Pokłócili się o Obamę i Kissingera. "Jestem dumny, że nie jest moim przyjacielem"


Podczas kolejnej debaty Hillary Clinton i Bernie Sanders znowu spierali się o finansowanie kampanii i Wall Street. Do ostrego starcia doszło, gdy Clinton zarzuciła senatorowi krytykowanie Baracka Obamy, a Sanders wytknął rywalce przyjaźń z Henrym Kissingerem.

W czasie debaty telewizyjnej pretendentów do nominacji prezydenckiej z Partii Demokratycznej w czwartek wieczorem czasu lokalnego w Wisconsin, Sanders zarzucił Clinton, że w swej książce opisała, iż korzystała z porad Kissingera, byłego doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego, a następnie sekretarza stanu w administracji republikańskiego prezydenta Richarda Nixona.

Kto im doradzi w sprawach międzynarodowych?

- Ja akurat uważam, że to jeden z najbardziej destrukcyjnych sekretarzy stanu we współczesnej historii Stanów Zjednoczonych. Jestem dumny, że nie jest moim przyjacielem i nie będę korzystać z jego rad - powiedział 74-letni senator z Vermont. Sanders, który w latach 60. był wielkim przeciwnikiem wojny w Wietnamie, obwinia Kissingera o destabilizację sytuacji politycznej w krajach Azji Południowo-Wschodniej, co jego zdaniem doprowadziło m.in. do zabicia 3 mln osób w Kambodży, "jednego z największych ludobójstw na świecie". Clinton, która w poprzedniej debacie podkreślała, że jej dorobek jako sekretarza stanu USA chwalił nawet Kissinger, nie pozostawiła tego ataku bez odpowiedzi. - Cóż, dziennikarze zadawali pytania, kogo będziesz się radził w polityce zagranicznej, ale wciąż nie wiemy - oznajmiła. - Na pewno nie Kissingera - powtórzył Sanders.

- To Twoja decyzja. Ja słucham szerokiego wachlarza osób, z wiedzą i doświadczeniem w różnych dziedzinach - odparła Clinton. Broniąc Kissingera przypomniała, że doprowadził do otwarcia stosunków z Chinami, które są niezwykle korzystne dla USA, na co Sanders odrzekł, że efektem tych relacji jest ucieczka do Chin amerykańskich miejsc pracy.

Zabiegi o głosy mniejszości etnicznych

Debata, która odbyła się na osiem dni przed prawyborami w stanie Nevada, była dla obojga kandydatów ubiegających się o nominację prezydencką Partii Demokratycznej przede wszystkim okazją, by zabiegać o głosy mniejszości, zwłaszcza afroamerykańskiej i latynoskiej. Zarówno Nevada, jak i Karolina Południowa, gdzie prawybory odbędą się 27 lutego, to stany znacznie bardziej zróżnicowane demograficznie niż zamieszkane w ponad 90 proc. przez białych Iowa i New Hampshire, gdzie prawybory już się odbyły. Sanders potępił nieproporcjonalnie wysoki odsetek Afroamerykanów w więzieniach USA, obiecując, że przeprowadzi reformę wymiaru sprawiedliwości, by to zmienić. Zapowiedział także "fundamentalną reformę policji", "by ją odmilitaryzować", a także - by policjanci "zaczęli przypominać wspólnoty lokalne", w których pracują, czyli byli bardziej różnorodni pod względem koloru skóry i pochodzenia. To odpowiedź na ubiegłoroczne protesty przeciwko brutalności policji, które wybuchły w wielu miastach USA, gdy ujawniono kilka kontrowersyjnych przypadków zabicia Afroamerykanów przez białych policjantów.

Clinton zgodziła się, że trzeba przeprowadzić te reformy, ale zaznaczyła, że chce iść dalej, bo - jak to ujęła - "systematyczny rasizm" istnieje także w edukacji, zatrudnieniu czy polityce mieszkaniowej.

Słaby Obama?

Wytknęła Sandersowi, że w przeszłości wielokrotnie krytykował prezydenta Baracka Obamę i nazywał pierwszego Afroamerykanina na tym stanowisku "słabym" czy "rozczarowującym". - Nie mogę bardziej się z tym nie zgodzić - dodała Clinton, podkreślając, że Obama "odziedziczył najgorszy kryzys finansowy" od wielkiej depresji z lat 30. XX wieku, a także napotkał niesłychany opór ze strony republikanów w Kongresie. - Myślę, że nie jest wystarczająco chwalony za to, co zrobił. Krytyki oczekiwałabym od republikanów, a nie od kogoś, kto staruje w wyborach jako demokrata - powiedziała Clinton. - A Tobie nigdy nie przyszło nie zgadzać się z prezydentem? Podejrzewam, że tak - bronił się Sanders, argumentując, że niektóre jego zastrzeżenia do Obamy są normalne w pracy senatora. Sanders wielokrotnie powracał do centralnego tematu swej zwycięskiej kampanii z New Hampshire, gdzie we wtorkowych prawyborach pokonał Clinton 20 punktami procentowymi, a mianowicie krytyki finansjery z Wall Street. - Amerykanie pokazali, że są zmęczeni establishmentem politycznym i gospodarczym i chcą politycznej rewolucji. Rząd musi nas reprezentować, a nie tylko garść bogatych donatorów kampanii - powiedział, kolejny raz zarzucając Clinton, że jej kampanię finansują bogacze.

W odpowiedzi Clinton znowu nawiązała do prezydenta Obamy, przypominając, że żaden inny kandydat demokratów nie otrzymał tak dużego jak on wsparcia finansowego od Wall Street, ale nie powstrzymało go to od regulacji rynków finansowych, gdy został prezydentem.

To byłoby "historyczne zwycięstwo"

Clinton próbowała zdyskredytować Sandersa jako kandydata "jednego tematu". - Ja nie jestem kandydatem jednego tematu, bo nie wierzę, byśmy żyli w kraju, gdzie jest tylko jeden temat - mówiła. Zapewniała też, że nie namawia ludzi do głosowania na nią, "bo jest kobietą", ale dlatego, że jest najbardziej wykwalifikowanym i doświadczonym kandydatem. Sanders, który mówi o sobie, że jest socjalistą, zauważył, że jego wybór na prezydenta też miałby historyczny wymiar. - Ktoś z moim pochodzeniem i z moimi poglądami... Myślę, że zwycięstwo Sandersa też byłoby historyczne - powiedział senator, którego ojciec pochodził z żydowskiej rodziny z Polski.

Autor: rzw / Źródło: PAP

Tagi:
Raporty: