Linie lotnicze podliczyły pasażera za "żart" o bombie. Pokaźna suma

Z powodu żartu samolot linii Small Planet musiał przymusowo wylądować w Burgas

Polak, który na pokładzie samolotu lecącego do Egiptu powiedział, że ma bombę, zostanie obciążony kosztami w wysokości około 30 tys. euro - poinformowała linia lotnicza Small Planet. Złożyła również zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa.

67-latek podczas lotu z Warszawy do Hurghady 19 listopada powiedział stewardesom, że ma przy sobie ładunek wybuchowy. Pasażer poinformował później załogę, że był to tylko żart, ale dla bezpieczeństwa wszystkich podróżnych rozpoczęto wszystkie procedury bezpieczeństwa.

Samolot musiał przymusowo lądować na lotnisku w bułgarskim Burgas. Przedstawiciele linii lotniczych Small Planet poinformowali, że pasażer zostanie obciążony kosztami za przerwany lot. Według wstępnych szacunków, spółka poniosła straty w wysokości około 30 tys. euro. Jak przekazał w komunikacie przedstawiciel linii, na tę sumę składają się m.in. opłaty lotniskowe, podatki pasażerskie, koszty przelotu oraz opłaty nawigacyjne, paliwo, koszty dodatkowe samolotu wraz z załogą oraz koszty opieki nad pasażerami w porcie lotniczym Burgas oraz Hurghadzie. Przedstawiciele linii lotniczej zaznaczyli, że kwota może ulec zmianie.

"Small Planet Airlines sp. z o.o zastosuje wszystkie możliwe środki prawne, aby uzyskać zwrot poniesionych na skutek wywołania fałszywego alarmu bombowego kosztów" - przekazano w oświadczeniu.

Linia lotnicza poinformowała również, że we wtorek zostało zgłoszone zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa.

Alarm bombowy

Airbus A320 ze 161 osobami na pokładzie, należący do polskich czarterowych linii lotniczych Small Planet, lecący z Warszawy do Hurghady, wylądował w Burgas o godz. 5.48 (godz. 4.48 czasu polskiego). Tamtejsze lotnisko natychmiast zamknięto. Alarm bombowy ogłoszono, kiedy samolot znajdował się w bułgarskiej przestrzeni powietrznej. Pasażerowie opuścili maszynę i zostali wprowadzeni do sali tranzytowej lotniska, gdzie sprawdzono ich dokumenty i bagaże. Z Sofii sprowadzono ekipę służby operacyjno-technicznej bułgarskiego MSW, która skontrolowała samolot. Linie lotnicze Small Planet wysłały drugi samolot, który przyleciał do Burgas i przewiózł pasażerów do Hurghady. Badania wykazały, że mężczyzna miał we krwi mniej niż 0,5 promila alkoholu. W poniedziałek po wpłaceniu kaucji został wypuszczony z bułgarskiego aresztu. Za fałszywy alarm o bombie grozi mu od 3 do 15 lat więzienia.

Autor: js/j / Źródło: tvn24.pl, PAP