"Izrael przeciągnięty w ONZ jak worek kartofli przez bazar"


Czwartkowe głosowanie w Zgromadzeniu Ogólnym ONZ to dyplomatyczny sukces Palestyńczyków, a szczególnie palestyńskiego prezydenta Mahmuda Abbasa i porażka izraelskiego premiera Benjamina Netanjahu - pisze w piątek izraelski dziennik "Haarec".

"Historyczne zwycięstwo Palestyńczyków", "Upokarzająca porażka Izraela" - głosiły nagłówki w palestyńskiej i izraelskiej prasie w dzień po głosowaniu w Zgromadzeniu Ogólnym ONZ, w którym Palestyna otrzymała status nieczłonkowskiego państwa obserwatora.

Netanjahu w ogniu krytyki

"Izrael poniósł upokarzającą porażkę w ONZ - pisał komentator lewicowego dziennika "Haarec" Barak Rawid. - Izraelscy przywódcy konkurowali ze sobą w czwartek o to, kto wygłosi najbardziej pogardliwe uwagi o palestyńskim kroku w ONZ. Nigdy jeszcze nie wydano aż tylu oświadczeń prasowych o tym, jak bardzo bez znaczenia jest wydarzenie, którego te oświadczenia dotyczyły".

Rawid ostro krytykuje premiera Izraela Netanjahu za unikanie negocjacji i brak inicjatywy w kwestii porozumienia z Palestyńczykami. "Netanjahu, a z nim reszta kraju, został przeciągnięty na forum Zgromadzenia Ogólnego ONZ jak worek kartofli przez bazar" - dodał komentator "Haareca". Nie zgodził się z tymi, którzy jak dziennik "Israel Hajom", Netanjahu czy amerykańska ambasadorka w ONZ Susan Rice uznali, że "Palestyńczycy jutro obudzą się i zobaczą, że nic się nie zmieniło". Jedyne, co się nie zmieni - twierdzi Rawid - to kierunek polityki izraelskiego rządu, który po styczniowych wyborach parlamentarnych stanie się jeszcze bardziej "ekstremistycznie prawicowy".

Przełomowe głosowanie

Znany izraelski działacz pokojowy, dziennikarz, były członek Knesetu, Uri Awneri też uważa, że "tylko na pierwszy rzut oka nic się nie zmieniło". W rzeczywistości "powstanie państwa palestyńskiego zostało uznane za oficjalny cel społeczności międzynarodowej" - pisze Awneri na łamach internetowego "Palestine Chronicle". I dodaje, że choć istnienie dwóch państw obok siebie jest jedynym rozwiązaniem, to wciąż rzeczywistością jest "jedno państwo apartheidu". Głosowanie nad państwowością Palestyny odbyło się tydzień po zawarciu rozejmu między Hamasem a Izraelem, kończącym ośmiodniowe walki w Strefie Gazy. Wielu komentatorów uznało, że zwycięsko wyszedł z nich Hamas, a największym przegranym był prezydent Mahmud Abbas, który znalazł się poza nawiasem konfliktu i późniejszych negocjacji rozejmowych. "Palestyński prezydent Mahmud Abbas nigdy się do tego nie przyzna, ale jest winien podziękowania izraelskiemu rządowi, a w szczególności ministrowi spraw zagranicznych, Awigdorowi Liebermanowi. Kilka dni temu wyglądało na to, że Abbas zniknie z palestyńskiej i międzynarodowej świadomości ze względu na osiągnięcia Hamasu (...). Wszyscy mówili tylko o Hamasie. Ale izraelska polityka zdecydowanego odrzucenia palestyńskich starań o państwowość w ONZ sprawiła, że ten temat stał się gorący, (...) a Abbas odzyskał status bohatera" - pisał inny komentator dziennika "Haarec" Awi Issacharoff.

Uri Awneri zauważa, że wsparcie społeczności międzynarodowej dla wniosku Abbasa w ONZ może być strategią osłabienia Hamasu i wzmocnienia rządzącego na Zachodnim Brzegu Fatahu prezydenta; osłabienia wiary w walkę zbrojną i wsparcia dyplomatycznej ścieżki. Wielu komentatorów, tak izraelskich i palestyńskich, przypominało dzień 29 listopada 1947 roku. Na ulicach miasta mieszkańcy Tel Awiwu cieszyli się wówczas z oenzetowskiej rezolucji dzielącej mandatową Palestynę na dwa państwa - żydowskie i palestyńskie. Dokładnie 65 lat później cieszyli się mieszkańcy Ramallah, też świętując do późna w nocy. "Dziś mogliśmy obchodzić 65. urodziny Palestyny" - głosił jeden z tytułów w dzienniku "Haarec".

Autor: //gak/k / Źródło: PAP

Tagi:
Raporty: