Kapitan koreańskiego promu jak Schettino? Świadkowie: Jako jeden z pierwszych opuścił pokład


Kapitan południowokoreańskiego promu, który zatonął w środę, zszedł z pokładu jako jeden z pierwszych - mówią świadkowie katastrofy. Wiadomo, że nie był głównym kapitanem jednostki, a rezerwowym - z mniejszym doświadczeniem. Śledczy badają, czy to on doprowadził do tragedii. Sam kapitan przeprosił za katastrofę. - Brak mi słów - dodał.

Do katastrofy promu doszło w środę rano czasu lokalnego. Płynący z portu w Inczeon niedaleko Seulu na nazywaną "koreańskimi Hawajami" wyspę Czedżu zatonął około 100 kilometrów od niej, w rejonie wyspy Jindo.

Na pokładzie znajdowały się 462 osoby, w tym 325 uczniów szkoły średniej Danwon na przedmieściach Seulu.

Kapitan: Przepraszam, brak mi słów

Jak pisze "Chosun Ilbo", promem kierował kapitan "rezerwowy", ponieważ ten pierwszy był na wakacjach. Śledczy badają m.in. czy brak doświadczenia kapitana mógł doprowadzić do tragedii.

Co więcej, według świadków kapitan promu z jego pokładu zszedł jako jeden z pierwszych. Mężczyzna, który obecnie znajduje się w rękach policji, przeprosił za katastrofę. - Przepraszam, brak mi słów - powiedział w krótkiej rozmowie z mediami.

Również armator statku Chonghaejin Marine Co z Inczeonu, do którego należał prom wydał krótkie oświadczenie, w którym przeprosił za wypadek. Nie przekazał jednak żadnych dalszych komentarzy.

Wewnętrzny wybuch przyczyną katastrofy?

Nadal nie jest znany oficjalny powód zatonięcia promu. Południowokoreańska telewizja YTN, powołując się na śledczych przekazała, że prom zboczył z zaplanowanej trasy.

Możliwe, że kapitan podjął taką decyzję chcąc skrócić sobie trasę i zaoszczędzić czas, ponieważ prom z powodu złych warunków pogodowych miał ponad dwugodzinne opóźnienie.

- Badamy, co spowodowało katastrofę, włączając w to możliwość uderzenia w skałę podwodną albo wybuch wewnętrzny - powiedział w Ko Myung Suk, dyrektor południowokoreańskiej straży przybrzeżnej.

Rodziny ofiar wściekłe

Wśród członków rodzin zaginionych rośnie frustracja. Część z nich na własną rękę wynajęła łódkę i nurka, by popłynąć w stronę wraku.

Rząd prezydent Park Geun-Hye oskarżają o zbyt powolną akcję i niewystarczające wysiłki mające na celu pomoc ofiarom.

Jak Schettino?

Kapitan koreańskiej jednostki już jest porównywany do Francesco Schettino, kapitana włoskiego statku Costa Concordia, który w styczniu 2012 r. zatonął u wybrzeży wyspy Isola del Giglio. Zginęły 32 osoby, a rannych zostało ponad 60.

Schettino i jego pierwszego oficera aresztowano pod zarzutem nieumyślnego spowodowania śmierci i porzucenia statku przed ewakuacją wszystkich pasażerów. Kapitan opuścił pokład, pozostawiając na nim pasażerów.

"Nie mogli podpłynąć blisko, zaczęliśmy skakać do wody"
"Nie mogli podpłynąć blisko, zaczęliśmy skakać do wody"CNN

Autor: nsz / Źródło: "Chosun Ilbo", "Korea Herald", YTN, Reuters