Rzeź na skalę przemysłową. Szaleństwo I wojny światowej

I wojna światowa na zdjęciach
I wojna światowa na zdjęciach
zdjęcia archiwalne
Obsada brytyjskiego karabinu maszynowego Vickers w maskach przeciwgazowych. Bitwa nad Sommą w 1916 rokuzdjęcia archiwalne

Wielka wojna w latach 1914-18 pochłonęła życie niemal dziesięciu milionów żołnierzy. Kolejne 20 milionów zostało rannych. Ta hekatomba była wynikiem zderzenia myślenia dowódców rodem z XIX wieku z efektami rewolucji przemysłowej i techniką XX wieku. Nowe narzędzia zabijania odmieniły sposób prowadzenia wojen.

Przed 1914 rokiem europejskie potęgi długo żyły w pokoju. Ostatnia wojna pomiędzy najważniejszymi państwami kontynentu miała miejsce w latach 1870-71, kiedy Prusy przewodzące Związkowi Północnoniemieckiemu sromotnie pobiły Francję i w efekcie powstało Cesarstwo Niemieckie.

Późniejsze cztery dekady pokoju pomiędzy europejskimi mocarstwami doprowadziły do skostnienia w siłach zbrojnych. W 1914 roku w większości państw najwyższymi dowódcami byli oficerowie, którzy doświadczenie bojowe zdobyli podczas wojen w XIX wieku. Nie zdawali sobie sprawy z tego, jak dramatycznie zmieniły rzeczywistość takie osiągnięcia jak karabiny maszynowe, szybkostrzelne karabiny piechoty czy dalekosiężna artyleria, produkowane masowo w rozległych fabrykach zbrojeniowych.

To miała być kolejna wojna w stylu tych z XIX wieku. Dość szybka i z relatywnie niewielkimi stratami. Entuzjazm był dużydomena publiczna

Już pierwsze miesiące wojny ukazały z całą brutalnością skuteczność nauki i przemysłu zaprzęgniętych do masowej rzezi żołnierzy. Z całą siłą uwidoczniło się to na zachodnim froncie, gdzie na relatywnie małej przestrzeni zostały skupione wielkie siły. Oto lista pierwszowojennych broni, które na trwałe zapisały się w historii.

Szybkostrzelne karabiny piechoty

Często pomijane, ale mające wielkie znaczenie. Podstawowa broń każdego piechura w 1914 roku w wielu krajach znacząco się różniła od tej, jaką dysponował w XIX wieku. Były to masowo produkowane karabiny powtarzalne, strzelające nabojami na proch bezdymny - wynalazek końca XIX wieku. Można było z nich strzelać znacznie szybciej oraz celniej na większe dystanse. Niektóre z tych karabinów stały się ponadczasowe i z pewnymi modyfikacjami są produkowane do dzisiaj, jak na przykład brytyjski Lee-Enfield czy niemiecki Gewehr 98.

Mundur francuski z pierwszego okresu wojny. Trudno go nazwać maskującym. Dopiero później stroje żołnierzy stały się "szarobure" i zlewające się z tłemGind 2005 | Wikipedia (CC BY-SA 3.0)

Wyposażenie żołnierzy w taką broń doprowadziło do dramatycznego wzrostu strat. W 1914 roku wojska nadal stosowały taktykę z XIX wieku i piechota nacierała masą po otwartym terenie, nie przykładając dużej wagi do chowania się za przeszkodami czy maskowania. Mundury większości wojsk nadal miały jaskrawe elementy, świetnie prezentujące się na paradach, ale w polu czyniące z żołnierza ruchomą tarczę. Wcześniej wiązało się to ze stratami "w normie", bowiem stare karabiny były niecelne i mały relatywnie krótki zasięg. Wobec pojawienia się nowych modeli, żołnierze pchani do ataku zgodnie ze starymi zasadami ginęli w zastraszającym tempie.

Znacznie mniej paradnie wyglądający żołnierz brytyjski podczas bitwy nad Sommą w 1916 roku. W ręce słynny karabin Lee Enfielddomena publiczna

Poręczne karabiny maszynowe

Broń piechurów dała o sobie znać głównie w pierwszej fazie wojny i przyczyniła się wydatnie do wykrwawienia wojsk, które musiały zatrzymać się w celu uzupełnienia strat. Kiedy front zamarł, do głosu doszedł jeden z najbardziej znanych symboli szaleństwa I wojny światowej – szybkostrzelny karabin maszynowy. Wówczas zastosowano je po raz pierwszy na skalę masową.

Karabin maszynowy nie był specjalnie nowym wynalazkiem, ale dopiero pod koniec XIX wieku udało się go na tyle udoskonalić, że nadawał się do masowego zastosowania na polu bitwy. Wcześniejsze wersje były duże, nieporęczne, szybko się przegrzewały i strzelały relatywnie wolno, przez co nie znalazły zastosowania np. podczas wojny francusko-pruskiej.

Szkolenie obsługi karabinu maszynowego w armii Austro-Węgierdomena publiczna

Cztery dekady później, głównie dzięki pomysłom Sir Hirama Maxima, Amerykanina pracującego w Wielkiej Brytanii, karabiny maszynowe sprawiły krwawą niespodziankę. W 1914 roku w dobrych warunkach mogły strzelać niemal bez przerwy i z dużą szybkostrzelnością. W 1916 urządzono pokaz, podczas którego dziesięć karabinów maszynowych Vickers (standardowy model armii brytyjskiej), strzelało bez przerwy 12 godzin. Nie zacięły się ani razu, a wypluły z siebie milion pocisków.

Łatwo sobie wyobrazić co taka broń robiła z żołnierzami, których pchano do ataku zgodnie z taktyką XIX wieku. Nacierając falami przez otwarty teren byli zabijani masowo. Jakiekolwiek otwarte ataki były samobójstwem, ale z braku lepszego pomysłu dowództwa wszystkich armii ponawiały je z uporem. Kosztowało to życie milionów.

Karabin maszynowy wymagał żołnierza strzelającego, pomocnika dbającego o prawidłowe podawanie amunicji, żołnierzy donoszących dodatkową oraz obstawyImperial War Museum

Nowoczesna artyleria

Los zwykłego piechura było koszmarem nie tylko z powodu masy pocisków z wrogich karabinów. Śmierć masowo siała też artyleria, która jak się szacuje, odpowiadała za większość ofiar wśród żołnierzy na frontach I wojny światowej. Jej skuteczność była niemiłą niespodzianką dla wielu oficerów.

Podobnie jak karabiny, działa również przeszły istotne zmiany na przełomie wieków. W wojnach XIX wieku strzelano z nich na wprost, czyli ustawiano tuż za walczącą piechotą i odpalano prosto w kierunku wrogich pozycji. Pociski leciały płasko, przez co nawet proste okopy czy niskie wzniesienia były skuteczną ochroną. Sami artylerzyści byli narażeni na ogień, bo byli w epicentrum walki.

Brytyjska artyleria dużego kalibru podczas bitwy nad SommąImperial War Museum

Pod koniec wieku działa przeszły jednak ewolucję. Dzięki szeregowi innowacji (na przykład mechanizm oporowrotnika pochłaniający odrzut) mogły strzelać na kilka kilometrów zachowując dużą celność. Jednocześnie ich pociski stały się znacznie silniejsze dzięki postępom w chemii. Drastycznej zmianie uległa też teoria ich zastosowania. Daleki zasięg dział umożliwił strzelanie nie na wprost, ale tak zwanym ogniem pośrednim, czyli do celów niewidocznych dla artylerzystów. Do dzisiaj to podstawowy sposób korzystania z artylerii. Pozwoliło to "schować" działa na tyłach, gdzie artylerzyści spokojnie koncentrowali się na jak najszybszym i jak najcelniejszym oddawaniu strzałów.

Efekt tych innowacji był porażający. Artyleria mogła prowadzić ogień praktycznie cały czas, a jej pociski spadały pod dużym kątem, przez co trudno było się przed nimi ukryć. Wielu żołnierzy odnosiło rany głowy, kiedy wychylając się z ukrycia byli trafiani odłamkami. Doprowadziło to do odrodzenia hełmów, które zniknęły z europejskich pól bitew trzy wieki wcześniej. Stalowe osłony głów żołnierzy jako pierwsi wprowadzili w 1915 roku Francuzi.

