Potężna eksplozja i strzały w Ankarze. Zabici i ranni

Aktualizacja:

W centrum stolicy Turcji Ankary doszło w niedzielę do wybuchu. Turecka telewizja NTV informuje o "wielu zabitych". Według najnowszych doniesień zginęły 34 osoby, a 125 zostało rannych - to bilans, jaki przedstawił turecki minister zdrowia. Dodał, że wśród ofiar jest co najmniej jeden lub dwóch sprawców ataku.

Turecki "Hurriyet" informuje, że do eksplozji doszło w pobliżu budynku ministerstwa edukacji w dzielnicy Kızılay około godziny 18.35 czasu lokalnego.

Ostateczna liczba poszkodowanych osób nie jest na razie znana. Według najnowszych doniesień zginęły 34 osoby, a 125 trafiło do szpitala. To bilans przedstawiony przez tureckiego ministra, który dodał, że wśród ofiar śmiertelnych jest co najmniej jeden lub dwóch sprawców ataku.

Tureckie media podają, że w pobliżu przystanku autobusowego eksplodował wypełniony materiałami wybuchowymi samochód.

CNN Turk i telewizja NTV poinformowały, że po tym, jak w mediach społecznościowych pojawiły się zdjęcia z ataku sąd w Ankarze nakazał zablokowanie dostępu do Facebooka, Twittera i innych stron internetowych.

Kto stoi za atakiem?

Do zamachu na razie oficjalnie nikt się nie przyznał. Reuters podaje, powołując się na źródło w siłach bezpieczeństwa, że wstępne ustalenia wskazują, iż atak został przeprowadzony przez bojowników PKK lub powiązaną z nimi grupą.

PKK, która domaga się większej autonomii dla Kurdów w Turcji, jest uznawana przez UE i USA za organizację terrorystyczną. Bojownicy organizacji chwycili za broń w 1984 roku i szacuje się, że od tego czasu w konflikcie kurdyjsko-tureckim zginęło ok. 40 tys. osób, głównie kurdyjscy rebelianci.

Spalone samochody, dym i strzały

Zgodnie z relacjami świadków niedzielnej eksplozji na miejscu widać dużo wraków spalonych samochodów.

Według przedstawiciela tureckich sił bezpieczeństwa po wybuchu słychać było odgłosy strzelaniny. Jak mówią świadkowie, dym unoszący się nad miejscem eksplozji, widać z odległości około 2,5 km.

Po ataku prewencyjnie ewakuowano plac Kizilay, który jest jednym z głównym węzłów komunikacyjnych stolicy Turcji. Władze obawiały się kolejnego zamachu.

Stan zagrożenia

To już kolejny poważny zamach w stolicy Turcji od października 2015 r.

10 października w krwawym ataku na dworzec zginęło ponad sto osób. Niecały miesiąc temu w centrum Ankary doszło do zamachu z użyciem samochodu pułapki. Zginęło wówczas 29 osób. Przyznała się organizacja Sokoły Wolności Kurdystanu (TAK), powiązana z zakazaną w Turcji Partią Pracujących Kurdystanu (PKK). Zagrożenie istnieje także ze strony tzw. Państwa Islamskiego, które od czerwca przeprowadziło co najmniej cztery zamachy bombowe w Turcji, m.in. w Ankarze i Stambule. Lokalne ugrupowania dżihadystyczne i lewicowi radykałowie także w przeszłości dokonywali zamachów w kraju. Turcja, członek NATO, staje w obliczu licznych zagrożeń dla swego bezpieczeństwa. Kraj należy do dowodzonej przez USA koalicji zwalczającej IS w Syrii i Iraku. Walczy też na własnym terenie, w jego części południowo-wschodniej, z bojownikami PKK. W lipcu ubiegłego roku załamały się rozmowy i zerwany został rozejm między bojownikami PKK a tureckimi siłami bezpieczeństwa.

Autor: kg//gak / Źródło: Hurriyet, PAP, Reuters