Uratowany pasażer: poziom wody wzrastał tak szybko, że niektórzy nie mogli sobie poradzić


- Pasażerom kazano włożyć kamizelki ratunkowe i skakać. Woda była bardzo zimna, a ja chciałem przeżyć - opowiada jeden z uratowanych pasażerów południowokoreańskiego promu. Statek zatonął w środę u południowo-wschodnich wybrzeży Korei Płd.

Jak podały władze Korei Południowej, wśród 459 osób na pokładzie promu było 325 uczniów szkół średnich. Jednym z uratowanych licealistów jest Lim Hyung Min, który w wywiadzie dla południowokoreańskiej telewizji YTN, mówił, że tuż przed tym jak prom zaczął tonąć można było poczuć wstrząs.

Jak mówił, pasażerom kazano włożyć kamizelki ratunkowe i skakać do wody. - Musiałem trochę podpłynąć do łodzi ratunkowej - relacjonował. - Woda była bardzo zimna, a ja chciałem przeżyć - mówił.

Inny pasażer, Kim Seung Mok, dodał, że mimo starań jego oraz innych pasażerów, nie udało im się dostać do kilku osób na jednym z pokładów. - Zostałem do ostatniej chwili, aby pomóc w ewakuacji ludzi, ale poziom wody wzrastał tak szybko, że niektórzy nie mogli sobie poradzić - mówił.

Według przedstawiciela służb ratunkowych woda w miejscu, gdzie doszło do wypadku, miała temperaturę około 12 stopni Celsjusza; była na tyle zimna, by spowodować hipotermię po przebywaniu w niej od 1,5 godziny do 2 godzin.

"Miałam wrażenie, że moje serce przestanie bić"

Rodzice licealistów, którzy płynęli promem, są w szoku.

- Nie potrafię nawet opisać tego, co teraz czuję. Jestem bardzo zdenerwowany. Nawet dla specjalnie wyszkolonych żołnierzy chwile spędzone na otwartym morzu byłyby bardzo trudne. Nie chcę myśleć, jakim szokiem to było dla tych dzieci. Jestem pewien, że czują się zdruzgotane - mówił Park Eun-ho, ojciec 18-letniego pasażera.

- Miałam wrażenie, że moje serce za chwilę przestanie bić. Nie mogę tego opisać słowami. Nie mogę nawet o tym mówić - dodawała Kim Soo-Bin, matka innego ucznia.

Rośnie liczba ofiar

W czasie akcji ratunkowej prowadzonej przez służby, statek powoli przechylał się na bok. Jak podaje agencja Yonhap, po dwóch godzinach niemal całkowicie zakrył się wodą. Na powierzchni widać jedynie biało-niebieski fragment jego kadłuba.

Na razie nie ma dokładnych informacji co do liczby poszukiwanych pasażerów. Agencja Associated Press, powołując się na anonimowego przedstawiciela rządu w Seulu, informuje o 295 zaginionych ludziach, agencja Yonhap pisze o 290 poszukiwanych, a Reuters o ponad 300.

W katastrofie zginęły co najmniej cztery osoby. Dwie ofiary śmiertelne to kobiety należące do załogi, a trzecią ofiarą jest najprawdopodobniej uczeń szkoły średniej. Czwartej nie zidentyfikowano.

Trwa akcja ratownicza

W akcji ratowniczej bierze udział 18 śmigłowców i około 40 jednostek pływających w tym okręty straży przybrzeżnej. Ratownicy obawiają się, że wiele osób może być uwięzionych wewnątrz statku. Istnieje też możliwość, że część z rozbitków została uratowana przez małe łodzie rybackie, jednak te informacje nie zostały potwierdzone.

Jednostka nadała sygnał mayday około godz. 9 czasu miejscowego (godz. 2 w Polsce), gdy prom przebywał w odległości ok. 3 km na południowy zachód od wyspy Gwanmae.

Autor: db\mtom / Źródło: CNN