Gubernator Homs: ofiar nie jest dużo, ale są straty materialne


Pięć osób zginęło, a siedem odniosło obrażenia w nocnym ataku sił USA na bazę lotniczą syryjskich wojsk rządowych Szajrat w prowincji Hims - poinformował w piątek gubernator tej prowincji Talal Barazi. Jego zdaniem liczba ofiar nie wzrośnie już znacząco. Trwa wydanie specjalne w TVN24 i TVN24 BiS.

USA dokonały w piątek nad ranem ataku na bazę lotnictwa syryjskiego z użyciem 59 pocisków samosterujących Tomahawk. Była to odpowiedź na atak bronią chemiczną na opanowane przez rebeliantów miasto, o który Waszyngton oskarżył prezydenta Syrii Asada.

Celem ataku przeprowadzonego z dwóch amerykańskich niszczycieli USS Porter i USS Ross, znajdujących się we wschodnim rejonie Morza Śródziemnego, była baza lotnictwa syryjskiego al-Shajrat, w prowincji Homs.

"Wsparcie dla zbrojnych grup terrorystycznych"

Gubernator Barazi powiedział libańskiej telewizji Al-Majadin, że atak spowodował straty wśród ludności cywilnej we wsi położonej niedaleko zaatakowanej bazy.

Wcześniej Barazi informował w rozmowie z tą telewizją, że atak spowodował śmierć co najmniej czterech syryjskich wojskowych, w tym jednego oficera, oraz wyrządził szkody materialne.

Wcześniej z gubernatorem Hims skontaktowała się agencja Reutera.

- Sądzę - jeśli Bóg pozwoli - że ofiary w ludziach nie są duże, ale są straty materialne. Mamy nadzieję, że nie ma wielu ofiar ani męczenników - zaznaczył w rozmowie telefonicznej Barazi.

Dodał, że na miejscu pracują ekipy ratunkowe i strażacy. Trwa akcja ratunkowa.

Barazi ocenił, że amerykański atak był formą "wsparcia dla zbrojnych grup terrorystycznych i był próbą osłabienia zdolności syryjskiej armii do walki z terroryzmem".

Wcześniej w rozmowie z syryjską telewizją państwową oświadczył, że "przywództwo w Syrii i polityka syryjska nie zmienią się".

- Ten atak nie był pierwszym i nie wierzę, że jest ostatnim - powiedział.

W rozmowie z libańską telewizją al-Mayadeen dodał, że "wojna z terroryzmem będzie trwać".

Rozkaz Trumpa

Pociski typu Tomahawk wystrzelono z dwóch amerykańskich niszczycieli na Morzu Śródziemnym. Ataku dokonano na rozkaz prezydenta Donalda Trumpa. To odpowiedź na atak przy użyciu broni chemicznej, w tym gazu sarinu paraliżującego system nerwowy, na miasto Chan Szajchun.

Trump oskarżył o ten atak prezydenta Syrii Baszara el-Asada. Asad odrzucił to oskarżenie. W rezultacie ataku zginęło 86 osób, w tym 30 dzieci.

Baza sił powietrznych prezydenta Syrii Baszara el-Asada | tvn24.pl

Autor: pk//rzw / Źródło: reuters, pap

Źródło zdjęcia głównego: MC3 (SW) ROBERT S. PRICE

Tagi:
Raporty: