Dwa razy próbował dotrzeć do Syrii. Francuzi go łapali i znów wypuszczali. To on zabił księdza


Francuska prokuratura podała we wtorek, że ustaliła tożsamość jednego z dwóch napastników, którzy zaatakowali rano kościół w Normandii na północy Francji i zabili księdza. To 19-letni Adel Kermiche urodzony we Francji, znany służbom jako dżihadysta.

Prokurator ds. antyterroryzmu Francois Molins poinformował na konferencji prasowej, że tożsamość drugiego napastnika nie jest jeszcze znana.

Molins potwierdził wcześniejsze doniesienia mediów, że Adel Kermiche usiłował w ub. roku przedostać się do Syrii, a po jego powrocie do Francji w maju postawiono mu zarzuty przynależności do organizacji terrorystycznej i umieszczono w areszcie. W marcu br. areszt zamieniono warunkowo na areszt domowy, z obowiązkiem noszenia bransoletki elektronicznej. Miał zgodę na opuszczanie mieszkania na kilka godzin dziennie.

Kermiche próbował dostać się do Syrii dwukrotnie. Raz został zatrzymany w Niemczech, a drugi raz poleciał przez Szwajcarię do Turcji, gdzie został zatrzymany. Tureckie władze wydaliły go do Szwajcarii, skąd został odesłany do Francji.

Rodzina dała się oszukać

W jego rodzinnym miasteczku Saint-Etienne-de-Rouvray, gdzie razem ze wspólnikiem dokonał ataku, z ust mieszkańców padają o 19-latku sprzeczne opinie. Jeden z rozmówców radia RTL twierdził we wtorek, że wielokrotnie w rozmowach mówił on o islamie i snuł plany podobnych zamachów. - Dwa miesiące temu powiedział mi: rozwalę kościół, ale mu nie uwierzyłem - przypominał sobie młody rozmówca RTL.

Inna osoba, która go znała, mówiła z kolei radiu, że zamachowiec niczym się nie wyróżniał, "a to, co zrobił, nie ma nic wspólnego z islamem". Cytowany przez AFP sąsiad, codziennie uczęszczający do miejscowego meczetu, twierdzi, że nigdy go tam nie widział.

Dziennik "Le Parisien" i "Le Figaro" dotarły tymczasem do mieszkańców miasta, którzy powiedzieli we wtorek m.in., że "wszyscy wiedzieli, że on był jak tykająca bomba", że "był zbyt dziwny", "szalony" i "mówił do siebie".

Spójny przekazy dot. 19-latka płynie ze strony jego rodziny - pisze tymczasem "The Wall Street Journal". To krewni zgłosili zaginięcie Adela, gdy 23 marca ub. roku po rodzinnej kłótni, w której krzyczał na swojego wujka nie zgadzającego się z nim w kwestiach religijnych, wyszedł z domu i nie powiedział, dokąd zmierza. Policja odszukała go jeszcze tego samego dnia w Niemczech z ukradzionym dowodem osobistym brata. Próbował już w międzyczasie kupić bilet na samolot do Turcji.

Gdy miesiąc później stało się to samo i policja znów dostała sygnał od rodziny, wydała za nim międzynarodowy nakaz aresztowania.

Schwytany w Turcji i odesłany do kraju, w końcu się "uspokoił", zeznali we wtorek policji jego rodzice. Mieli nadzieję, że osadzenie go w areszcie, a potem warunkowe zwolnienie, pomogło mu przemyśleć jego postawę. "Dało się z nim już normalnie rozmawiać o religii, ale co teraz oczywiste - kłamał nam w żywe oczy" - powiedział cytowany przez "WSJ" wujek Kermichego.

Podkreślił, że nikt z rodziny nigdy nie wiedział, co Adel robił poza domem. Sąd zezwolił mu na poruszanie się poza nim w godz. 8.30-12.30 w tygodniu i od 14.00 do 18.00 w weekendy i państwowe święta.

Atak na kościół

19-latek zaatakował z drugim mężczyzną we wtorek o godz. 10. W kościele w Saint-Etienne-de-Rouvray uzbrojeni w noże napastnicy brutalnie zabili księdza i ranili trzy inne osoby. Policja zastrzeliła ich obu. Do ataku przyznało się tzw. Państwo Islamskie.

"WSJ" zauważa, że francuskie władze powinny wyciągnąć wnioski ze sposobu, w jaki kontrolują podejrzewanych o radykalizację muzułmanów. Jedyną instancją, która po drugiej ucieczce Adela chciała go zatrzymać na dłużej w więzieniu, była prokuratura, jednak rozprawa apelacyjna oraz późniejsze odwołanie się śledczych od apelacji przebiegły po myśli terrorysty.

Autor: adso/kk / Źródło: PAP, Wall Street Journal