"Budowa murów na granicach nie zmieni wiele. Ci ludzie i tak będą przyjeżdżać"


Uchodźcy z Syrii, Iraku i Afganistanu, których do Europy przybyło w tym roku ponad 300 tys., w większości nie rozpoczęliby takiej podróży, gdyby w obozach w państwach sąsiadujących z Syrią mieli odpowiednią opiekę i warunki do życia. ONZ ostrzegała Unię Europejską już kilka lat temu, że przyjmujące uchodźców Liban, Jordania i Turcja wkrótce "pękną" - tłumaczy rzecznik Wysokiego Przedstawiciela ONZ ds. Uchodźców w Polsce, Rafał Kostrzyński.

Kostrzyński w wywiadzie dla Polskiej Agencji Prasowej dotyczącym migracji narodów Bliskiego Wschodu do Europy mówił, że ich przybycie na Stary Kontynent wynika z tragicznej sytuacji uchodźców w krajach Bliskiego Wschodu, które przyjęły przede wszystkim uciekinierów z Syrii.

Ponad 4 mln uchodźców wokół Syrii

- Duża część z tych osób, zwłaszcza te, który docierają do Turcji i Grecji, to uchodźcy z Syrii, Iraku i Afganistanu. Myślę, że przypadki, że któraś z tych osób nie potrzebuje ochrony międzynarodowej są nieliczne. Głównym powodem ich ucieczki są konflikty toczące się w ich kraju - mówił Kostrzyński.

- Do tej pory 95 proc. z tych osób znajdowało schronienie w krajach sąsiadujących. W tej chwili jednak, przynajmniej jeśli chodzi o Syrię, kraje sąsiadujące, czyli Liban, Irak, Turcja i Jordania, nie są już w stanie przyjąć kolejnych fal uchodźców. W tych krajach jest w sumie 4,1 mln uchodźców i pojemność tych państw po pierwsze zaczyna się kończyć, a po drugie – coraz więcej z osób, które tam mieszkają, przebywa w warunkach skrajnej nędzy, bez żadnych perspektyw na znalezienie pracy, posłanie dzieci do szkoły czy na wynajęcie mieszkania. Niewielu z nich ma pracę i jest w stanie się utrzymać - wyjaśniał dalej.

To z tego powodu ogromna liczba uciekinierów z tych krajów, żyjąca tak nierzadko przez lata, nie dostaje już nawet pomocy humanitarnej i wobec "braku środków do życia i perspektyw, musi szukać schronienia gdzie indziej".

- To jest przyczyna – wtórna – tego, że coraz więcej ludzi dopływa do Europy. To się pewnie do pewnego stopnia będzie nasilać, chociaż daleki jestem od podawania jakichś liczb, bo to jest zgadywanie - stwierdził rzecznik UNHCR.

Więcej uchodźców w Iraku niż w UE

Kostrzyński tłumaczył też, że UE - w porównaniu z krajami Bliskiego Wschodu - do tej pory w rozwiązywanie kryzysu angażowała się w minimalnym wręcz stopniu.

- Liban jest państwem, w którym mieszka ok. 4 mln Libańczyków, a obecnie jest tam 1,2 mln syryjskich uchodźców; w Turcji, która jest krajem 80-milionowym, znajduje się 2 mln uchodźców. UE w tym roku przyjęła w sumie ok 350 tys. migrantów i uchodźców, z czego prawdopodobnie ok. 60-70 proc. tych osób to uchodźcy. Czyli cała UE, w której mieszka pół miliarda ludzi, która jest jedną z najbogatszych gospodarek świata, przyjęła mniej uchodźców niż np. Irak, który jest toczony wojną - wyliczał przedstawiciel ONZ.

Unia nie ma planu. Panuje chaos

Mówił też, że UE wydaje się być zupełnie "bezradna" wobec problemu, który nie spadł na nią przecież nagle. Tłumaczył, że ONZ od lat próbowała przekonać Wspólnotę do ujednolicenia procedury azylowej, a wobec jego braku każdy z krajów reaguje dziś inaczej, w innym momencie i wszystko robi się "bez konkretnego scenariusza". To dlatego w czasie całej wędrówki uchodźcy po naszym kontynencie panuje chaos.

- Syryjski uchodźca ląduje na jakiejś wyspie, skąd potem w mało humanitarnych warunkach jest transportowany w głąb lądu greckiego, po czym jest zostawiany samemu sobie. Dociera do niego podstawowa pomoc humanitarna od UNHCR czy organizacji pozarządowej. Nikt z greckich władz nie wie, czy to jest migrant, czy uchodźca, czy potrzebuje pomocy medycznej, czy potrzebuje wsparcia psychologicznego, czy potrzebuje jedzenia itd. - mówił Kostrzyński.

- Następnie taka osoba migruje dalej - do granicy grecko-macedońskiej, gdzie spotyka się z policją, która nie wie, co w tej sytuacji zrobić. Dochodzi do zamieszek, w końcu nie wiadomo, na jakiej podstawie policja raz decyduje, że będzie ich atakować, drugi raz decyduje, że jednak ich wpuści. Dalej jest granica z Serbią, gdzie dzieje się mniej więcej to samo. Ostatecznie uchodźcy docierają do Budapesztu na dworzec kolejowy Keleti, gdzie nagle są wypędzeni z tego dworca, potem wpuszczani do pociągu, w którym są stłoczeni jak sardynki i tak naprawdę nie wiadomo, co się z nimi dzieje. Mają być rejestrowani, ale nie wiadomo, po co, nie wiadomo, co się z nimi stanie, czy trafią do Niemiec, czy dostaną status uchodźcy na Węgrzech. Właśnie w ten sposób działa UE - podsumował Kostrzyński.

Mury niczego nie zmienią

Przedstawiciel ONZ stwierdził też, że budowa murów na granicach nie zmieni wiele w obecnej sytuacji.

- Ci ludzie i tak będą przyjeżdżać, tylko będą korzystali z innych szlaków opracowanych przez przemytników. Brak systemowych rozwiązań ze strony UE doprowadzi do jeszcze większej dehumanizacji tego, co się teraz dzieje. Budowanie takiej bariery, jaka powstała na granicy bułgarsko–tureckiej, czy jest budowana na granicy serbsko-węgierskiej, nie odstrasza, tylko wręcz przeciwnie – jest magnesem, ponieważ grupy przemytników ludzi oraz migranci i uchodźcy wiedzą, że mają ograniczony czas, by dotrzeć na teren UE, więc spieszą się, żeby zdążyć, zanim ten mur powstanie - powiedział.

Autor: adso//rzw / Źródło: PAP

Tagi:
Raporty: