Anonymous umieścili w sieci nazwiska północnokoreańskiej "elity"

Anonymous Korea zagrali na nosie Kimowi po raz kolejnyTwitter(CC-BY SA)

Hakerzy określający siebie mianem Anonymous Korea, którzy kilka dni temu przejęli kontrolę nad serwisem propagandowym reżimu w Pjongjang, opublikowali w sieci nazwiska ponad 6 tys. osób zarejestrowanych w państwowym serwisie Kim Dzong Una. Nazwiska w ogromnej większości należą do północnokoreańskiej elity.

Przed kilkoma dniami hakerzy przejęli kontrolę nad całym systemem propagandowym Pjongjangu, skupionym wokół strony Uriminzokkiri. Anonymous oznajmili wtedy, że zdobyli dane dotyczące kont 15 tysięcy osób zarejestrowanych na Uriminzokkiri.

Seul bada listę. Szuka też "swoich"

W sobotni wieczór poinformowali, że do sieci trafiła pierwsza część listy ludzi zarejestrowanych na rządowym portalu Pjongjangu. Południowokoreańska agencja Yonhap pisze, że chodzi o dokładnie 6216 nazwisk. Większość z nich z pewnością określa tożsamość północnokoreańskiej "elity", bo dostęp do internetu w kraju Kim Dzong Una ma tylko garstka wybranych.

Z "prezentu" od hakerów korzysta już Seul, choć jego wywiad nie zwraca uwagi tylko na te nazwiska, które mogą doprowadzić do pozyskania większej wiedzy o działaniu reżimu Kim Dzong Una, ale też śledzi własnych obywateli. Agencja Yonhap pisze bowiem, że wśród upublicznionych danych znajdują się też nazwiska obywateli Korei Południowej.

10 lat propagandy w internecie

Strona Uriminzokkiri działa od kwietnia 2003 roku i przez półtora roku - do listopada 2004 - mogli się na nią logować wszyscy chętni, w tym Koreańczycy z Południa. Potem ich dostęp do strony został zablokowany przez reżim Kim Dzong Ila (ojca Kim Dzong Una - red.).

Teraz, po atakach hakerów z grupy Anonymous, Seul chce sprawdzić własnych obywateli i "prześwietlić" ich działalność w ostatnich latach - w internecie i poza nim.

Organizacje pozarządowe na półwyspie zwracają już uwagę na to, że w tej sytuacji tym "złym" może się okazać właśnie Seul, który rozpocznie "polowanie" na agentów i zacznie stosować represje wobec własnych obywateli. Ci mogą bowiem odpowiadać przed sądem za kontaktowanie się ze stroną północnokoreańską na mocy ustawy o bezpieczeństwie narodowym, która przewiduje cały wachlarz kar za "zdradę" Seulu.

"Szpiedzy" przemysłowi sprzedawali dane Kimowi

Informacje o opublikowaniu przez Anonymous Korea nazwisk korzystających ze strony Uriminzokkiri zbiegły się z rewelacjami z Chin. Tam wywiad południowokoreański zidentyfikował trzech obywateli Korei Południowej, którzy przez lata mieli sprzedawać hakerom z północy dane dotyczące firm i osób prywatnych z południa.

Według informacji podanych przez śledczych, chodzi o "miliony dokumentów i danych", które przedostały się do Pjongjangu. Seul chce jak najszybciej znaleźć "szpiegów" i rozpocząć ich przesłuchania.

Korea Południowa ogłosiła w ostatnich tygodniach, że wzmocni swoje systemy informatyczne po tym, jak hakerzy z północy doprowadzili pod koniec marca do wielkiej przerwy w dostawie elektryczności i w Seulu i po swoim największym tego typu ataku w historii doprowadzili m.in. do przerw w działaniu kilku banków i stacji telewizyjnych.

Autor: adso/tr / Źródło: Yonhap, tvn24.pl

Źródło zdjęcia głównego: Twitter(CC-BY SA)

Raporty: