Wiceminister i sfałszowane podpisy. Zablokowane śledztwo w sprawie Andruszkiewicza

[object Object]
"Wiceminister i sfałszowane podpisy" - pierwsza część reportażu Superwizjer TVN
wideo 2/24

Prokuratorzy z Białegostoku badają, czy Adam Andruszkiewicz fałszował i kierował fałszowaniem prawie 300 podpisów poparcia w wyborach samorządowych w 2014 roku. Jednego z ówczesnych liderów Młodzieży Wszechpolskiej (MW) obciążają między innymi zeznania i wyjaśnienia Pawła P. – współpracownika z organizacji. Gdy prowadzący śledztwo zaplanowali przeszukania w domu i biurze Andruszkiewicza, odebrano im akta. Śledczy pozbawieni dokumentów musieli odwołać przeszukanie lokali i przesłuchanie prawicowego polityka. Andruszkiewicz zaś wszedł do rządu. Został wiceministrem cyfryzacji. Reportaż "Superwizjera" TVN.

Białostocka Prokuratura Okręgowa od 2016 roku prowadzi śledztwo w sprawie podejrzeń masowego fałszowania podpisów pod listami poparcia Komitetu Wyborczego Wyborców Ruchu Narodowego do podlaskiego sejmiku w samorządowych wyborach w 2014 roku.

Prokuratorzy od dłuższego czasu koncentrują się na badaniu odpowiedzialności posła Adama Andruszkiewicza, który wtedy kierował Młodzieżą Wszechpolską na Podlasiu (od marca 2015 roku do lipca 2016 roku - całą organizacją). Śledczy zaplanowali wystąpienie do Sejmu o uchylenie mu immunitetu – ustalili dziennikarze "Superwizjera" TVN w reportażu "Wiceminister i sfałszowane podpisy".

Informatorzy reporterów, znający kulisy śledztwa, twierdzą, że biegły grafolog bada po kolei około 400 podpisów.

- Przedmiotem postępowania jest aktualnie kilkaset podpisów - potwierdził rzecznik Prokuratury Okręgowej w Białymstoku, prokurator Łukasz Janyst.

W styczniu 2018 roku – jak poinformował rzecznik - zarejestrowanych było 286 pokrzywdzonych. Oznacza to, że biegły i śledczy mają dowody pozwalające stwierdzić, że podpisy 286 osób zostały podrobione.

"Dowodzili tam Adam Andruszkiewicz i Wojciech N."

W sprawie dwie osoby mają już zarzuty. Jeden z podejrzanych, Paweł P., były członek Młodzieży Wszechpolskiej, przyznał się do winy. Prokuratorom opowiedział, jak według niego wyglądał proceder fałszowania podpisów, w którym brał udział, gdy miał 18 lat.

"Nie było nas tam dużo, może 5-6 osób. Dowodzili tam Adam Andruszkiewicz i Wojciech N. Oni się kumplowali blisko. Na ekranach monitorów były zeskanowane listy z danymi osób. Były to listy z innych wyborów, tak mi się przynajmniej wydaje. Adam Andruszkiewicz i Wojciech N. mówili obecnym, że mają przepisywać dane osób z monitorów do pustych arkuszy list poparcia w wyborach samorządowych. Te listy były absolutnie puste. Listy leżały na stole. W listach wpisywaliśmy imiona i nazwiska, adresy i numery PESEL osób, których dane były w listach na monitorach komputerów. Po wypełnieniu list wymienialiśmy się nimi i składaliśmy fałszywe podpisy. Adam Andruszkiewicz i Wojciech N. też to robili. Robili to wszyscy. Trwało to parę godzin. Bądźmy szczerzy, było to z głupoty. (W tym momencie podejrzany płacze – zanotował prokurator). Z tymi ludźmi już nie utrzymuję kontaktów" - czytamy w zapisie zeznań Pawła P.

"Powiedziałem w prokuraturze prawdę"

Reporterzy także spytali Pawła P., czy widział, jak Andruszkiewicz fałszuje podpisy i kieruje procederem.

- Ja powiedziałem w prokuraturze to, co trzeba. Prawdę trzeba mówić, tak? I tyle - odpowiedział.

W śledztwie zeznawał najpierw jako świadek 23 grudnia 2014 roku, gdy sprawą zajmowała się jeszcze jedna z białostockich prokuratur rejonowych (dwa lata później sprawę przejęła prokuratura okręgowa).

"Swoje stanowisko potwierdził też (Paweł P. – red.) po przedstawieniu mu zarzutów, gdy w dniu 12 marca 2016 roku składał wyjaśnienia na temat sposobu popełniania przestępstwa i osób w nim uczestniczących" – czytamy w dokumencie oceniającym to śledztwo po analizie akt w Departamencie Postępowania Przygotowawczego Prokuratury Krajowej.

Prokuratura Krajowa oceniła także, że wyjaśnienia Pawła P. są "konsekwentne".

"Na pewno żadnych podpisów nie fałszowałem"

Obecny wiceminister cyfryzacji długo unikał dziennikarzy. Zgodził się na rozmowę dopiero, gdy reporterzy spotkali go pod apartamentowcem w Warszawie, gdzie wynajmuje mieszkanie.

"Superwizjer": Kim jest Paweł P.? Kojarzy pan taką osobę?

Andruszkiewicz: Kojarzyłem kiedyś, wiem że była zaangażowana gdzieś tam w te środowiska białostockie. Na pewno od lat nie mam żadnego kontaktu.

Paweł P. wyjaśnił, że kierował pan fałszowaniem podpisów w 2014 roku. I że sam pan fałszował...

Nie znam takich zeznań. Na pewno żadnych podpisów nie fałszowałem, a jeśli takie zeznania są, no to jest to sprawa dla prokuratury. Ja się od państwa o tym dowiaduję, a nie od prokuratury. A myślę, że jednak takie rzeczy musi przedstawiać prokuratura. To wszystko szanowni państwo, ja mam teraz spotkanie, na które jestem spóźniony, tak że proszę ostatnie pytanie.

Jeszcze tylko jedno pytanie. Zdaje pan sobie sprawę, że grafolog bada wszystkie podpisy na tych listach?

Oczywiście, to jest sprawa do wyjaśnienia przez prokuraturę. To jest dla mnie jasne w stu procentach, więc od tego są zawodowcy.

Wie pan, że jeżeli pana charakter pisma pojawił się w jednym miejscu, to grafolog to znajdzie?

Szanowni państwo, to jest kwestia dla prokuratury, a mnie w tym śledztwie po prostu nie ma.

Adresy, pesele ze szkoły

Zarzuty usłyszał także inny członek Młodzieży Wszechpolskiej. Wojciech N. - wymieniony w wyjaśnieniach Pawła P. - do 2016 roku był asystentem, jednym z najbliższych współpracowników Adama Andruszkiewicza. Zasłynął z zakłócania spotkania z Lechem Wałęsą w Białymstoku, za co później odpowiadał przed sądem.

Część nazwisk przy sfałszowanych podpisach to dane jego byłych znajomych ze szkoły. Dziennikarze "Superwizjera" TVN dotarli do kilkorga z nich. Potwierdzili, że nie składali nigdy podpisów popierających w wyborach 2014 roku członków Ruchu Narodowego, Młodzieży Wszechpolskiej. I że oprócz podrobionych podpisów nie zgadzały się numery PESEL lub adresy zamieszkania.

- U różnych osób były zmienione różne rzeczy. Po ujawnieniu tej całej sytuacji rozmawiałam z kilkoma znajomymi, którzy znaleźli się na tych listach i między innymi moja koleżanka rozmawiała z Wojtkiem (Wojciechem N. – red.). I Wojtek przyznał się, że wyprowadził nasze dane i przekazał je komuś, kto wpisał je na te listy - stwierdziła dawna koleżanka ze szkoły Wojciecha N.

Cześć pokrzywdzonych twierdziła, że ich dane mogą pochodzić z akcji społecznych, takich jak zbieranie podpisów przeciwko aborcji.

Reporterom nie udało się dotrzeć do samego Wojciecha N. Wyprowadził się z Białegostoku. Nie reagował na telefony.

Informowali, że ogłoszą zarzuty

Prowadzący śledztwo zbierali kolejne dowody. Informowali przełożonych o planowanym wystąpieniu do Sejmu w sprawie uchylenia Andruszkiewiczowi poselskiego immunitetu i zamiarze postawienia zarzutów. Nie informowali jednak dokładnie, jakie miały by to być zarzuty - wynika z dokumentów, do których dotarli reporterzy.

Nadzór nad śledztwem sprawuje Elżbieta Pieniążek, szefowa Prokuratury Regionalnej w Białymstoku. Ona też jest pośrednikiem w zhierarchizowanej prokuraturze między prowadzącymi śledztwo a najważniejszą Prokuraturą Krajową, kierowaną przez Bogdana Święczkowskiego, najbliższego współpracownika i zastępcę prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry.

Pieniążek to także była agentka CBA i jedna z zaufanych osób ministra Mariusza Kamińskiego, twórcy tej służby specjalnej, obecnie koordynatora służb.

"Pismo pobierzemy po uchyleniu immunitetu"

Od dłuższego czasu prokurator Elżbieta Pieniążek przekonywała prowadzących śledztwo, by pobrali próbki pisma Andruszkiewicza do ekspertyzy. Prokuratorzy byli przeciwko argumentując, że można to zrobić dopiero po uchyleniu mu immunitetu, w trakcie przesłuchania jako podejrzanego, a nie jako świadka.

- Kontrola nad sprawą wzmogła się, gdy prokuratorzy wskazali w piśmie do Prokuratury Regionalnej, że planują skierowanie wniosku o uchylenie immunitetu posłowi Andruszkiewiczowi. 
Zażądano kopii materiałów mających być podstawą tego wniosku, wskazując na potrzebę poinformowania Prokuratury Krajowej, która już wcześniej monitorowała to śledztwo – stwierdzili informatorzy reporterów "Superwizjera" TVN.

- Następnie, bodajże na początku października 2018 roku, wpłynęło pismo podpisane przez prokurator Pieniążek, że jej zdaniem materiał ten jest niewystarczający do skierowania wniosku o uchylenie immunitetu. Jest to o tyle ciekawe, że prokuratorzy nigdzie wcześniej nie wskazali, jaki zarzut chcieliby przedstawić Andruszkiewiczowi. Więc jak można ocenić materiał dowodowy w takiej sytuacji? – pytali rozmówcy dziennikarzy.

Ich słowa znajdują potwierdzenie w dokumentach prokuratury, do których dotarli reporterzy.

"Dotychczas zgromadzone dowody nie są bowiem wystarczające do uznania o takim udziale (Andruszkiewicza w fałszowaniu podpisów – red.) i skierowania wniosku o uchylenie immunitetu, gdyż dopiero wówczas, gdy zgromadzony w sprawie materiał dowodowy uzasadnia pociągnięcie danej osoby do odpowiedzialności karnej, można wystąpić z powyższym wnioskiem (…). Proszę zatem o spowodowanie poddania pisma Adama Andruszkiewicza stosownym badaniom, aby w ten sposób potwierdzić, bądź wykluczyć jego udział w przestępstwie fałszerstwa" – napisała 26 września 2018 roku prokurator Pieniążek do podległego jej szefa Prokuratury Okręgowej w Białymstoku. Żądała, by do 15 października przedstawić jej informacje o podjętych decyzjach.

"Bardzo pilnie oddać akta"

Prowadzący śledztwo, przymuszeni, zgodzili się wezwać Andruszkiewicza jako świadka, ale tylko po to, by pobrać jego pismo. Zdecydowali, by w tym samym czasie zrobić u posła przeszukanie. Cel? Poszukiwanie zeskanowanych baz danych PESEL, nazwisk i adresów osób, których podpisy zostały podrobione.

- Istnieje poważne podejrzenie, że sfałszowane podpisy były wykorzystane w każdych kolejnych wyborach – twierdzą nasi informatorzy. W tym czasie zaś zbliżały się wybory samorządowe, które odbyły się 21 października 2018 roku.

5 października wiceszef białostockiej okręgówki poinformował Pieniążek, że prowadzący śledztwo w dniach 17-19 października przeszukają dom i biuro Andruszkiewicza – wynika z dokumentów, do których treści dotarli dziennikarze. Sam Andruszkiewicz otrzymał wezwanie na przesłuchanie jako świadek na 18 października. Odebrał wezwanie i dzwonił w tej sprawie do białostockiej prokuratury, by potwierdzić swój udział.

Przełożona śledczych z Prokuratury Okręgowej zareagowała sześć dni potem. 11 października Pieniążek w trybie "bardzo pilnym" wydała polecenie prokuratorowi okręgowemu (bezpośredni szef prowadzących sprawę Andruszkiewicza), by jeszcze tego samego dnia przekazał wszystkie akta sprawy – wynika ze wspomnianych dokumentów.

"W wykonaniu polecenia celem dokonania zasadności czynności przeszukania, proszę o przesłanie w dniu dzisiejszym w tutejszej Prokuraturze Regionalnej akt głównych, podręcznych oraz załącznika adresowego sprawy PO I Ds.10.2016" – czytamy w piśmie szefowej Prokuratury Regionalnej do szefa Prokuratury Okręgowej.

Jak ustaliliśmy, prokurator Pieniążek przekazała wszystkie dokumenty śledztwa do Prokuratury Krajowej. Prowadzący dochodzenie zostali pozbawieni jakichkolwiek akt, musieli odwołać przeszukania i przesłuchanie posła, mimo że odebrał wezwanie.

"Wiceminister i sfałszowane podpisy" - pierwsza część dyskusji
"Wiceminister i sfałszowane podpisy" - pierwsza część dyskusjiSuperwizjer TVN

Przeszukania i przesłuchanie przed wyborami

Adam Andruszkiewicz dostał nominację na wiceministra miesiąc po tym, gdy akta wróciły do prokuratury. Reporterzy "Superwizjera" TVN zapytali go o wezwanie na przesłuchanie i o odwołanie tego przesłuchania przed tym, gdy premier Mateusz Morawiecki mianował go sekretarzem stanu w Ministerstwie Cyfryzacji.

"Superwizjer": Czy poinformował pan premiera o tym, że był pan wezwany w charakterze świadka i cofnięto to przesłuchanie?

Andruszkiewicz: Panie redaktorze, ja nie mogę informować o takich sprawach, czy ktoś mnie wzywał, czy nie wzywał. To jest sprawa, którą państwu musi wyjaśnić prokuratura, a nie ja.

Czy premier pytał pana o to śledztwo?

- To nie jest kwestia, która byłaby w jakikolwiek sposób rozważana politycznie. Dlatego, że mnie w tym śledztwie po prostu nie ma.

"Przeszukanie u posła zrobiłoby dużo szumu"

Dlaczego prokurator Pieniążek odebrała śledczym wszystkie akta sprawy, udaremniając przeszukania i przesłuchanie Andruszkiewicza, którego sama się domagała od referentów?

Informatorzy reporterów napisali za pomocą szyfrowanego komunikatora: "Zbliżały się wybory samorządowe. A przeszukanie u posła zrobiłoby dużo szumu. Dlatego zabrano im akta. Dostali je z powrotem miesiąc po wyborach, kiedy wszystko się uspokoiło. Przy tym dostali ocenę, że ogólnie to pracują za wolno :)”.

"A kto wam powiedział, że chciałam zabrać akta?"

Prokurator Pieniążek unika kontaktu z dziennikarzami. Reporterom "Superwizjera" TVN udało się jednak z nią porozmawiać, gdy wychodziła z pracy.

Dlaczego kazała pani odebrać akta sprawy Andruszkiewicza przed przeszukaniem?

- A kto wam powiedział że ja chciałam odebrać akta?

Tak wynika z dokumentów. Akta zostały odebrane przed samym przeszukaniem i przed wezwaniem.

- Ale w jaki sposób odebrane?

Zabrane do kontroli, do nadzoru.

- No mam prawo. W ramach nadzoru mam prawo kontrolować pracę podległych mi prokuratorów.

Ten termin się zbiegał też z wyborami, czy to miało jakiś związek?

- Ale co chwilę są wybory. Za chwilę będą do europarlamentu. A prokuratura prowadzi postępowania nie zwracając uwagi na kalendarz wyborczy, bo zajmuje się ściganiem przestępstw. Nikt nie torpedował, nikt nie zakazywał wykonywania tych czynności, absolutnie nie ma takich pism, nie ma takich poleceń.

Prokurator: nagrania nie będzie

W trakcie tej rozmowy szefowa białostockiej Prokuratury Regionalnej w Białymstoku zgodziła się wystąpić przed kamerą i odpowiedzieć na pytania reporterów. Jednak następnego dnia jej rzecznik przekazał, że nagrania nie będzie i odpowie tylko na pytania pisemne.

Dziennikarze mailem spytali m.in.:

- Czy akta tego postępowania w sprawie fałszowania podpisów odebrano referentom ze względu na planowane rzez nich czynności przeszukania i przesłuchania wiceministra Adama Andruszkiewicz w okresie wyborów samorządowych?

- Dlaczego prokurator regionalna Elżbieta Pieniążek nalegała na to, by referenci pobrali próbę pisma wiceministra Adama Andruszkiewicza przed uchyleniem mu immunitetu?

Odpowiedź na te dwa pytania była następująca: "Z uwagi na tajemnicę postępowania przygotowawczego nie jest możliwe udzielenie odpowiedzi na wyżej wymienione pytania, gdyż w swej treści wskazują one konkretne czynności procesowe konieczne do merytorycznego zakończenia postępowania. Czynności, które z uwagi na swój charakter winny być konfidencjonalne. Jednocześnie wskazuję, że zgodnie z art. 297 § 1 k.p.k. celem postępowania przygotowawczego jest m.in. wyjaśnienie okoliczności sprawy, a także zebranie, zabezpieczenie i w niezbędnym zakresie utrwalenie dowodów. Wszelkie czynności wykonywane są z poszanowaniem zasad procedury karnej, tak aby podstawę rozstrzygnięć procesowych stanowiły ustalenia faktyczne."

"Nieprzeprowadzenie przeszukań, nieprzesłuchanie świadków"

Autorzy reportażu spytali także, jak została oceniona praca śledczych zajmujących się sprawą Andruszkiewicza.

Otrzymali następującą odpowiedź:

"Prokuratura Krajowa zwróciła uwagę, iż czynności w początkowej fazie śledztwa były wykonywane nierytmicznie. Po przejęciu śledztwa do prowadzenia przez Prokuraturę Okręgową w Białymstoku tj. po dniu 2 czerwca 2016 roku doszło do zwiększenia dynamiki prowadzonych czynności, niemniej nie ustrzeżono się błędów polegających na: nieprzeprowadzeniu przeszukań, niezabezpieczeniu dowodów cyfrowych, niesporządzeniu tablic poglądowych, nieprzesłuchaniu wymienionych w piśmie osób w charakterze świadka i niewykonaniu wcześniejszych zaleceń Prokuratury Regionalnej w Białymstoku polecających zbadanie źródeł pochodzenia danych osobowych, które przetwarzali podejrzani w sprawie. Część tych niewykonanych czynności była ujęta w planie śledztwa, który został sporządzony przez kierownika zespołu nadzorującego postępowanie przygotowawcze już 10 czerwca 2016 roku" – odpisał rzecznik białostockiej Prokuratury Regionalnej.

Odebrane akta kontrolowane były w Prokuraturze Krajowej. Prowadzącym śledztwo zarzucono m.in. ociąganie się z przesłuchaniem Andruszkiewicza. Także to, że nie wystąpili wcześniej o dokumenty z pismem polityka, by sprawdzić, czy też fałszował podpisy.

"Należy jednak zwrócić uwagę na długotrwałe zaniechanie przeprowadzenia przesłuchania Pana Posła Adama Andruszkiewicza i pobrania od niego prób pisma. Lektura akt podręcznych wskazuje, że prokuratorzy referenci stali na stanowisku, iż przeprowadzenie tych czynności może nastąpić dopiero po uchyleniu immunitetu poselskiego. Nie podjęto też działań w kierunku uzyskania bezwpływowych prób pisma Adama Andruszkiewicza w postaci, przykładowo, wniosku o wydanie dowody osobistego, paszportu, które to dokumenty uzyskiwano w stosunku do innych osób" – czytamy w analizie Departamentu Postępowania Przygotowawczego Prokuratury Krajowej, dokąd trafiły odebrane prokuratorom akta.

