Tunezja wybrała. Według sondaży wygrywa świecki kandydat


Szef laickiej partii Wezwanie Tunezji (Nida Tunis) Bedżi Kaid Essebsi ogłosił swoje zwycięstwo w drugiej turze wyborów prezydenckich, która odbyła się w niedzielę. Obóz obecnego prezydenta Monsifa Marzukiego zaprzecza tym informacjom. Wyniki potwierdziły jednak ogłoszone późnym wieczorem exit polls. Dały one pewne zwycięstwo właśnie Essebsiemu. Uzyskał on 55,5-56,5 proc. głosów.

Oficjalnych wyników drugiej tury należy spodziewać się w ciągu 48 godzin. Komisja wyborcza ma czas do 24 grudnia, żeby ogłosić nazwisko zwycięzcy głosowania, który przez pięć lat będzie sprawował najwyższą władzę w państwie.

Wynik exit polls ustępującego prezydenta Monsifa Marzukiego to 43,9-45,5 proc. głosów.

Na konferencji

Mohsen Marzuk, szef kampanii wyborczej 88-letniego Essebsiego, ogłosił wyniki sondaży na konferencji prasowej wkrótce po zamknięciu lokali wyborczych. Bezpośrednio po tym tysiące Tunezyjczyków zaczęły świętować triumf umiarkowanego polityka.

W całym Tunisie, od śródmieścia po peryferie stolicy, słychać było ogłuszający "koncert" klaksonów samochodowych.

Adnene Mancer, który kierował kampanią wyborczą Marzukiego, oświadczył, że różnica głosów, jakie uzyskali obaj kandydaci jest znacznie mniejsza niż to zakomunikował sztab wyborczy Essebsiego i że doszło do wielu oszustw przy liczeniu głosów.

Essebsi wygrał także w pierwszej turze głosowania, a jego partia odniosła zwycięstwo w wyborach parlamentarnych z 26 października, uzyskując 86 mandatów, podczas gdy islamiści z Al-Nahda - 69.

Podziękowania

W państwowej telewizji Bedżi Kaid Essebsi podziękował obywatelom. - Czekając na ostateczne wyniki możemy powiedzieć, że kampania wyborcza się skończyła i że wszystko, co się podczas niej wydarzyło, należy już do przeszłości - powiedział.

- Bliska i daleka przyszłość wymaga od nas, byśmy razem pracowali na rzecz Tunezji - mówił, zwracając się do swego rywala Marzukiego.

Agencja AP pisze, że w niedzielę frekwencja była najpewniej o wiele niższa niż podczas poprzednich wyborów. Dwie godziny przed zamknięciem lokali wyborczych wynosiła ok. 47 proc., podczas gdy podczas poprzednich głosowań oscylowała ona wokół 70 proc.

Dwie epoki

Niedzielne wybory były starciem dwóch epok i dwóch wizji kraju. 88-letni Essebsi to były premier i przewodniczący parlamentu, który karierę polityczną robił przed zmianami zapoczątkowanymi wydarzeniami arabskiej wiosny 2011 roku. Uzyskał głosy przede wszystkim osób tęskniących za przedrewolucyjną epoką.

Z kolei Marzuki reprezentuje rewolucję, która w 2011 roku obaliła reżim Zina el-Abidina Ben Alego. Zwolenników szukał wśród osób obawiających się powrotu rządów "rodziny", czyli układu opartego na pokrewieństwie i powiązaniach biznesowo-towarzyskich. Essebsi, chcąc zwyciężyć, musiał przekonać Tunezyjczyków, że powrotu do dyktatury nie będzie.

Islamiści wygrali w Tunezji wybory w 2011 roku, po rewolucji arabskiej wiosny; nie sprostali jednak wyzwaniu stabilizacji państwa. W październikowych wyborach zajęli drugą pozycję.

Były to pierwsze w Tunezji wolne wybory prezydenckie od rewolty w 2011 roku. Misja obserwacyjna UE ogłosiła, że pierwsza tura była "pluralistyczna i transparentna". Do głosowania uprawnionych było 5,3 mln ludzi na 10,5 mln mieszkańców kraju.

Autor: mn//plw / Źródło: PAP