Dotrzymana obietnica, ucieczka z getta i siostrzana miłość po grób. Umarli dzień po dniu

Rodzeństwo mieszkało w radomskim getcie Bundesarchiv

Sophie i Sol to pochodzące z Radomia żydowskie rodzeństwo. Tuż po wybuchu II wojny światowej 17-letnia wówczas Sophie obiecała rodzicom, że nie dopuści, by bratu stała się krzywda. W zdobytym uniformie Czerwonego Krzyża wyniosła Sola na noszach z radomskiego getta. Po wojnie razem przenieśli się do Nowego Jorku. Rozdzielili się dopiero pod koniec życia, gdy Sophie wyjechała do Izraela. Rodzeństwo zmarło w kwietniu, jedno wkrótce po drugim. Pochowano ich razem w Jerozolimie.

Sophie i Sol wychowywali się w Radomiu. Gdy wybuchła II wojna światowa, 17-letnia wówczas dziewczyna obiecała rodzicom, że nie dopuści, by cokolwiek stało się jej o cztery lata młodszemu bratu. Matka i ojciec zginęli wkrótce potem z rąk Niemców.

Pomogła młoda Polka

Córka Sophie, Felicia Mizrachi, podkreśla w rozmowie z "Jerusalem Post", że matce udało się przeżyć dzięki odwadze i pomocy mieszkańców Radomia. Sophie przyjaźniła się z młodą Polką, która pracowała w sklepie swoich rodziców. Często odwiedzali go żołnierze SS, którzy flirtowali z dziewczyną. Jeden z oficerów przychodził szczególnie często, bo szaleńczo zakochał się w Polce. Pewnego dnia dziewczyna zażądała, by pokazał siłę swoich uczuć. - Potrzebuję polskich dokumentów dla dziewczyny w moim wieku. Bez zadawania pytań - tak jej słowa relacjonuje Mizrachi.

Sophie dowiedziała się o przysłudze, jaką wyświadczyła jej polska koleżanka dopiero wtedy, gdy otrzymała papiery, umożliwiające jej swobodne opuszczanie getta.

Mniej więcej w tym samym czasie Sophie poznała dziewięć lat starszego Eliezera, właściciela sklepu monopolowego w Radomiu. Dzięki pracy miał dużo pomocnych kontaktów, załatwił Sophie uniform Czerwonego Krzyża. Dziewczyna użyła go, by w czasie pozorowanej ewakuacji medycznej wynieść brata na noszach poza getto.

Zawsze razem

Sophie, Sol i Eliezer przez kilka lat ukrywali się przed niemieckimi nazistami, kursując między Radomiem i Gdańskiem. Jak opowiada Mizrachi, chowali się, gdzie mogli: w rowach, toaletach, stodołach. Gdy wojna się skończyła, Sophie i Eliezer wzięli ślub. Wyjechali na jakiś czas do Francji, po czym przenieśli się do Stanów Zjednoczonych. Cały czas towarzyszył im Sol. Dopiero gdy małżeństwo przeniosło się do New Jersey, on zdecydował się zostać na Brooklynie. Nigdy się nie ożenił, nie miał dzieci. Biegle władał sześcioma językami, został tłumaczem.

Jak opowiada Mizrachi, matka nie zapomniała o Polce, która pomogła jej w czasach wojny. - Co kilka miesięcy wysyłała jej pieniądze, nawet kiedy sama ledwo wiązała koniec z końcem - wspomina.

Mizrachi w 1995 r. przeniosła się do Izraela. Podkreśla, że od początku namawiała matkę do tego samego, jednak Sophie zdecydowała się na ten krok dopiero w wieku 89 lat.

"Dotrzymała słowa"

W pewien kwietniowy czwartek Mizrachi dowiedziała się, że wciąż mieszkający w Nowym Jorku Sol ma raka w zaawansowanym stadium. Kilka dni później ośrodek, w którym mieszkała Sophie, powiadomił ją, że matka też nie czuje się dobrze. Kobieta spędziła z nią całą noc. Jak opowiada, matka w malignie mówiła w jidysz. Mizrachi twierdzi, że czuła, iż na drugim końcu świata umiera jej brat. W sobotę okazało się, że Sol umarł. W niedzielę odeszła Sophie. Ciało brata zostało przetransportowane do Izraela; rodzeństwo spoczęło obok siebie w czasie wspólnego pogrzebu.

- Obiecała rodzicom, że będzie się opiekować bratem do końca i dotrzymała słowa - mówi o matce Mizrachi. - Dożyłaby stu lat, ale jej misją była opieka nad bratem - dodaje.

Autor: kg//rzw / Źródło: Jerusalem Post

Źródło zdjęcia głównego: Bundesarchiv