Trump broni doradcę. "Steve Bannon jest dobrym człowiekiem i moim przyjacielem"


Prezydent Donald Trump podczas ożywionej dyskusji z dziennikarzami bronił strategicznego doradcę Białego Domu Steve’a Bannona przed krytyką mediów, które domagają się jego zwolnienia. Krytycy Bannona obarczają go odpowiedzialnością za spóźnione potępienie przez prezydenta wystąpień ekstremistów w Charlottesville.

Prezydent, wyraźnie zirytowany pytaniami dziennikarzy, nie udzielił zdecydowanej odpowiedzi, czy Bannon straci stanowisko strategicznego doradcy Białego Domu. - Nie wiem, nie wiem. Zobaczymy, co się stanie - powiedział Trump.

- Steve Bannon jest dobrym człowiekiem i moim przyjacielem - powiedział we wtorek Trump, po raz pierwszy od objęcia urzędu występując w "swoim domu", w Trump Tower na Manhattanie w Nowym Jorku. - Media traktują go niesprawiedliwie - dodał.

Zamieszki w Charlottesville

Nawoływania do zwolnienia Bannona nasiliły się po rasistowskich zamieszkach w Charlottesville w ubiegły weekend i zdaniem krytyków prezydenta - spóźnionej reakcji Trumpa na te zamieszki. Podczas starć zginęła jedna osoba, a co najmniej 19 osób odniosło obrażenia, gdy 20-letni James Alex Fields wjechał rozpędzonym samochodem w antyfaszystowskich kontrdemonstrantów. Trump w pierwszej reakcji na wydarzenia w Charlottesville potępił w sobotę "przejawy nienawiści, bigoterii i przemocy z wielu stron". Oświadczenie to zostało powszechnie skrytykowanie, w tym m.in. przez redakcję konserwatywnego czasopisma "National Review". Oświadczenie to opisano jako "niewystarczające i ambiwalentne". Krytycy zarzucają prezydentowi, że nie wymienił konkretnych grup odpowiedzialnych za akty przemocy podczas zamieszek w Charlottesville, a jego oświadczenie sprawiało wrażenie, że obarcza odpowiedzialnością zarówno demonstrujących rasistów, jak i uczestników antyrasistowskiej kontrdemonstracji. Dopiero w poniedziałek Trump zdecydowanie potępił "zło, jakim jest rasizm i wszystkich tych, którzy w imię rasizmu (...) uciekają się do przemocy, w tym Ku-Klux-Klan, zwolenników supremacji białej rasy, neonazistów i inne grupy nienawiści".

Krytycy: spóźnione potępienie starć w Charlottesville winą Bannona

Bannon - jak utrzymuje dziennik "New York Times" - miał rzekomo przekonać prezydenta do złagodzenia swojej reakcji na wydarzenia w Charlottesville, aby nie antagonizować białych nacjonalistów, którzy stanowią istotny element elektoratu Trumpa. Podczas rozmowy z dziennikarzami w Trump Tower we wtorek prezydent bronił swojej pierwszej reakcji na tragedię w Charlottesville. Zaznaczył, że w sobotę, kiedy po raz pierwszy zareagował na zamieszki, "nie znał wszystkich faktów, a agresywne poczynania były widoczne po obu stronach". - W ogóle nie przedyskutowałem tej sprawy z Bannonem - dodał Trump. Zamieszki w uniwersyteckim miasteczku Charlottesville rozpoczęły się w sobotę od demonstracji różnych, często uzbrojonych, grup skrajnej prawicy - w tym neokonfederatów, przedstawicieli Ku Klux Klanu, białych nacjonalistów. Protestowali oni przeciw usunięciu z jednego z parków miasteczka pomnika gen. Roberta E. Lee, dowódcy armii Konfederacji w amerykańskiej wojnie domowej (1861-1865). Trump, wskazując, że zarówno pierwszy prezydent USA George Washington jak i autor Deklaracji Niepodległości Thomas Jefferson mieli niewolników, zapytał dziennikarzy: - Czy chcecie usunąć pomnik Waszyngtona? Czy chcecie usunięcia pomnika Jeffersona?

Autor: arw\mtom / Źródło: PAP

Tagi:
Raporty: