"Ci ludzie stanowią przyszłość kraju". Bronią ustawy imigracyjnej chroniącej "dreamersów"

[object Object]
"USA są krajem imigrantów, ale nie nielegalnych imigrantów" [materiał "Faktów z Zagranicy"]Katarzyna Kolenda-Zaleska | TVN24 BiS
wideo 2/2

Kilku Republikanów, w tym przewodniczący Izby Reprezentantów Paul Ryan, zaapelowało do prezydenta Donalda Trumpa, by nie anulował ustawy chroniącej tak zwanych dreamersów, czyli osoby, które przybyły do USA jako dzieci nielegalnych imigrantów. W obronie młodych ludzi wystąpili również amerykańscy biznesmeni.

Status "dreamersów" reguluje ustawa wprowadzona za prezydentury Baracka Obamy, która chroni ich przed deportacją.

Decyzja w sprawie zmiany prawa

Trump ma podjąć wkrótce decyzję w sprawie ewentualnej zmiany tego prawa, dotyczącego blisko 800 tysięcy osób. Rzeczniczka Białego Domu Sarah Huckabee Sanders poinformowała podczas piątkowego briefingu dla prasy, że prezydent ogłosi decyzję w tej sprawie we wtorek. Odmówiła jednak odpowiedzi na pytanie, czy obecna administracja uważa osoby, które zostały przywiezione do USA jako dzieci i wychowane w tym kraju, za Amerykanów, czy cudzoziemców.

Nie jest jasne, jakie stanowisko zajmie Trump, który powiedział do dziennikarzy zebranych w Gabinecie Owalnym: - Kochamy dreamersów.

Obrona ustawy Obamy

W obronie ustawy z czasów Obamy wystąpili w piątek przewodniczący Izby Reprezentantów Paul Ryan i republikański senator Orrin Hatch, którzy - jak pisze Reuters - dołączyli do rosnącej grupy Republikanów przeciwnych deportowaniu "dreamersów".

- To są dzieciaki, które nie znają innego kraju, które zostały tu przywiezione przez rodziców i nie mają innego domu. I dlatego uważam, że musimy znaleźć ustawowe rozwiązanie - argumentował Ryan.

Głos Zuckerberga

W obronie młodych ludzi, którym grozi deportacja, jeśli Trump odwoła ustawę Obamy, wystąpili też prominentni biznesmeni, między innymi szef Facebooka Mark Zuckerberg, który napisał na swoim profilu: "Ci młodzi ludzie stanowią przyszłość naszego kraju i naszej gospodarki. To są nasi przyjaciele i nasze rodziny, uczniowie i młodzi liderzy naszych społeczności".

Zabierze głos, "jeśli zagrożone będą amerykańskie wartości"

Podczas swojej ostatniej konferencji prasowej w Białym Domu Obama oświadczył, że po złożeniu urzędu chce unikać komentowania polityki, ale zabierze głos, jeśli zagrożone będą fundamentalne amerykańskie wartości.

Podkreślił również, że nie będzie milczał, jeśli nowa administracja będzie usiłowała przeforsować decyzję o deportacji dzieci nielegalnych imigrantów, które wychowały się w USA. - To zasługiwałoby na to, bym zabrał głos - powiedział. Obama już wcześniej apelował do prezydenta elekta Donalda Trumpa, by tego nie robił.

Ujawnili się, płacili podatki

"Dreamersi" to osoby w wieku kilkunastu lub dwudziestu kilku lat, które zostały nielegalnie przywiezione do USA jako dzieci i którym Obama przyznał na mocy dekretu prezydenckiego z 2012 roku czasową ochronę przed deportacją oraz pozwolenia na pracę.

Mimo swego nielegalnego statusu "dreamersi" ujawnili się, by otrzymać ochronę i płacić podatki. Otrzymali karty ubezpieczenia społecznego, co oznacza, że trafili do federalnej bazy danych. Służbom imigracyjnym bardzo łatwo byłoby teraz te osoby namierzyć i deportować.

Podczas kampanii Trump zapowiadał deportację wszystkich nielegalnych imigrantów, których liczbę w Stanach Zjednoczonych szacuje się na około 11 milionów.

Autor: kb//now / Źródło: PAP