara w Abruzji zareagowano 18 stycznia na wiadomość o lawinie, która zeszła na hotel pełen turystów. Zapis ujawniono dwa miesiące po katastrofie, w której zginęło 29 osób.

W sobotę, gdy minęły dwa miesiące od tej tragedii, krewni ofiar i uczestnicy akcji ratunkowej oraz przedstawiciele miejscowych władz spotkali się koło ruin hotelu Rigopiano w masywie Gran Sasso.

Pełny zapis telefonicznej rozmowy

Do mediów dotarł pełny zapis telefonicznej rozmowy, jaką przeprowadził właściciel restauracji z Abruzji, który dowiedział się o lawinie od swego kucharza, który był w hotelu z rodziną i ocalał dlatego, że wyszedł na chwilę z budynku, gdy runęły tony śniegu. Doszło do tego po południu, kilka godzin po kolejnym trzęsieniu ziemi w środkowych Włoszech. Hotel był całkowicie odcięty od świata z powodu kilkumetrowych zasp.

Otrzymawszy informację o tym co się stało, restaurator Quintino Marcella zadzwonił do sztabu kryzysowego w prefekturze, czyli władzach prowincji Pescara.

Tam, jak wynika z zapisu udostępnionego na stronach gazet, odsyłany był od jednego rozmówcy do drugiego. Ostatecznie został połączony z urzędniczką, która nie uwierzyła w informację o katastrofie i powiedziała, że "od rana" krąży pogłoska o tym, jakoby zawalił się hotel Rigopiano. - Nic nie runęło, wszyscy są cali i zdrowi - mówiła urzędniczka. Dodała, że ma jedynie informacje o tym, że zawaliła się stajnia w innej miejscowości.

Gdy restaurator nalegał prosząc o interwencję, przedstawicielka sztabu kryzysowego, stwierdziła: "Kretynów nie brakuje". Potem odłożyła słuchawkę.

Półtoragodzinne opóźnienie

Media przypominają, że pomoc do górskiego hotelu wysłano z półtoragodzinnym opóźnieniem, bo nikt nie dawał wiary w to, co się stało. Postępowanie w sprawie okoliczności skierowania pomocy prowadzi prokuratura.

W sobotnie popołudnie z pobliskiej miejscowości Farindola w kierunku ruin Rigopiano wyruszył marsz z pochodniami. Udział wzięło w nim 1500 osób. Byli burmistrzowie miejscowości, z których pochodziło 29 ofiar katastrofy, a także ich rodziny, przedstawiciele miejscowego Kościoła.

W czasie uroczystości przy rumowisku mówiono, że to, co się stało, można porównać do katastrofy statku Costa Concordia u brzegów wyspy Giglio w Toskanii w styczniu 2012 roku. Zginęły wtedy 32 osoby.

Autor: KB//rzw / Źródło: PAP

Źródło zdjęcia głównego: Vigili del Fuoco

Raporty: