Jarosław Kaczyński i Grzegorz Napieralski zaskarżyli do Sądu Najwyższego decyzję Państwowej Komisji Wyborczej o odrzuceniu ich sprawozdań finansowych z wyborów prezydenckich. Tymczasem Krajowe Biuro Wyborcze ostrzega, że środki na kampanię, które zostały pozyskane z naruszeniem prawa mogą przepaść na rzecz Skarbu Państwa.
- Jestem bardzo zdziwiony, że nasze sprawozdanie zostało odrzucone. Moim zdaniem w tym szaleństwie jest metoda. Jestem przekonany, że to uderzenie dotyczy przede wszystkim dużych partii - Prawa i Sprawiedliwości, Sojuszu Lewicy Demokratycznej - tej opozycji, która zaczyna być opozycją - powiedział Stanisław Kostrzewski, pełnomocnik finansowy komitetu wyborczego Jarosława Kaczyńskiego.
Jak poinformowała PKW, sprawozdanie komitetu Kaczyńskiego zostało odrzucone "wskutek spłaty przez osoby fizyczne z własnych środków zobowiązań komitetu wyborczego, co jest równoznaczne z udzielaniem komitetowi pożyczek pozabankowych".
Jestem bardzo zdziwiony, że nasze sprawozdanie zostało odrzucone. Moim zdaniem w tym szaleństwie jest metoda. Jestem przekonany, że to uderzenie dotyczy przede wszystkim dużych partii - Prawa i Sprawiedliwości, Sojuszu Lewicy Demokratycznej - tej opozycji, która zaczyna być opozycją Stanisław Kostrzewski, pełnomocnik finansowy komitetu wyborczego Jarosława Kaczyńskiego
Zakupy na faktury
Kostrzewski zapewnił, że jedynym źródłem finansowania kampanii prezydenckiej Kaczyńskiego były środki przekazane z rachunku bankowego funduszu wyborczego Prawo i Sprawiedliwość na rachunek bankowy komitetu wyborczego Kaczyńskiego.
- Przelana została kwota 14,6 miliona złotych. W całej tej kwocie PKW - mimo stwierdzenia przez biegłych księgowych braku jakichkolwiek uchybień - znalazła kwotę 7 tys. złotych, które uznano za pożyczkę od osób fizycznych - powiedział Kostrzewski.
Jak tłumaczył, na zakwestionowaną kwotę składa się m.in. zakup pieczątek (517 złotych), kwiatów (484 zł), kanapy do Centrum Informacyjnego "Europejski" (sztabu PiS - 3 tys. zł), fotela (2 tys. złotych) karty telefonicznej (205 zł) i jednego aparatu telefonicznego (359 zł).
- Najprostszy przykład: dopiero po zarejestrowaniu komitetu wyborczego i otrzymaniu z PKW stosownego pisma mogę założyć konto bankowe komitetu. Żeby podpisać umowę z bankiem, muszę dysponować już pieczątką komitetu wyborczego i swoją, jako pełnomocnika. W związku z tym pracownik za 300 złotych zamawia pieczątkę i płaci przelewem. PKW twierdzi, że to była pożyczka u naszego pracownika na rzecz komitetu, bo myśmy to wykazali (w rachunkach) i pracownikowi zwrócili - powiedział Kostrzewski.
Podkreślił, że wszystkie zakupy zostały dokonane na fakturę komitetu wyborczego. A środki - w oparciu o dokumenty księgowe - zostały zwrócone tym osobom przelewem z funduszu komitetu Jarosława Kaczyńskiego.
"Powinniśmy być świętsi od papieża"
Jako komitet wyborczy powinniśmy być świętsi od papieża. Wszystkie wydatki, które były w sposób bezpośredni czy pośredni związane z działaniami wyborczymi, były ewidencjonowane w ciężar kampanii wyborczej. Wszystkie działania, które prowadziliśmy, były odzwierciedlone fakturami, rachunkami na komitet wyborczy Szef sztabu wyborczego Napieralskiego Marek Wikiński
Z postanowieniem PKW nie zgadza się też szef sztabu wyborczego Napieralskiego, Marek Wikiński. - Jako komitet wyborczy powinniśmy być świętsi od papieża. Wszystkie wydatki, które były w sposób bezpośredni czy pośredni związane z działaniami wyborczymi, były ewidencjonowane w ciężar kampanii wyborczej. Wszystkie działania, które prowadziliśmy, były odzwierciedlone fakturami, rachunkami na komitet wyborczy - powiedział Wikiński.
Podkreślił też, że sprawozdanie wyborcze Napieralskiego było wcześniej badane przez Fundację Batorego i nie dopatrzyła się ona tam "żadnych uchybień".
PKW poinformowała, że odrzuciła sprawozdanie, bo komitet wyborczy Napieralskiego przyjął "wartość niepieniężną w postaci prawa do umieszczenia na jego stronie internetowej nazwy i logo partii politycznej".
- Jaki jest dowód na to, że logo SLD było wartością dodaną dla Grzegorza Napieralskiego? A może jest zupełnie odwrotnie - może to Grzegorz Napieralski jest wartością dodaną dla SLD? - pytał Wikiński.
"Sędziowie przyznają nam rację"
Zastrzeżenie PKW wzbudziło też wydatkowanie przez komitet kandydata lewicy środków finansowych na cele niezwiązane z wyborami. SLD tłumaczy, że miało to miejsce w związku z wizytą Napieralskiego w Ośrodku dla Ofiar Przemocy w Rodzinie "DOM", gdzie wręczył on zakupione wcześniej upominki dla dzieci - tornistry, pieluchy itp. na kwotę ok. 1000 zł.
A zgodnie z prawem, nie mógł dokonać zakupu tych rzeczy z własnych środków, ponieważ trwała kampania wyborcza.
Wikiński zastrzeżenia PKW nazywa "wierutną bzdurą". - Spotkanie, w którym uczestniczył kandydat, było elementem tzw. "eventu". Widać, że panowie z PKW są oderwani od realiów życia, skoro mają wątpliwości w sprawie takich rzeczy - stwierdził szef sztabu Napieralskiego. I dodał: - Jestem przekonany, że sędziowie SN wgłębią się w intencję ustawodawcy i przyznają nam rację.
Prawo do odwołania
Tymczasem Krzysztof Lorentz z Krajowego Biura Wyborczego ostrzegł, że konsekwencją naruszeń prawa w związku z finansowaniem kampanii może być przepadek na rzecz Skarbu Państwa środków, które zostały pozyskane z naruszeniem przepisów.
Przypomniał, że zgodnie z prawem komitety, które nie zgodziły się z decyzją PKW odwołały się do SN (w sumie PKW odrzuciła sprawozdania wyborcze dziewięciu komitetów wyborczych, w tym Kaczyńskiego i Napieralskiego).
- Sprawy są w toku, więc nie omawiamy ich szerzej, niż jest to zawarte w uzasadnieniach uchwał przyjętych przez PKW - zaznaczył Lorentz.
Źródło: PAP, lex.pl