Arabska koalicja rusza na pomoc prezydentowi. Amerykanie udzielają wsparcia w Jemenie


Arabia Saudyjska i jej sojusznicy z Zatoki Perskiej rozpoczęli operację wojskową w Jemenie, w tym naloty na cele szyickich rebeliantów z ruchu Huti, którzy prowadzą ofensywę na Aden na południu i kontestują legalność władzy prezydenta. Według telewizji Al-Arabija w operacji ma wziąć udział 100 saudyjskich samolotów i 150 tys. żołnierzy z tego kraju.

Władze Arabii Saudyjskiej, Zjednoczonych Emiratów Arabskich, Kuwejtu, Bahrajnu i Kataru poinformowały w czwartek we wspólnym oświadczeniu, że zdecydowały się działać, aby chronić Jemen przed - jak to nazwały - agresją ze strony milicji Huti - podała oficjalna saudyjska agencja prasowa.

Według telewizji Al-Arabija w nalotach mają brać też udział maszyny marokańskie, jordańskie i sudańskie. Egipt, Pakistan, Jordania i Sudan mają też być gotowe do udziału w ofensywie lądowej. Ambasador Arabii Saudyjskiej w USA Adel al-Dżubeir powiedział dziennikarzom, że koalicja państw połączyła siły w kampanii wojskowej w celu "ochrony i obrony prawowitego rządu" prezydenta Jemenu gen. Abd ar-Raba Mansura al-Hadiego. Saudyjski dyplomata nie chciał podać żadnych informacji na temat losu prezydenta Jemenu.

Groźba "wielkiej wojny"

Na razie niewiele wiadomo na temat szczegółów operacji pod dowództwem Saudyjczyków. Koalicja zakomunikowała, że przestrzeń powietrzna Jemenu to "strefa o ograniczonym ruchu lotniczym". Z kolei nadawana przez Huti telewizja Al-Masira poinformowała, że celem ataków były północne przedmieścia stolicy kraju, Sany. W nalotach zginęło kilkadziesiąt osób - podała telewizja. Tymczasem wysoki rangą przedstawiciel ruchu Huti powiedział w czwartek, że saudyjskie naloty są równoznaczne z agresją na Jemen i ostrzegł, że wywołają "wielką wojnę" w regionie.

Nieoficjalne wsparcie USA

Prezydent USA Barack Obama zatwierdził logistyczne i wywiadowcze wsparcie dla dowodzonej przez Arabię Saudyjską operacji wojskowej w Jemenie wymierzonej w szyickich rebeliantów z ruchu Huti - poinformował w środę wieczorem czasu waszyngtońskiego Biały Dom.

W oświadczeniu zastrzeżono jednak, że siły USA "nie biorą bezpośredniego udziału w operacji wojskowej w Jemenie". Jak dodano, Stany Zjednoczone uważnie monitorują zagrożenia ze strony filii Al-Kaidy w Jemenie i "będą dalej podejmowały konieczne działania w celu likwidowania stałych zagrożeń".

Walka o władzę

W Jemenie walka o władzę między Hadim a ugrupowaniem Huti trwa od kilku miesięcy. Huti są wspierani przez szyicki Iran, a prezydent Hadi przez kraje Zatoki Perskiej, w tym sunnicką Arabię Saudyjską. Nie wiadomo jednak, co dzieje się z jemeńskim prezydentem w momencie, gdy Huti prowadzą ofensywę na Aden. Doradcy prezydenta twierdzą, że przeniósł się on do innego pałacu w innej części miasta, lecz nie wiadomo, czy w nim pozostał. Siły bezpieczeństwa i przedstawiciele władz portu Aden utrzymują, że prezydent opuścił kraj drogą morską. Niektóre jemeńskie media informowały w środę, że prezydent Hadi mógł się udać do Arabii Saudyjskiej

[object Object]
Amerykanie przejęli okręt z bronią na Morzu ArabskimUS Navy
wideo 2/13

Autor: dln//rzw / Źródło: PAP

Źródło zdjęcia głównego: US Department of Defense

Tagi:
Raporty: