Goryl musiał zginąć? "Po to w końcu jest broń w ogrodach zoologicznych"

Goryl musiał zginąć? "Po to w końcu jest broń w ogrodach zoologicznych"
Goryl musiał zginąć? "Po to w końcu jest broń w ogrodach zoologicznych"
TVN24 BiS
17-letni goryl został uśmiercony TVN24 BiS

- Trzeba było to zrobić - skomentował w TVN24 BiS zastrzelenie 17-letniego goryla Harambe dyrektor warszawskiego zoo Andrzej Kruszewicz. Na wybieg zwierzęcia w ogrodzie zoologicznym w Cincinnati dostało się w sobotę czteroletnie dziecko. Goryl złapał chłopca i wlókł go po ziemi. Władze tamtejszego zoo znalazły się w ogniu krytyki po uśmierceniu Harambe.

W sobotę w czasie wizyty w ogrodzie zoologicznym w Cincinnati w stanie Ohio czteroletni chłopiec przedostał się przez ogrodzenie, po czym wpadł do głębokiej na 3,7 m fosy okalającej wybieg dla goryli i nie umiał się stamtąd wydostać. Goryl Harambe, któremu wizyta chłopca najwyraźniej nie przypadła do gustu, chwycił go i zaczął wlec po ziemi. Dziecko przebywało w bezpośredniej bliskości goryla ok. 10 minut. Władze zoo zdecydowały się uśmiercić zwierzę, za co spadła na nie fala krytyki.

Czterolatek nie odniósł większych obrażeń.

"Trzeba to było zrobić"

Dyrektor warszawskiego zoo Andrzej Kruszewicz tłumaczył w TVN24 BiS, że pracownicy amerykańskiego ogrodu zoologicznego nie mieli wyboru. - Trzeba było to zrobić. Po to w końcu jest broń w ogrodach zoologicznych, żeby użyć jej w sytuacji krytycznej - wyjaśnił.

Jak podkreślał, użycie środka nasennego mogłoby jedynie rozwścieczyć goryla. - To gruba igła, jest to bardzo bolesne. Myślę, że bardzo by się zdenerwował. I wtedy stałby się nieobliczalny - mówił.

- On traktował dziecko jak zabawkę; nie wiedział, co zrobić. Gdyby to był szympans, rozszarpałby je bardzo szybko na drobne kawałki. Goryle są natomiast spokojniejsze - tłumaczył.

Kruszewicz zauważył, że "sytuacja dojrzewała", a goryl stawał się coraz bardziej niespokojny, więc trzeba było reagować. - Środek nasenny spowodowałby wybuch agresji. Zwierzę stawałoby się coraz bardziej nieprzytomne. Trwałoby to kilka, być może nawet kilkanaście minut, w zależności od użytego środka. Goryl straciłby w końcu przytomność, wpadłby do wody i utonął - stwierdził.

- Efekt byłby ten sam, ale więcej cierpienia i większe ryzyko, że zdenerwowany goryl swoją agresję przełożyłby na dziecko - dodał.

- Piękny goryl. Szkoda, że tak się stało. W tym wypadku życie dziecka było najważniejsze - ocenił.

Trzymać się zasad

Zdaniem Kruszewicza do odpowiedzialności powinni zostać pociągnięci opiekunowie czterolatka, którzy przebywali z nim w zoo.

Zaapelował także do wszystkich odwiedzających ogrody zoologiczne, by postępowali zgodnie z instrukcjami i nie łamali reguł obowiązujących w takich miejscach.

- My ponosimy odpowiedzialność za to, co się w zoo dzieje, ale pod warunkiem, że zwiedzający nie będą łamali barier, nie będą przechodzili za barierki czy zbaczali z alejek - podkreślił.

- Małe dziecko może wejść gdzieś, gdzie dorosły nie przejdzie; może nie rozpoznać ostrzeżenia, ale powinno być pod opieką dorosłego, który ponosi odpowiedzialność - zaznaczył.

Autor: kg\mtom / Źródło: TVN24 BiS, PAP