Nie chciała, by mąż wsiadł do samolotu. Wywołała fałszywy alarm na lotnisku


Wzmożone kontrole i chaos na lotnisku w Genewie - to efekt fałszywego alarmu bombowego wywołanego przez mieszkankę Francji. Kobieta chciała w ten sposób udaremnić wylot swojego męża.

Jak poinformowało w środę biuro genewskiego prokuratora, kobieta zadzwoniła do straży celnej na genewskim lotnisku we wtorkowy wieczór. Poinformowała, że następnego dnia we francuskiej części lotniska pojawi się osoba z bombą.

Telefon wywołał alarm wśród służb. Na lotnisku znacznie wzmocniono środki ostrożności. Na drogach prowadzących do portu zatrzymywano pasażerów, by policjanci mogli przeprowadzić kontrole, co spowodowało spore korki.

Większość wejść na lotnisko została zamknięta. Dokumenty przepuszczanych po kolei pasażerów były sprawdzane przez uzbrojonych funkcjonariuszy. Władze lotniska zapewniają jednak, że mimo tych trudności port funkcjonował normalnie. Rzecznik Bertrand Staempfli apelował, by podróżujący pojawiali się wcześniej, biorąc pod uwagę dodatkowe kontrole.

Nie chciała, by mąż wsiadł do samolotu

Szwajcarskim śledczym udało się namierzyć numer, z którego wykonano środowy telefon informujący o rzekomej bombie. Trop doprowadził do Annecy we Francji, około 45 kilometrów od Genewy. Na miejsce pojechali francuscy policjanci.

Kobieta, którą zastali pod wyznaczonym adresem, przyznała się do wywołania fałszywego alarmu. Biuro genewskiego prokuratora poinformowało w komunikacie, że wyjaśniła policjantom, iż chciała w ten sposób udaremnić wyjazd swojego męża, który miał w środę wylecieć z lotniska w Genewie.

We Francji i Szwajcarii wszczęto postępowanie wobec kobiety.

Autor: kg//gak / Źródło: Reuters