Samobójstwo wicedyrektora szkoły, która wysłała uczniów promem


Wicedyrektor liceum, którego uczniowie zginęli po zatonięciu promu u południowo-zachodnich brzegów Korei Płd., popełnił samobójstwo - poinformowała policja. Liczba ofiar wzrosła do 29, ale kolejnych 267 osób wciąż jest poszukiwanych. Media ujawniają coraz więcej szczegółów wypadku. Świadkowie twierdzą, że kapitan jako jeden z pierwszych opuścił statek. W chwili katastrofy nie było go na mostku.

O śmierci wicedyrektora szkoły średniej Danwon, z której pochodziła ok. 340-osobowa grupa znajdująca się na promie, poinformowano w piątek rano. Ostatni raz 52-letni Kang Min-gyu był widziany poprzedniego dnia wieczorem.

Jego ciało odnaleziono na tyłach sali gimnastycznej, w której umieszczono rodziny ofiar i zaginionych. Wicedyrektor powiesił się na pasku od spodni.

Akcja trwa

W miejscu katastrofy cały czas trwa tymczasem akcja ratunkowa. Do tej pory udało się wyciągnąć na ląd 179 osób, które podróżowały promem. Potwierdzono też śmierć 29 pasażerów. Los 267 wciąż pozostaje nieznany, a ratownicy ostrzegają, że szanse na znalezienie żywych są już minimalne.

Mimo to władze w Seulu ściągają w miejsce poszukiwań bezzałogowy okręt podwodny i dźwigi, które mają pomóc w podniesieniu promu. W piątek rozpoczął się też proces pompowania powietrza do wnętrza jednostki.

Wcześniej do wraku próbowali się dostać płetwonurkowie, ale silne prądy i mętna woda uniemożliwiły im to zadanie. Również próby odnalezienia wewnątrz wraku ewentualnych ocalałych zakończyły się niepowodzeniem.

Kapitan poza mostkiem

W dalszym ciągu nieznana pozostaje bezpośrednia przyczyna zatonięcia promu. Śledczy badający sprawę przesłuchają w piątek kapitana, który wcześniej wyraził żal z powodu śmierci pasażerów, ale dodał przy tym, że załoga nie ponosi winy za wypadek.Prowadzący dochodzenie mają jednak w tej sprawie coraz więcej wątpliwości.

Wiedzą już, że w chwili, kiedy prom wywracał się do góry dnem, kapitana nie było na mostku. - On był poza mostkiem, a jednostką dowodził trzeci oficer - powiedziała jedna z osób biorących udział w postępowaniu podczas konferencji prasowej. Z kolei świadkowie twierdzą, że kapitan był jedną z pierwszych osób, które uciekły z tonącego promu. Śledztwo w dalszym ciągu koncentruje się na ewentualnych zaniedbaniach załogi, problemach w strefach załadunkowych lub wadach konstrukcyjnych (w ostatnim czasie prom pozytywnie przeszedł badanie techniczne - informuje agencja Reutera).

Trasa pełna pułapek

Uczniowie ze szkoły Danwon na przedmieściach Seulu, którzy stanowili większość podróżujących promem, płynęli na wycieczkę na położoną w Cieśninie Koreańskiej wyspę Czedżu.

Prom wypłynął z portu Inczhon pod Seulem we wtorek z opóźnieniem, które spowodowane było gęstą mgłą. W niewyjaśnionych okolicznościach jednostka przewróciła się u południowo-zachodnich brzegów Korei Południowej, ok. 3 km na południowy zachód od wyspy Gwanmae. Tonęła dwie godziny. Część kadłuba nadal wystaje z wody. Akcję ratunkową podjęto natychmiast.

Wody, w których doszło do tragedii, najeżone są mieliznami i rafami. Istnieje podejrzenie, że jednostka zboczyła z zalecanej trasy i uderzyła o skałę.

Zatonięcie promu "Sewol" to jedna z najtragiczniejszych morskich katastrof w Korei Południowej w ciągu ostatnich 20 lat.

Prom o wyporności 6.586 ton pływał z Inczhonu na Czedżu dwa razy w tygodniu. Został wybudowany w 1994 roku w Japonii. Południowokoreańska firma Chonghaejin Marine Co. kupiła statek pod koniec 2012 r. Na pokład może zabrać on ponad 900 pasażerów, 180 pojazdów i 150 kontenerów.

W przeszłości w Korei Południowej dochodziło do podobnych katastrof promów pasażerskich. W 1970 roku zginęło w katastrofach tego typu statków 323 pasażerów, a w 1993 roku 292.

17.04.2014 | Korea Południowa: poszukiwania ocalałych z katastrofy promu
17.04.2014 | Korea Południowa: poszukiwania ocalałych z katastrofy promuMonika Krajewska | Fakty TVN

Autor: ŁOs,db/kka,gak/zp / Źródło: PAP