Głosowanie przez pełnomocnika, ale nie przez internet. Walka o frekwencję we Francji


Przed pierwszą turą wyborów prezydenckich we Francji, którą zaplanowano na niedzielę, władze próbują zapobiec ewentualnej niskiej frekwencji i na wszelkie sposoby zachęcają obywateli do oddania głosu. Umożliwiają na przykład głosowanie przez pełnomocnika.

Dla 11 kandydatów - w tym faworytów sondaży, centrysty Emmanuela Macrona i kandydatki skrajnej prawicy Marine Le Pen - rywalizacja wkracza już na ostatnią prostą. Mobilizację obserwuje się wśród służb administracyjnych oraz policji.

Pierwsza tura wyborów odbędzie się w najbliższą niedzielę. Lokale wyborcze będą otwarte w godzinach 8-19, a w dużych miastach o godzinę dłużej.

Niezdecydowani

Jednak aż jeden na trzech obywateli Francji deklaruje, że nie weźmie udziału w głosowaniu, dlatego władze starają się zminimalizować efekt ewentualnej niskiej frekwencji i zachęcają w mediach do korzystania z innych form głosowania.

Osoby, które w dniu wyborów nie będą mogły pójść do lokalu wyborczego, mogą udzielić pełnomocnictwa innej osobie. Praktyka ta jest ściśle regulowana przez ordynację wyborczą i pozwala na reprezentowanie przez innego wyborcę z tej samej gminy lub miasta, a decyzje o tym można podjąć aż do ostatniego dnia przed wyborami.

W tym celu wystarczy udać się do komisariatu policji, siedziby żandarmerii czy sądu rejonowego i zarejestrować swoje dane oraz dane pełnomocnika. Osoby niepełnosprawne, które chciałyby skorzystać z tej możliwości, ale nie są w stanie się przemieszczać, mogą skorzystać z pomocy policjantów lub żandarmów, którzy przyjdą do domu po wniosek.

Głosowanie za pośrednictwem pełnomocnika praktykowane jest od 1975 roku, a w roku 2012 roku z prawa tego skorzystało 1,5 miliona obywateli, czyli 5 proc. elektoratu.

Nie zagłosują przez internet

W tegorocznych wyborach Francuzi przebywający poza granicami kraju nie mogą oddać głosu przez internet. Decyzję taką podjął w marcu minister spraw zagranicznych Jean-Marc Ayrault, obawiając się zagrożenia atakami cybernetycznymi.

Jak pisał dziennik "Le Monde", decyzja nie była związana z konkretnym zagrożeniem lub sygnałami, że pewna organizacja lub państwo zamierzają zakłócić głosowanie lub wpłynąć na jego wynik. Według gazety wpływ na stanowisko szefa dyplomacji miał kontekst polityczny, działania niektórych grup powiązanych z państwami i przebieg kampanii przed wyborami prezydenckimi w USA. Władze uznały, że system wykorzystywany w 2012 roku podczas głosowania przez internet nie jest wystarczająco bezpieczny.

Decyzję szefa MSZ skrytykował m.in. kandydat centroprawicy Francois Fillon, nazywając ją "zaprzeczeniem demokracji" i "marnotrawstwem publicznych pieniędzy".

Ponad 1,7 mln Francuzów mieszkających za granicą w niedzielę i podczas drugiej tury 7 maja będzie oczywiście mogło głosować w ambasadach lub konsulatach. Francja posiada drugą co do wielkości sieć dyplomatyczną na świecie.

Jako byłe mocarstwo kolonialne Francja wciąż ma terytoria zamorskie. Ze względu na różnicę czasu mieszkańcy wielu z nich głosują już w sobotę. Ta zasada obejmuje francuskie wyspy na Karaibach, Gujanę Francuską oraz Polinezję Francuską.

Już w niedzielę o godz. 19.50 specjalne wydanie "Faktów z Zagranicy" w TVN24 i TVN24 BiS. Poprowadzi je z Paryża Piotr Kraśko.

Sondaż Cevipof dla "Le Monde" | "Le Monde"

Autor: pk\mtom / Źródło: PAP

Tagi:
Raporty: