Za pieniądze udawali Polaków. Ukraińcy ustalili organizatora "protestu"

[object Object]
Demonstrację zorganizowano w Rawie RuskiejFacebook/Польський Львів
wideo 2/2

Zleceniodawcą blokady granicy między Ukrainą i Polską, w której uczestniczyli ludzie podający się za przedstawicieli polskiej mniejszości, był przywódca radykalnej ukraińskiej organizacji "Nadżak" Mykoła Dulski – podała Służba Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU).

- Dulski jest znanym agentem wpływu rosyjskich służb specjalnych, który za pieniądze prowadzi od 2015 roku aktywną działalność antyukraińską – oświadczyła SBU, dodając, że jest on poszukiwany przez ukraińskie władze i ukrywa się w Rosji. Według SBU zarówno przeprowadzony w środę po północy ostrzał polskiego konsulatu w Łucku, jak i zorganizowana tego samego dnia w godzinach porannych akcja "Polaków" na trasie do granicy to dwie części jednej akcji, zorganizowanej przez rosyjskie służby specjalne. - Czas i sposób przeprowadzenia tych akcji świadczą o koordynacji obu prowokacji w celu zaostrzenia międzypaństwowych stosunków ukraińsko-polskich oraz sytuacji operacyjnej wewnątrz państwa (ukraińskiego) – głosi komunikat.

W sprawie przesłuchano ponad 100 świadków. W czwartek wieczorem lokalna prokuratura poinformowała o zatrzymaniu dwóch mieszkańców Kijowa.

Jak podano, toczy się przeciwko nim śledztwo z paragrafów o zamachu na integralność terytorialną państwa oraz o naruszeniu równych praw obywateli ze względu na ich przynależność rasową i narodową. Więcej szczegółów nie podano.

30 złotych za udawanie Polaka

W środę około 150 osób zablokowało trasę między Lwowem a prowadzącym do Polski przejściem granicznym Rawa Ruska-Hrebenne, domagając się m.in. "zaprzestania ludobójstwa Polaków". Szef Służby Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) w obwodzie lwowskim Wiktor Andrejczuk mówił wówczas, że za tymi wydarzeniami stoją rosyjskie służby specjalne.

Policja ustaliła, że wśród demonstrantów, którzy twierdzili, że są przedstawicielami żyjącej na Ukrainie mniejszości polskiej, Polaków nie było. Niemniej podczas blokady, którą zorganizowano we wsi Grzęda, pojawiły się transparenty z polskimi napisami.

- Doskonale rozumiemy, że za tymi wydarzeniami stoją rosyjskie służby specjalne - oświadczył Andrejczuk.

- Były tam plakaty, na których domagano się zaprzestania ludobójstwa Polaków, ale ja tam Polaków nie widziałem. Widziałem za to naszych klientów, znanych z używania środków odurzających, i dzieci - uczniów z naszych lwowskich szkół – dodawał naczelnik policji Wałerij Sereda.

Policjanci ustalili, że uczestników akcji wynajęto, a jej organizatorzy za udział w "polskim proteście" płacili około 200 hrywien (30 zł).

"Prowokacja miała być profesjonalnie nagrywana"

Na transparentach i plakatach widniały napisy: "Stop ludobójstwu Polaków", "Polacy chcą pokoju", "Nie mamy żadnego konfliktu z wami", "Precz ręce od zabytków", "To też jest nasza ziemia", "Polacy łączcie się" oraz "Wołyń w sercach".

Lwowski portal Zaxid.net pisał, że w jednym z samochodów, którymi przywieziono uczestników protestów, policja znalazła generator elektryczny, drona i petardy. "Prowokacja miała być profesjonalnie nagrywana dla rosyjskich stacji telewizyjnych - napisano.

Nie pierwszy taki incydent

Do podobnego zdarzenia doszło 12 marca, kiedy grupa osób chciała zablokować dojazd do ukraińsko-polskiego przejścia granicznego Szeginie-Medyka. Zamierzali oni domagać się od rządu w Warszawie obrony praw polskiej mniejszości narodowej na Ukrainie i przyznali się, że zostali do tego wynajęci.

"Polska, pomoc swoim braciom" i "Polsko - pomóż swoim braciam!" - głosiły napisy w łamanej polszczyźnie, które mieli na swoich transparentach.

Ukraińskie media nie wykluczały, że za akcjami przy granicy z Polską stoją te same siły, które zaatakowały w środę konsulat RP w Łucku na północnym zachodzie kraju. Placówka została ostrzelana z granatnika, którego pocisk trafił tuż nad częścią mieszkalną, gdzie znajdowali się pracownicy konsulatu. W incydencie nikt nie ucierpiał.

Demonstrację zorganizowano w pobliżu przejścia granicznego w Rawie Ruskiej | Google Maps

Autor: pk//plw/jb / Źródło: PAP

Źródło zdjęcia głównego: Facebook/Польський Львів