Brytyjska fabryka amunicji w Chilwell, wówczas największa na świecie. Głównie kobiety i dzieci produkowały tam miliony pociskówdomena publiczna

Rewolucja zmechanizowana

Nowoczesne karabiny i artyleria doprowadziły do tego, że przełamanie obrony przygotowanego wojska stało się praktycznie niemożliwe. Front zachodni zamarł i pola bitwy zdominowały potężnie rozbudowane linie okopów, które zapewniały dobrą ochronę przed pociskami z karabinów i redukowały szansę na śmierć podczas ostrzału artylerii. Problem w tym, że gdy kazano żołnierzom nacierać, ci musieli wyjść na otwartą "ziemię niczyją". Tam byli koszeni tysiącami przez karabiny maszynowe.

Pilnie poszukiwano sposobu, aby jakoś przebyć strefę śmierci i dotrzeć do linii okopów wroga. Brytyjczycy jako pierwsi zaczęli pracować nad opancerzonym i uzbrojonym pojazdem mechanicznym, który dzięki gąsienicom byłby zdolny poruszać się po zrytej pociskami ziemi niczyjej i pokonywać okopy. Prototypy "okrętu lądowego" powstały w 1916 roku. Dla ukrycia prawdziwego przeznaczenia pojazdów nazwano je "tank", czyli "zbiornik", bowiem tak początkowo określali je robotnicy fabryczni, nieświadomi co właściwie montują.

Niemieccy żołnierze przy obezwładnionym brytyjskim czołgu Mark III w 1917 roku. Widać podpis "Panzerauto", świadczący o tym, że w Niemczech nie zdecydowano się jeszcze jak nazywać czołgi. Ostatecznie przyjęto nazwę "Panzerkampfwagen" domena publiczna

Zaprezentowane oficjelom na początku 1916 roku "zbiorniki" zostały zaakceptowane i skierowane do produkcji seryjnej. Pierwszy raz ruszyły do boju podczas bitwy nad Sommą jesienią tego samego roku. Pierwsze rezultaty nie były oszałamiające, bowiem większość pojazdów zepsuła się lub utknęła w lejach po pociskach. Ogólnie uznano jednak, że koncepcja jest słuszna i zwiększono nakłady na rozwój oraz produkcję czołgów. Równocześnie swoje maszyny tworzyli Francuzi.

Niemcy byli nie byli zainteresowani czołgami. Zbudowali jedynie kilkadziesiąt mamucich A7V z załogą liczącą aż 18 osób. Zasługiwały na nazwę "lądowego pancernika"Bundesarchiv

Już rok później czołgów użyto masowo podczas bitwy pod Cambrai. Na pozycje Niemców ruszyło ich wówczas pół tysiąca i odniosły znaczący sukces przełamując linie obronne. Do końca wojny zbudowano około sześciu tysięcy egzemplarzy nowych pojazdów, co pokazuje jak duże znaczenie nadano tej nowatorskiej broni. Czołgi z tego okresu były jeszcze bardzo niedoskonałą bronią, ale w kolejnych dekadach szybko je dopracowano i stały się jednym z podstawowych rodzajów uzbrojenia wojsk lądowych.

Podbój powietrza

Gdy front utknął i został ufortyfikowany, bardzo trudne stało się zdobywanie informacji na temat tego, co się dzieje na tyłach wroga. Wcześniej rolę zwiadowców pełnili kawalerzyści, ale teraz nie mieli szans przebić się przez okopy. Pojawił się pomysł szerszego skorzystania z samolotów, które były wówczas najnowszym krzykiem techniki. Bracia Wright wykonali pierwszy lot zaledwie dekadę wcześniej. Samoloty nadal były bardzo powolne, wrażliwe na uszkodzenia i mogły przenieść symboliczne uzbrojenie.

Konserwatywni dowódcy wojskowi podchodzili do maszyn latających bardzo sceptycznie. Szerzej zaczęto je wykorzystywać do lotów zwiadowczych nad liniami wroga w 1915 roku. Początkowo samoloty nie były uzbrojone a dwuosobowe załogi samolotów strzelały do siebie z pistoletów i karabinów. Wraz z pojawianiem się coraz większych maszyn zaczęto je uzbrajać w zamontowane na obrotowych stelażach karabiny maszynowe i lekkie bomby, które załoga po prostu ręką wyrzucała za burtę.

