Przeżył zamach, boi się kolejnych. "Premier z Doniecka" tworzy pułk ochrony osobistej

[object Object]
Przywódca donieckich rebeliantów wzmacnia ochronę osobistą Ministerstwo Informacji DRL
wideo 2/24

Premier samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej Aleksandr Zacharchenko postanowił wzmocnić ochronę osobistą. Po doniesieniach, że ukraińskie służby bezpieczeństwa szykują na niego zamach, podpisał dekret o utworzeniu pułku specjalnego. Bezpieczeństwa przywódcy ma strzec ponad tysiąc rebeliantów.

Aleksandr Zacharczenko podpisał dekret po doniesieniach donieckiego "ministerstwa bezpieczeństwa państwowego", które ujawniło, że ukraińska służba bezpieczeństwa (SBU) szykuje na premiera zamach. Resort informował, że SBU wysłała w tym celu do Doniecka "grupy likwidacyjne" i "służbę operacji specjalnych".

Główna jednostka bojowa, wchodząca w skład pułku ochrony osobistej Zacharczenki, zostanie mianowana "batalionem Patriota". Jej liczebność to 860 rebeliantów. Poinformował o tym ukraiński deputowany, podpułkownik i koordynator grupy Informacyjny Sprzeciw (relacjonuje o sytuacji w Donbasie) Dmytro Tymczuk. Ogólnie liczba tych, którzy będą strzegli bezpieczeństwa przywódcy, sięgnie 1200 osob.

"Najwyraźniej powstała taka potrzeba"

"Jedną próbę zamachu przywódca DRL (Donieckiej Republiki Ludowej) już przeżył. Dwa lata temu, miesiąc po objęciu władzy, kolumna, w której się poruszał, została ostrzelana. Do incydentu doszło w centrum Doniecka. Jeden z kierowców Zacharczenki został ranny. Wtedy przywódca zachował spokój i nie myślał o tworzeniu batalionów ochrony. Po wielu latach, najwyraźniej, powstała taka potrzeba" – napisała gazeta "Komsomolskaja Prawda na Ukrainie".

Donieckie "ministerstwo bezpieczeństwa państwowego” poinformowało o rzekomo planowanym zamachu na Zacharczenkę pod koniec kwietnia. Władze samozwańcze oświadczyły wówczas, że ukraińskie służby wysłały do Doniecka "grupy likwidacyjne", wyposażone w materiały wybuchowe. Jak informowały, wcześniej "agencji ukraińscy" mili dokładnie przestudiować trasy, którymi się przemieszczał i miejsca, gdzie przebywał.

Do zamachu rzekomo miało dojść w kompleksie handlowym Artemida w centrum Doniecka, gdzie często uczęszcza przywódca.

"Pytanie, kto pierwszy"

"Na razie nie wiemy, czy informacje te są prawdziwe. Jednak doniesienia o tym, że przywódcy rebeliantów w Doniecku i Ługańsku mogą zostać zlikwidowani, nie są niczym nowym. Pytanie, kto tego dokona w pierwszej kolejności: ukraińskie służby bezpieczeństwa, lokalni gangsterzy czy rosyjscy kuratorzy rebeliantów. Ci ostatni, według najnowszych doniesień sztabu generalnego w Kijowie, są bardzo niezadowoleni z rozwoju sytuacji w Donbasie" – komentowała "Komsomolskaja Prawda na Ukrainie".

Ukraińskie media, powołując się na źródła w służbach specjalnych, informowały, że pod koniec kwietnia w mieście Śnieżne pod Donieckim odbyło się spotkanie z udziałem Zacharczenki, przedstawicieli strony rosyjskiej i lokalnych biznesmenów. Rosyjscy kuratorzy mieli krytykować "premiera" za nieudolność w walce z wojskami ukraińskimi, które nadal utrzymują pozycję w okolicach przemysłowej Awdiejewki.

Zacharczence ponoć przypomniano także grzechy, dotyczące rozdzielania rosyjskiej pomocy finansowej i wojskowej, otrzymywanej z Rosji.

Autor: tas//gak / Źródło: ostro.org, "Komsomolskaja Prawda na Ukrainie"

Raporty: