Hollande umykał ochronie na schadzki? "Prezydent może pójść, dokąd chce"


Prezydent Francois Hollande umykał swojej ochronie, by spotykać się z aktorką Julie Gayet - piszą francuskie media, wskazując na błędy w funkcjonowaniu ochrony prezydenta. "Le Figaro" pyta wprost, jak to możliwe, że miejsce schadzek nie zostało sprawdzone pod względem bezpieczeństwa, a służby nie wiedziały, iż jego najemczyni miała powiązania z korsykańską mafią. - Bezpieczeństwo prezydenta nigdy nie zostało zagrożone - bronią się urzędnicy.

Afera romansowa Hollande'a wywołała we Francji lawinę pytań - nie tylko o przyszłość związku prezydenta i jego partnerki, ale również o kwestie bezpieczeństwa głowy państwa. Według mediów mieszkanie, w którym Hollande spotykał się z Gayet, było jej podnajmowane przez aktorkę Emmanuelle Hauck, znaną z romansów z korsykańskimi mafiosami. Jak wskazuje "Le Monde", ochrona prezydenta nie sprawdziła, czy mieszkanie jest bezpieczne - czy nie ma w nim podsłuchu i czy jest wynajmowane legalnie. Budynek leży dwa kroki od Pałacu Elizejskiego, Hollande mógł więc udawać się na schadzki z Gayet nawet pieszo, a jego ochrona - jak sugeruje "Le Figaro" - mogła o niczym nie wiedzieć. "Le Monde", przywołując wypowiedzi urzędników Pałacu, pisze jednak, że Hollande zwykle przyjeżdżał do mieszkania skuterem i że towarzyszył mu ktoś z ochrony.

"Jeśli prezydent chce gdzieś pójść, jego sprawa"

- Bezpieczeństwo prezydenta nigdy nie było zagrożone - broni się szef francuskiego MSW, Manuel Valls, odpowiedzialny za służbę ochrony prezydenta - GSPR. W rozmowie z dziennikarzami dodał jednak: "Nie jesteśmy w Stanach Zjednoczonych. GSPR jest niezależny. Ja nie byłem na bieżąco z miejscem pobytu prezydenta. Jeśli chce gdzieś pójść, może, to jego sprawa". W GSPR służy 60 mężczyzn i kobiet. 20 z nich jest żandarmami ze specjalnej jednostki operacyjnej. - Jak to się stało, że prezydent dobre dziesięć razy odwiedził mieszkanie Gayet, a GSPR nie sprawdziło, czy jest to miejsce bezpieczne? - pyta "Le Figaro". Przypomina, że Emmanuelle Hauck, która podnajmowała je Gayet, była przez jakiś czas związana z niejakim Francois Masinim, który został zabity w maju 2013 roku w porachunkach korsykańskiej mafii. Na tę okoliczność była przesłuchiwana przez policję jako świadek, musiało więc pozostawić to ślad w aktach.

Będą się tłumaczyć

"Le Monde" podaje, że GSPR przyznało się, iż nie sprawdziło przeszłości właściciela czy wynajmującej mieszkanie. Nie miało też pojęcia o tym, że Hollande'a śledzą paparazzi i reporterzy "Closer" (to ten magazyn ujawnił romans prezydenta), którzy wynajęli mieszkanie w pobliżu. Z tego GSPR będzie się tłumaczyć - jego szefowa, Sophie Hatt, została już zawieszona. We wtorek po południu Hollande pojawi się na noworocznej konferencji prasowej, na której ma mówić o polityce i gospodarce. Zapewne nie uniknie jednak pytań o romans. Prezydent Francji ma rekordowo niskie notowania, ale - jak wskazują media - afera z Gayet nie ma na to większego wpływu. Poza tym, 77 procent Francuzów uważa, że to prywatna sprawa Hollande'a.

Autor: /jk / Źródło: lefigaro.fr, lemonde.fr