Max Immelmann, jeden z pierwszych asów przestworzy. Niemiecki pilot, który stworzył pierwsze podstawy taktyki walki myśliwskiej. Sw sukcesy odniósł głównie na pierwszym prawdziwym myśliwcu, Fokkerze IBundesarchiv

Rewolucji jako pierwszym udało się dokonać latem 1915 roku Niemcom, którzy wprowadzili do służby wyspecjalizowany myśliwiec Fokker I z karabinem maszynowym strzelającym do przodu. Umożliwiał to specjalny system synchronizujący wystrzały z obrotami śmigła. Do pilotowania i walki potrzebny był tylko jeden człowiek. Rezygnacja ze strzelca/obserwatora oznaczała znaczne odchudzenie maszyny. Okazało się to genialnym rozwiązaniem, które dało prawdziwy początek wojnie w powietrzu. Na pewien czas Fokkery zdominowały niebo, ale Brytyjczycy i Francuzi szybko wprowadzili swoje odpowiedniki. Nad frontem zachodnim rozgorzały intensywne walki.

Szybko wykrystalizował się podział na myśliwce, bombowce, samoloty rozpoznawcze i szturmowe. Tak narodziło się współczesne lotnictwo bojowe.

Tak wyglądały początki bombowcówdomena publiczna

Masowa zagłada

I wojna światowa niechlubnie zapisała się w historii pierwszym szerokim zastosowaniem wyjątkowo okrutnego wynalazku – broni chemicznej. Jej użycie było proponowane już w połowie XIX wieku, podczas Wojny Krymskiej, ale pomysł odrzucono. Konwencja Haska z 1907 roku wręcz zabroniła jej używania. Pomimo tego wszystkie mocarstwa od początku wojny dysponowały jej małymi zapasami i zdolnością do masowej produkcji. W pierwszym roku konfliktu broń chemiczną wykorzystywano jedynie na małą skalę.

Pierwsze masowe użycie miało miejsce podczas bitwy pod Ypres w kwietniu 1915 roku i to miejsce niechlubnie zapisało się w historii. Niemcy zaatakowali wówczas pozycje Francuzów chlorem. Ofiar śmiertelnych było relatywnie niewiele, ale znacznie więcej żołnierzy zostało poważnie poparzonych i okaleczonych. Do końca wojny zużyto łącznie około 50 tysięcy ton różnych gazów bojowych. Głównie chloru, fosgenu i gazu musztardowego.

Australijska piechota podczas bitwy pod Ypres. Podczas drugiej połowy wojny maski przeciwgazowe były stałym elementem wyposażeniaAustralian War Memorial

Używanie broni chemicznej odbiło się szerokim echem na świecie. Głównie z powodu tego, że gazy znacznie więcej żołnierzy koszmarnie okaleczały, niż zabijały. Po starciach w których użyto broni chemicznej, pozostawało tysiące kalek, a ci którzy umierali, najczęściej kończyli żywot w męczarniach. Traumatyczne relacje związane ze stosowaniem mało znanej "nowoczesnej" broni bardzo działały na opinię publiczną.

Z punktu widzenia czysto wojskowego gazy bojowe nie okazały się bronią przełomową i nie spełniły pokładanych w niej nadziei. Największym problemem była ich zależność od wiatru, który musiał wiać od linii swoich wojsk w kierunku wroga. Inaczej istniało ryzyko zagazowania własnych żołnierzy. Idealne warunki występowały rzadko. Na dodatek szybko opracowano skuteczne maski przeciwgazowe.

Zdecydowany sprzeciw opinii publicznej a co za tym idzie polityków, oraz ograniczona przydatność na polu walki, doprowadziły ostatecznie do odrzucenia idei wojny przy użyciu broni chemicznej. W przeciwieństwie do pozostałych rewolucji technicznych na froncie ta nie okazała się trwała.

Skutki udanego ataku gazowego na pozycje brytyjskie. Jeśli żołnierze zostali zaskoczeni i nie założyli masek gazowych, skutki były tragiczne Bundesarchiv

Autor: Maciej Kucharczyk\mtom / Źródło: tvn24.pl

Źródło zdjęcia głównego: Imperial War Museum

Raporty: