Włochy: autobus spadł z 30 metrów. Lista ocalałych liczy 10 osób. Niemal 40 zginęło

Aktualizacja:

10 osób przeżyło tragiczny wypadek autokaru we Włoszech, który przebił barierki na wiadukcie autostrady i spadł pionowo 30 metrów w dół, w pobliżu miejscowości Avellino. Na miejscu zginęło 37 osób. Nie ma informacji o tym, aby wśród ofiar byli Polacy.

Do wypadku autobusu we Włoszech doszło w niedzielę w nocy. Początkowo informowano o śmierci 36 osób. Do szpitali trafiło też kilkunastu rannych. Jeden z nich zmarł po kilku godzinach. Następnie pod wrakiem autobusu znaleziono zwłoki przygniecionego pasażera. Tym samym bilans ofiar wzrósł do 38, o czym w poniedziałek nad ranem zaczęły informować włoskie media.

O godzinie dziewiątej rano policja miała opublikować listę ofiar wypadku. Jednak jak poinformowała I Radca Ambasady RP w Rzymie, Agnieszka Hoppen-Klikowicz, zamiast tego opublikowano listę ocalałych, która liczy dziesięć nazwisk. Spis zabitych ma zostać ujawniony później, po zidentyfikowaniu ciał.

Około południa Ministerstwo Transportu podało, że ofiar jest 39. Według agencji Ansa, miejscowe władze nadal podają informację o 38.

Tragiczny powrót z wycieczki

Wszystko wskazuje na to, że autokarem podróżowali tylko mieszkańcy z okolic Neapolu. - Według nieoficjalnych informacji na 99 procent nie powinno być obywateli polskich wśród ofiar - powiedziała Hoppen-Klikowicz.

Autokarem podróżowało ok. 50 osób pochodzących z okolic Neapolu, w tym wiele dzieci. Włoskie media informowały, że autokar wiózł pielgrzymów, którzy odwiedzili miejsca związane ze świętym Ojcem Pio, m.in. miejsce jego urodzenia - miejscowość Pietrelcina.

Z kolei agencja AP powołała się na reportera włoskiego radia, któremu władze przekazały, że pasażerowie jechali z miejscowości wypoczynkowej Telese Terme, znanej ze źródeł termalnych.

Było 11 rannych

11 osób udało się wydostać z autokaru: sześć kobiet, dwóch mężczyzn i troje dzieci. Z ciężkimi obrażeniami zostali oni przewiezieni do szpitala. Stan dwóch z tych osób był określany jako krytyczny. Jedna z nich zmarła.

Fotoreporter ANSY relacjonował, że sytuacja na miejscu wypadku była dramatyczna. Ratownicy rozcinali karoserię, aby dostać się do wnętrza wraku. Co jakiś czas przerywali pracę, by móc usłyszeć, czy nikt nie wzywa pomocy.

- Naszym priorytetem jest udzielenie pomocy rannym - mówił rzecznik policji.

Z powodu wypadku zamknięta została autostrada A16 łącząca Neapol z Bari.

Uderzył w kilka samochodów

Przed przebiciem barierki autokar uderzył w kilka samochodów, które zwolniły z powodu tworzącego się na autostradzie korka. Nie sprecyzowano czy kierowcy lub pasażerowie samochodów zostali poszkodowani. Według świadków w autokarze mogły wystąpić problemy z hamulcami. Inni twierdzą, że chwilę przed wypadkiem słyszeli huk, taki jak podczas eksplozji opony. Lokalne media nie wykluczają również zaśnięcia kierowcy. Na tym odcinku dochodziło w przeszłości do poważnych wypadków. Niektórzy świadkowie mówili, że pojazd jechał z normalną prędkością, po czym nagle gwałtownie skręcił i uderzył w samochody.

Niedzielny wypadek jest jednym z najtragiczniejszych z udziałem autokaru, do których doszło w minionych latach w Europie; w marcu 2012 roku w Szwajcarii w wypadku belgijskiego autokaru zginęło 28 osób, w tym 22 dzieci.

Autor: db,mk//kdj/zp/iga / Źródło: PAP, ansa.it, BBC News, CNN