Detroit na dnie. Powrót do glorii może zająć pół wieku


Niegdyś symbol przedsiębiorczości, dziś miasto bankrut. Detroit ogłosiło upadłość, bo od dawna zmagało się z kryzysem i wciąż powiększającym się bezrobociem. Od dekady - wzrosło ono trzykrotnie. W spłacie 18,5-miliardowego zadłużenia miasta ma pomóc m.in. zmniejszenie zasiłków i emerytur czy sprzedaż dzieł sztuki.

Detroit to upadła metropolia będąca w XX wieku symbolem amerykańskiej potęgi. To tu rozpoczęto produkcję słynnego Forda T. W Detroit zaczynali wszyscy giganci amerykańskiej motoryzacji: General Motors, Cadillac, Chrysler, a taśmy produkcyjne opuszczały masowo krążowniki szos palące dwadzieścia litrów benzyny na sto kilometrów.

- To było bardzo ważne centrum ekonomiczne, w pewnym momencie drugie najbogatsze miasto stanów zjednoczonych. Kojarzy się przede wszystkim z przemysłem samochodowym - podkreśla dr Radosław Rybkowski, amerykanista z Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Motoryzacja dała potęgę, motoryzacja doprowadziła do ruiny

Gdy w przemyśle motoryzacyjnym doszło do tąpnięcia, załamała się także gospodarka miasta. - To się musiało stać. To miasto jest większe od San Francisco, Miami i Bostonu razem wziętych. Kiedy te wszystkie firmy zaczęły upadać i przestaliśmy wytwarzać lodówki, telewizory i samochody, bo produkcja uciekła do Azji, to nastąpiły dekady powolnego upadku" - powiedział ekonomista w Ford Motor Company Waldek Raczkowski.

Dziś Detroit to zamknięte fabryki, wymarłe centrum i opuszczone dzielnice. Bezrobocie sięga 20 proc., podczas gdy średnia dla USA to 8 proc. W szczytowym okresie rozwoju miasto miało niemal dwa miliony mieszkańców. Dziś to 700 tysięcy, głównie biednych ludzi.

Detroit nie pomogło wpompowanie przez administrację Baracka Obamy miliardów dolarów w amerykański przemysł motoryzacyjny. Podczas ubiegłorocznej kampanii prezydenckiej Demokraci reklamowali się tu hasłem: "Osama nie żyje, Detroit ożyło". Nie ożyło i dziś władze muszą zapewniać, że bankructwo nie spowoduje całkowitego paraliżu miasta.

Morderstwo co godzinę

- Detroit będzie normalnie funkcjonować. Miasto nadal będzie wywiązywać się ze swoich zobowiązań, będzie płacić rachunki. Z perspektywy zwykłego obywatela nic się nie zmieni - zapewniał Kevyn Orr, szef sztabu zarządzania kryzysowego w Detroit. W obliczu plagi przestępczości trudno jednak uwierzyć w jego słowa.

Policja nie jest w stanie zapewnić mieszkańcom bezpieczeństwa, bo na posterunkach pracuje niewystarczjąca liczba funkcjonariuszy. Średni czas oczekiwania na interwencję patrolu wynosi 58 minut, podczas gdy średnia dla USA wynosi 11 minut. Jak powiedział w TVN24 Rafał Wojda, wiele publicznych parków jest zamykanych na noc, by nie doszło tam do zabójstw i rabunków.

W ubiegłym roku dokonano w mieście 1,7 tys. morderstw - najwięcej od 20 lat. Praktycznie co godzinę policja otrzymuje zgłoszenie o napadzie, pobiciu lub morderstwie.

Cięcia w emeryturach i dramatyczne rozmowy

Od 2008 roku Detroit wydaje rocznie około 100 mln dolarów więcej niż przynoszą dochody. W ramach oszczędności nie działa już 40 proc. oświetlenia ulicznego.

Sąd federalny, który całkowicie przejmie władzę nad samorządowymi finansami, może umorzyć część gigantycznego długu Detroit. Reszta zostanie spłacona ze sprzedaży miejskiego majątku. Pod młotek ma nawet pójść kolekcja dzieł sztuki z lokalnego muzeum z wartym fortunę autoportretem Vincenta Van Gogha.

Kolejnym z pomysłów jest cięcie świadczeń emerytalnych i socjalnych, co już wzbudza protesty mieszkańców. - Detroit nie jest w stanie zebrać wystarczających podatków - oświadczył gubernator stanu Michigan Rick Snyder.

Miasto wróci na prostą. Za 50 lat.

Najbardziej dramatycznie zapowiadają się jednak negocjacje z funduszami emerytalnymi, które zainwestowały w miejskie obligacje, a od których zależy wysokość emerytur pracowników miasta. Orr proponował za każdego dolara 10 centów, co oznaczałoby de facto, że emeryci dostaliby 10 proc. spodziewanych w ramach planów emerytalnych środków.

Eksperci szacują, że miasto stanie na nogi w ciągu około 50 lat. - Amerykanie są bardziej pomysłowi od Europejczyków. Jeśli pozwoli się nam się być kreatywnymi i tworzyć, to Detroit się odrodzi - uważa Raczkowski.

Autor: rf\mtom / Źródło: tvn24.pl, CNN, Reuters, PAP

Tagi:
Raporty: