Kamerki podczas głosowania, ale nie liczenia głosów. Janukowycz "zadbał" o wybory


Odpowiednie prawo wyborcze, kaganiec na media, miliony oligarchów i uzbrojona po zęby milicja. Ukraińskie władze starannie przygotowały się do wyborów. Niespodzianki być nie powinno - ekipa Wiktora Janukowycza utrzyma władzę.

Zachód nie kryje obaw o demokratyczny charakter i uczciwość wyborów na Ukrainie. Obawy są uzasadnione, jeśli brać pod uwagę kierunek, w którym pod rządami prezydenta Janukowycza podąża Ukraina.

"Putinizacja" - tak często określa się niektóre działania obecnej ekipy rządzącej. Nie dość, że nie ma już śladu po demokratycznych zdobyczach "pomarańczowej rewolucji", to pod pewnymi względami sytuacja jest dziś nawet gorsza, niż u schyłku krytykowanych rządów Leonida Kuczmy.

Zresztą w październiku 2010 roku Sąd Konstytucyjny uchylił reformę ustrojową z 2004 roku, co dało prezydentowi Janukowyczowi ogromne uprawnienia, jakie miał Kuczma. To nie jedyny przejaw powrót do "starego".

Ordynacja pod władzę

W grudniu 2011 Janukowycz podpisał zmiany w ordynacji wyborczej, przegłosowane w listopadzie. Zrezygnowano z wprowadzonych po "pomarańczowej rewolucji" wyborów proporcjonalnych.

Połowę 450-osobowego parlamentu Ukraińcy wybiorą w wyborach proporcjonalnych (startują 22 partie), połowę zaś w okręgach jednomandatowych. Co ważne, wygrywa w nich kandydat z większością względną. Wystarczy więc do zdobycia mandatu 25-30 proc. głosów.

Znacząco zwiększa to szanse Partii Regionów na wygraną. Kiedy kiedyś funkcjonował ten system mieszany, prorządowi kandydaci na ogół pokonywali rywali ciesząc się wsparciem administracji lokalnej i biznesu – powiązanych z elitą rządzącą.

Podniesiono też próg wyborczy z 3 do 5 proc. Zakazano udziału w wyborach koalicjom wyborczym.

"Adminresurs"

Jak zawsze w krajach postsowieckich, duże znaczenie ma to, kto rządzi w terenie. Także w ukraińskiej rzeczywistości nietrudno np. powiedzieć mieszkańcom jakiejś wsi: zagłosujcie na kandydata włądzy, bo inaczej zlikwidujemy szkołę.

Gubernatorzy obwodów są zaufanymi ludźmi prezydenta, blisko 90 proc. nich posiada legitymację członkowską Partii Regionów. Żeby nie popaść w niełaskę lidera państwa i partii będą się starali, aby kandydaci wybrani w okręgach jednomandatowych- nawet ci formalnie "niezależni" - po wejściu do parlamentu przystąpili do większościowej koalicji prezydenckiej.

"Projekty wyborcze"

Inny typowy dla Ukrainy sposób wpłynięcia na wynik wyborów to wystawianie w nich stworzonych nieco wcześniej ugrupowań. W dwóch celach: odbierania głosów realnej opozycji oraz wprowadzania własnych kandydatów pod szyldem opozycji.

Oligarchowie bliscy Janukowyczowi finansowo wspierają część list, tak by po ich ewentualnym wejściu do parlamentu można było łatwiej stworzyć koalicję rządzącą.

I tak na przykład Dmytro Firtasz i Ihor Kołomojski wspierają zakulisowo partię Witalija Kliczki UDAR. Charakterystyczne, że partia ta odmawiała w kampanii jakiejkolwiek współpracy z innymi siłami opozycji. Z kolei "Naprzód Ukraino!" to - jeśli wierzyć opiniom ekspertów i działaczy opozycji - projekt Rinata Achmetowa. Głównym celem partii, która ma nikłe szanse na przekroczenie progu wyborczego jest odebranie głosów ugrupowaniu Tymoszenko.

Medialny zamordyzm

Przez ostatnie dwa lata niezależność mediów została drastycznie ograniczona. Potwierdzają to raporty organizacji międzynarodowych. O ile w rankingu wolności słowa organizacji Reporterzy bez Granic w 2009 roku Ukraina zajmowała 89. miejsce, to w 2010 roku spadła na 131. miejsce.W 2011 r. było nieco lepiej - 116. miejsce.

Główne telewizje, tytuły prasowe i agencje informacyjne trzymają w ręku prorządowi oligarchowie, uciekając się do cenzurowania przekazywanych treści i manipulowania opinią publiczną. Publiczne instytucje nadzorujące media są ręcznie sterowane przez ośrodek prezydencki.

Nieliczne już niezależne media nęka się kontrolami finansowymi, a w ostateczności jest środek definitywny - odebranie licencji. Tak się stało w 2010 r. z opozycyjnymi kanałami TVi i Kanał 5. Państwowy regulator rynku mediów odebrał im dodatkowe częstotliwości i przekazał stacji Inter TV, której współwłaścicielem był Wałeryj Choroszkowskyj, wówczas szef służby bezpieczeństwa, dziś minister finansów.

Struktury siłowe pod bronią

Choć obecne nastroje społeczne nie wskazują na możliwość większego wybuchu niezadowolenia, nie mówiąc o czymś w rodzaju "pomarańczowej rewolucji", władza woli dmuchać na zimne.

W połowie września rząd polecił resortom siłowym wzmocnienie walki z terroryzmem. Na czym to polega? M.in. na zapobieganiu rozpowszechnianiu materiałów nawołujących do obalenia władzy.

MSW dokonuje masowych zakupów nowego sprzętu dla milicji. Resort złożył zamówienie na nowe samochody o wartości około 10 mln euro, z dostawą jeszcze przed wyborami. MSW zamówiło także autobusy do przewożenia funkcjonariuszy, a jednocześnie armatki wodne, pojazdy do transportowania zatrzymanych, tarcze obronne, metalowe ogrodzenia oraz sprzęt do podsłuchiwania.

Jak patrzeć na ręce władzy?

Jak mówi stare przysłowie, "nieważne kto głosuje, ważne kto liczy głosy". Janukowycz podpisal dekret o zamontowaniu w komisjach wyborczych kamerek internetowych (pomysł zrealizował w marcu w wyborach prezydenckich Putin). Tyle, że mają być one wyłączone przy liczeniu głosów.

Opozycja i niezależne media najbardziej obawiają się, że do nadużyć może dojść właśnie przy liczeniu głosów. Być może ewentualnym poważniejszym fałszerstwom zapobiegnie fakt przeprowadzenia ogolnokrajowego exit-poll wspólnie przez trzy duże ośrodki socjologiczne.

Autor: Grzegorz Kuczyński / Źródło: tvn24.pl

Raporty: