Gubernator w areszcie. Do Moskwy miał przyjechać po 400 tys. euro łapówki


Sąd w Moskwie nakazał w sobotę pozostawienie w areszcie gubernatora obwodu kirowskiego Nikity Biełycha, którego rosyjski Komitet Śledczy podejrzewa o wzięcie łapówki w wysokości 400 tys. euro. Biełycha, w przeszłości polityka opozycji, zatrzymano w piątek.

Sędzia Artur Karpow zadecydował, że Biełych ma pozostać w areszcie przez dwa miesiące, do 24 sierpnia. Adwokaci prosili o inny środek zapobiegawczy, jednak sąd przychylił się do wniosku prokuratury i śledczych.

Pieniądze "na potrzeby miasta"

Sąd również odrzucił wniosek adwokatów o odłożenie posiedzenia, co miało im umożliwić zebranie dodatkowych materiałów. Obrońcą Biełycha jest Wadim Prochorow, który reprezentuje także rodzinę zamordowanego w 2015 r. polityka opozycji Borysa Niemcowa.

W sądzie Biełych zapewnił, że jest niewinny i dodał, że ma zamiar to udowodnić, tak jak i fakt, że - jak mówił - nigdy nie brał i nie bierze łapówek. Wyraził też gotowość do współpracy w toku śledztwa.

Przedstawiciel śledczych powiedział w sądzie, że popełnienie przez Biełycha przestępstwa potwierdzone jest zeznaniem świadka i materiałami zebranymi w toku postępowania. - Biełych nie zaprzecza, by otrzymał pieniądze, jednak twierdzi, że były one przeznaczone na potrzeby miasta - oświadczył śledczy.

Łapówka za korzyści?

O zatrzymaniu gubernatora i wszczęciu sprawy karnej dotyczącej wzięcia nadzwyczaj wysokiej łapówki rosyjski Komitet Śledczy poinformował w piątek. Maksymalna kara za takie przestępstwa to 15 lat pozbawienia wolności.

Po raz pierwszy przywieziono gubernatora do sądu już w piątek wieczorem, jednak o zbyt późnej porze, by uruchomić procedury sądowe. Wtedy w sądzie Biełych powiedział prasie, że nie przyznaje się do winy.

Według Komitetu Śledczego Biełych otrzymał zarówno osobiście, jak i przez pośrednika łapówkę w zamian za działania na korzyść przedsiębiorstwa przemysłu drzewnego Nowowiatskij Łyżnyj Kombinat (NŁK) oraz spółki zarządzającej terenami leśnymi. Ta druga firma - jak podały media - pojawiła się na miejscu dawnego przedsiębiorstwa Kirowles.

Z Kirowlesem związany był proces opozycjonisty Aleksieja Nawalnego, którego najpierw skazano za defraudację, a potem zawieszono wykonywanie wyroku. Nawalny był w swoim czasie społecznym doradcą gubernatora Biełycha. Z kolei we władzach NŁK zasiadał do niedawna Albert Łaricki - jak podaje rosyjska prasa - przyjaciel Biełycha, obecnie aresztowany i podejrzewany o machinacje finansowe.

"Dobijanie reputacji liberałów"

Opozycyjna "Nowaja Gazieta" cytuje opinię Rostisława Turowskiego, który zwrócił uwagę, że skandale korupcyjne pojawiały się w administracji obwodu kirowskiego, ale dotychczas nie było zarzutów wobec samego gubernatora. Przy czym, zdaniem Turowskiego, znaczna część miejscowych elit nie zaakceptowała Biełycha jako szefa regionu.

"Biełych-łapówkarz to dobijanie reputacji liberałów" - powiedział dziennikowi "Kommiersant" politolog Konstantin Kałaczow.

Biełych wywodził się z szeregów antykremlowskiej opozycji. Zanim został gubernatorem, był liderem liberalnego Sojuszu Sił Prawicy (SPS) i krytykiem Kremla. Stanął na czele SPS w maju 2005 roku. W 2008 roku ustąpił po klęsce partii w wyborach do Dumy Państwowej w grudniu 2007 roku. W 2008 roku był współtwórcą innej formacji demokratycznej - ruchu Solidarność. Urząd kirowskiego gubernatora zaproponował Biełychowi pod koniec 2008 roku ówczesny prezydent Dmitrij Miedwiediew, uważany za przywódcę bardziej otwartego na kontakty z opozycją niż obecny prezydent Władimir Putin. W 2013 roku w wyborach na szefa regionu Biełych otrzymał prawie 70 proc. głosów.

Politolog Michaił Winogradow zwraca uwagę na szczególny wydźwięk zatrzymania Biełycha, w porównaniu do spraw dwóch innych aresztowanych w 2015 roku szefów regionów: przywódcy Republiki Komi Wiaczesława Gajzera i gubernatora obwodu sachalińskiego Aleksandra Choroszawina. - To poważniejsza akcja niż areszty Choroszawina i Gajzera, nie ze względu na znaczenie regionu, a na to, że Biełych jest znany. Był jednym z niewielu gubernatorów mianowanych, a potem wybranych nie z ramienia (rządzącej) Jednej Rosji - powiedział politolog dziennikowi "Kommiersant".

Autor: adso//rzw / Źródło: PAP