Pismo Andruszkiewicza jest w aktach

Jednak zarówno ustalenia dziennikarzy, jak i dokumenty śledztwa zaprzeczają zarzutom z analizy Prokuratury Krajowej.

- Zabezpieczono szereg dokumentów obejmujących próbki pisma. Na obecnym etapie ujawnienie personaliów osób, których one dotyczą, stoi w sprzeczności z interesem śledztwa - potwierdził prokurator Janyst, rzecznik białostockiej Prokuratury Okręgowej, którego dziennikarze zapytali, czy śledczy wystąpili o dokumenty z pismem Andruszkiewicza. Reporterzy ustalili także w białostockiej policji, że w sierpniu 2016 roku prokuratorzy zlecili funkcjonariuszom zabezpieczenie takich dokumentów z pismem obecnego wiceministra. Policjanci przekazali je prokuratorom i znajdują się one w aktach. Aktach, które były kontrolowane przez Prokuraturę Krajową.

Rzecznik białostockiej prokuratury okręgowej tłumaczył, dlaczego śledztwo trwa tak długo.

- Zachodziła potrzeba wykonania licznych czynności w postaci przede wszystkim zgromadzenia i dokonania oględzin obszernej dokumentacji, przesłuchania wielu świadków oraz uzyskania próbek ich pisma. W oparciu o zgromadzone w sprawie materiały pisemne uzyskiwane są sukcesywnie opinie biegłego z zakresu badania dokumentów, co wiąże się z koniecznością oczekiwania na ich wydanie. Treść tych opinii – w powiązaniu z pozostałym zgromadzonym na tym etapie materiałem dowodowym – determinuje z kolei dalsze kroki w sprawie, w szczególności co do przeprowadzenia określonych czynności procesowych – stwierdził Janyst.

"Wiceminister i sfałszowane podpisy" - druga część reportażu
"Wiceminister i sfałszowane podpisy" - druga część reportażuSuperwizjer TVN

"Parasol" prokuratury?

Czy jest jakiś parasol prokuratury nad panem? – zapytali reporterzy wiceministra Andruszkiewicza. – Absolutnie nie, to są jakieś bzdury – odparł polityk.

Jak odkryli dziennikarze, w tej historii pojawia się jeszcze jeden, oprócz prokurator Pieniążek, człowiek służb specjalnych i prokuratury. To Marek Czeszkiewicz z Białegostoku, były dyrektor CBA, także zaufany człowiek ministra Mariusza Kamińskiego. Do 2010 roku służył w CBA, był szefem delegatury w Rzeszowie. Następnie pracował jako prawnik, adwokat.

W 2015 roku związał się z ruchem Kukiz’15. Był blisko Pawła Kukiza. Jak pokazuje konto Kukiza na Facebooku, ma on wśród znajomych Adama Andruszkiewicza. Dziennikarze ujawnili też zdjęcia, na których Andruszkiewicz i Czeszkiewicz są razem w trakcie kampanii wyborczej Kukiz’15.

Paweł Kukiz najpierw zgodził się wystąpić przed kamerą i mówić o Andruszkiewiczu, a potem zmienił zdanie. Stwierdził też, że nie zna Czeszkiewicza.

"Agent śpioch"

Reporterzy ustalili, że w 2015 roku, w trakcie kampanii przed wyborami parlamentarnymi Czeszkiewicz wystąpił przeciwko Marcinowi Leoszce - koordynatorowi ruchu Kukiza na Podlasie. Leoszko sprzeciwił się narzuceniu przez skupionych przy Pawle Kukizie nacjonalistów - w tym Roberta Winnickiego i Marcina Bosaka - Andruszkiewicza jako jedynki na liście z Podlasia.

Do mediów trafiły listy adresowane do różnych działaczy ugrupowania, w których Leoszce zarzucano nepotyzm czy układanie listy pod swoich. Wśród autorów tych pism był Czeszkiewicz. 
Leoszko został wezwany przed specjalną komisję.

- Werdykt komisji był taki, że Adam Andruszkiewicz jest jedynką, ja jestem dwójką. A co do reszty, to możemy zastosować dowolną numerację – opowiedział dziennikarzom Leoszko. 
Po tej komisji wycofał się z wyborów.

Jedną z osób, które chciały się pozbyć Leoszki, był Marek Czeszkiewicz.

- Dziwne było to, co się działo później już po wyborach. Czeszkiewicz zostaje sędzią Trybunału Stanu, ale nie z ruchu Kukiza, tylko jako kandydat z Prawa i Sprawiedliwości. Co było zupełnie dziwne, człowiek skrajnie zaangażowany w nasz ruch. I raptem znajduje się w najbliższym otoczeniu PiS - powiedział Leoszko.

Dlaczego? – spytali reporterzy.

- Zakładam, że to po prostu był śpioch… - odparł.

Umorzył Międlara, nadzorował Andruszkiewicza

Po wyborach, w 2016 roku, Czeszkiewicz został prokuratorem. Było to możliwe dzięki nowym przepisom i przychylności prokuratora krajowego Bogdana Święczkowskiego i Zbigniewa Ziobry.

Jak ujawnili dziennikarze Superwizjera TVN w publikacjach na portalu tvn24.pl, Czeszkiewicz - jako pełniący funkcję szefa białostockiej Prokuratury Okręgowej – odebrał prokuratorowi prowadzącemu sprawę innego nacjonalisty, byłego księdza Jacka Międlara.

Mimo że referent tej sprawy zaplanował zarzuty dla Międlara, to Czeszkiewicz śledztwo umorzył. Wkrótce po tym został awansowany.

W tym samym czasie zainteresował się śledztwem w sprawie Andruszkiewicza i zażądał informacji z tego postępowania. Jednak prokuratorzy się zbuntowali i zażądali, by się wyłączył z nadzorowania sprawy, bo jest znajomym Andruszkiewicza. Wkrótce potem odszedł z prokuratury i został doradcą marszałka Sejmu.

Sprawa Jacka Międlara znowu jest w białostockiej prokuraturze. Mimo że poprzednia prokurator na podstawie opinii biegłych wydała postanowienie o ogłoszeniu mu zarzutów, to do dziś szefostwo białostockiej Prokuratury Okręgowej tego nie zrobiło. Zamiast tego postanowiono zasięgnąć opinii kolejnego biegłego.

Sprawy Andruszkiewicza i Międlara nie mogą się skończyć?

Problem w tym, że do momentu zakończenia przygotowywania reportażu "Superwizjera" TVN, żaden nowy biegły nie podjął się ocenienia, czy Międlar popełnił przestępstwo. Tę sprawę też nadzoruje prokurator Pieniążek.

Nie ma biegłego który może się zająć tą sprawą? – zapytali ją dziennikarze.

- Dla panów sprawa jest prosta, ale wymaga wiadomości specjalnych i wymaga opinii biegłego. To nie jest takie proste. Tam jest kilka zarzutów, tam jest kilka kontrowersyjnych wypowiedzi, które należy zbadać. W tej chwili nie chce się ktoś podjąć opinii, a w zasadzie dobrać osoby do wydania kompleksowej opinii – stwierdziła szefowa Prokuratury Regionalnej w Białymstoku.

Reporterzy spotkali się z Markiem Czeszkiewiczem. – Nie rozmawiam na te tematy z panami – odparł na pytania o sprawy Międlara i Andruszkiewicza.

Co się dzieje w białostockiej prokuraturze? Dlaczego śledztwa w sprawie Andruszkiewicza i Międlara nie mogą się zakończyć? Jaka jest w tych sprawach rola prokurator Pieniążek i Czeszkiewicza? O tym więcej w reportażu Macieja Dudy i Łukasza Rucińskiego "Wiceminister i sfałszowane podpisy".

Kalendarium śledztwa w sprawie fałszowania podpisówtvn24
"Wiceminister i sfałszowane podpisy" - druga część dyskusji
"Wiceminister i sfałszowane podpisy" - druga część dyskusjiSuperwizjer TVN

Autor: Maciej Duda (m.duda2@tvn.pl), Łukasz Ruciński (l.rucinski@tvn.pl) Superwizjer TVN tvn24.pl / Źródło: Superwizjer TVN

Źródło zdjęcia głównego: Superwizjer TVN

Magazyny:
Raporty:
Pozostałe wiadomości

Politico oceniło, że spiker Izby Reprezentantów Mike Johnson zdecydował się odblokować kwestię pomocy dla Ukrainy między innymi z powodu alarmujących raportów amerykańskiego wywiadu. Portal wskazał też na rolę Donalda Trumpa w tej kwestii oraz jego spotkanie z prezydentem Andrzejem Dudą.

Co wpłynęło na spikera Izby Reprezentantów? Kongresmeni o "dość mocnym" raporcie na temat wojny

Co wpłynęło na spikera Izby Reprezentantów? Kongresmeni o "dość mocnym" raporcie na temat wojny

Źródło:
PAP

Donald Trump chce się odegrać na Wołodymyrze Zełenskim. Przed wyborami, które przegrał z Joe Bidenem, on dzwonił nawet do Zełenskiego i go trochę szantażował - mówił w "Faktach po Faktach" europoseł Włodzimierz Cimoszewicz, były premier, były szef MSZ i były minister sprawiedliwości. Odniósł się także do ostatniego spotkania Andrzeja Dudy z Trumpem w Nowym Jorku.

Włodzimierz Cimoszewicz: Trump chce się odegrać na Zełenskim

Włodzimierz Cimoszewicz: Trump chce się odegrać na Zełenskim

Źródło:
TVN24

Prezydent Andrzej Duda podczas seminarium na temat bezpieczeństwa transatlantyckiego w Vancouver przekonywał, że NATO musi zwiększać swój potencjał militarny i wydatki na obronność do 3 proc. PKB. Zdaniem Dudy najbardziej realistycznym scenariuszem zwycięstwa Ukrainy w wojnie jest zapewnienie jej zdolności bojowych w przemyślany i skuteczny sposób.

Duda: musimy doprowadzić do wyraźnych strat Rosji, bo Rosjanie znają tylko język siły

Duda: musimy doprowadzić do wyraźnych strat Rosji, bo Rosjanie znają tylko język siły

Źródło:
PAP

Rozpoczęła się cisza wyborcza przed drugą turą wyborów samorządowych. W Polsce zatrzymano dwie osoby podejrzane o atak na współpracownika Aleksieja Nawalnego. Z kolei pod Bagdadem doszło do potężnego wybuchu w wyniku "ataku z powietrza". Oto sześć rzeczy, które warto wiedzieć w sobotę 20 kwietnia.

Sześć rzeczy, które warto wiedzieć w sobotę 20 kwietnia

Sześć rzeczy, które warto wiedzieć w sobotę 20 kwietnia

Źródło:
PAP, TVN24

Zorza polarna może pojawić się dzisiejszej nocy na polskim niebie. Jak przekazał popularyzator astronomii Karol Wójcicki, zapanowały doskonałe warunki do jej obserwacji. W podziwianiu zjawiska mogą przeszkodzić jednak gęste chmury.

"Zorza na polskim niebie to niemal pewniak". Czy dopisze pogoda?

"Zorza na polskim niebie to niemal pewniak". Czy dopisze pogoda?

Źródło:
Z głową w gwiazdach, tvnmeteo.pl

Policjant rzucił się na pomoc tonącej w Wiśle dziewczynie. Zadziałał natychmiast i dużo ryzykował, ale zrobił to w najrozsądniejszy możliwie sposób.

Skoczył do Wisły, by ratować nastolatkę. Niezwykła akcja policjanta

Skoczył do Wisły, by ratować nastolatkę. Niezwykła akcja policjanta

Źródło:
Fakty TVN

W piątek w alei Niepodległości spłonął samochód elektryczny wart około milion złotych. Jego kierowca chciał uniknąć zderzenia z innym autem, stracił panowanie nad pojazdem i uderzył w słup. Auto zajęło się ogniem. Na Kontakt 24 otrzymaliśmy nagranie, na którym widać moment uderzenia.

Najpierw dym, po kilku sekundach żywy ogień. Moment uderzenia w słup i pożar luksusowego elektryka

Najpierw dym, po kilku sekundach żywy ogień. Moment uderzenia w słup i pożar luksusowego elektryka

Źródło:
tvnwarszawa.pl, Kontakt 24

Hans Rausing, znany brytyjski miliarder, przeżywa kolejną osobistą tragedię - jego druga żona, Julia, przegrała wieloletnią walkę z rakiem. W 2012 roku zmarła pierwsza żona Rausinga, Eva. Jak podaje "The Independent", "Julia poświęciła swoje życie rodzinie i celom charytatywnym". Wraz z mężem wspierała finansowo m.in. National Gallery i inne instytucje artystyczne.

Najpierw zmarła pierwsza żona, teraz druga. Kolejna tragedia w życiu miliardera Hansa Rausinga

Najpierw zmarła pierwsza żona, teraz druga. Kolejna tragedia w życiu miliardera Hansa Rausinga

Źródło:
The Independent, The Guardian

Centralne Biuro Śledcze Policji opublikowało nagranie z akcji zatrzymania dwóch Polaków podejrzanych o napaść na rosyjskiego opozycjonistę Leonida Wołkowa, współpracownika Aleksieja Nawalnego. Obaj mężczyźni byli poszukiwani na podstawie Europejskiego Nakazu Aresztowania przez stronę litewską.

Policja pokazała nagranie z akcji zatrzymania mężczyzn podejrzanych o napaść na rosyjskiego opozycjonistę

Policja pokazała nagranie z akcji zatrzymania mężczyzn podejrzanych o napaść na rosyjskiego opozycjonistę

Źródło:
tvnwarszawa.pl

W Polsce zatrzymano dwie osoby podejrzane o atak na rosyjskiego opozycjonistę Leonida Wołkowa - poinformowało CBŚP. Wołkow, bliski współpracownik nieżyjącego już krytyka Kremla Aleksieja Nawalnego, został napadnięty w Wilnie 12 marca. Zatrzymanych obywateli Polski doprowadzono do Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga w Warszawie, gdzie wykonano z nimi dalsze czynności. Mężczyźni są obecnie tymczasowo aresztowani.

Zatrzymania po ataku na współpracownika Nawalnego. To obywatele Polski

Zatrzymania po ataku na współpracownika Nawalnego. To obywatele Polski

Aktualizacja:
Źródło:
LRT, PAP, Radio Swoboda, tvn24.pl

Do tragicznego wypadku doszło na przystanku tramwajowym w Bydgoszczy. Piętnastoletnia dziewczyna zginęła pod kołami tramwaju. Policja bada przyczyny wypadku. Sprawą zajmuje się też sąd rodzinny. Są już pierwsze decyzje.

Tragedia na przystanku. Piętnastolatka czekała na tramwaj, zginęła pod jego kołami. Pierwsze decyzje sądu

Tragedia na przystanku. Piętnastolatka czekała na tramwaj, zginęła pod jego kołami. Pierwsze decyzje sądu

Aktualizacja:
Źródło:
tvn24.pl

Do pożaru samochodu elektrycznego doszło na skrzyżowaniu alei Niepodległości z ulicą Madalińskiego. Auto zajęło się ogniem po tym, jak kierowca uderzył w słup.

Chciał uniknąć kolizji, uderzył w słup. Elektryczne auto doszczętnie spłonęło

Chciał uniknąć kolizji, uderzył w słup. Elektryczne auto doszczętnie spłonęło

Źródło:
Kontakt24, tvnwarszwa.pl

Przy skrzyżowaniu alei Niepodległości z ulicą Madalińskiego w Warszawie spłonął elektryczny lucid air. Auto, którego wartość w Polsce szacuje się na nawet milion złotych, to rzadkość na europejskich drogach. Dlaczego jest wyjątkowe?

W Warszawie spłonął lucid air o wartości nawet miliona złotych. Prawdopodobnie jedyny taki w Polsce

W Warszawie spłonął lucid air o wartości nawet miliona złotych. Prawdopodobnie jedyny taki w Polsce

Źródło:
tvn24.pl

Pół miliona złotych schowanych w niewielkiej, ciemnej torbie przekazał mieszkaniec łódzkiego Śródmieścia w ręce oszusta. Ofiara przestępstwa była przekonana, że pomaga policji i prokuraturze rozbić grupę przestępczą. Kilka miesięcy po zdarzeniu, które nagrały kamery, policja zatrzymała 21-letnią kobietę i jej o rok młodszego partnera. 

Oszust przejął pół miliona złotych. Policja pokazuje nagranie

Oszust przejął pół miliona złotych. Policja pokazuje nagranie

Źródło:
tvn24.pl

W najbliższą niedzielę 21 kwietnia odbędzie się druga tura wyborów samorządowych. Choć głosować będą mieszkańcy tylko niektórych polskich miast, cisza wyborcza obowiązywać będzie w całym kraju.

Druga tura wyborów samorządowych. Gdzie obowiązuje cisza wyborcza? Jak długo trwa?

Druga tura wyborów samorządowych. Gdzie obowiązuje cisza wyborcza? Jak długo trwa?

Źródło:
PAP, tvn24.pl

W niedzielę mieszkańcy 748 gmin i miast w Polsce wybiorą wójtów, burmistrzów i prezydentów w drugiej turze wyborów samorządowych. W TVN24 i TVN24 GO będziemy śledzić przebieg głosowania w całej Polsce. O 20.30 rozpocznie się Wieczór Wyborczy, w trakcie którego podamy sondażowe wyniki i pierwsze komentarze.

Druga tura wyborów samorządowych 2024. Oglądaj Wieczór Wyborczy w TVN24 i TVN24 GO

Druga tura wyborów samorządowych 2024. Oglądaj Wieczór Wyborczy w TVN24 i TVN24 GO

Źródło:
tvn24.pl, PAP

Dziennikarze TVN i TVN24 zostali w piątek w Gdyni nagrodzeni podczas VII edycji Festiwalu Wrażliwego. Zdobyli wszystkie nagrody w kategorii Reportaż Filmowy. Nagrodę specjalną "Człowiek Wrażliwy" otrzymała dziennikarka TVN24 Ewa Ewart.

Dziennikarze TVN i TVN24 nagrodzeni podczas VII edycji Festiwalu Wrażliwego

Dziennikarze TVN i TVN24 nagrodzeni podczas VII edycji Festiwalu Wrażliwego

Źródło:
TVN24, tvn24.pl

Ziemia pod chińskimi miastami zapada się, co prowadzi do rosnącego ryzyka występowania powodzi. Naukowcy alarmują w nowej analizie, że na zagrożonych terenach mieszkają miliony ludzi. Powodem tego niebezpiecznego zjawiska jest niezwykle szybka urbanizacja Państwa Środka. Problem dotyczy jednak nie tylko Chin.

Prawie połowa chińskich miast się zapada. Zagrożenie dla milionów ludzi

Prawie połowa chińskich miast się zapada. Zagrożenie dla milionów ludzi

Źródło:
CNN, Reuters, BBC, Science

Tegoroczny Konkurs Piosenki Eurowizji rusza już za niespełna trzy tygodnie. Na scenie wystąpią wykonawcy z kilkudziesięciu krajów. Kogo zobaczymy w półfinałach, a kto dostaje się do finału bez eliminacji? Wyjaśniamy.

Eurowizja 2024. Kiedy finały, którego dnia zaśpiewa reprezentantka Polski?

Eurowizja 2024. Kiedy finały, którego dnia zaśpiewa reprezentantka Polski?

Źródło:
eurovision.tv, eurowizja.org, tvn24.pl

Internauci i serwisy internetowe podają przekaz, że polskie wojsko wysyła pracującym pierwsze powołania - że dostają "pracownicze przydziały mobilizacyjne". Wyjaśniamy, o co chodzi.

Pracownikom wysłano "pierwsze powołania do wojska"? Nie, wyjaśniamy

Pracownikom wysłano "pierwsze powołania do wojska"? Nie, wyjaśniamy

Źródło:
Konkret24