Wypadek dziennikarzy
29 lutego 2008Prawdopodobnie przy prędkości 200 km/h dziennikarze Maciej Zientarski i Jarosław Zabiega uderzyli w słup podtrzymujący estakadę na warszawskich wyścigach. Jechali czerwonym Ferrari. Siła uderzenia była tak silna, że auto rozpadło się na części i zapaliło. Zabiega (najprawdopodobniej pasażer) zginął na miejscu. Zientarski, w stanie bardzo ciężkim, wylądował w szpitalu.
Dokładnie było widać, że samochód wleciał tyłem w stronę filaru i od razu nastąpił wybuch baku z paliwem! - mówi internauta, który był świadkiem wypadku. Okoliczności wypadku udało się odtworzyć m.in dzięki relacjom świadków, które nawzajem się uzupełniają i potwierdzają. Dużo z nich otrzymaliśmy na platformę KONTAKT. WYPADEK
Ferrari stał na środkowym pasie, jako pierwsze auto. Czekaliśmy na zmianę świateł. Zapaliło się zielone. Ferrari ruszył z niesamowitym impetem, przyśpieszeniem. świadek wypadku
Kierowca ruszył spod świateł tak, że się zatrzęsła ziemia. Myślę, że do wiaduktu spokojnie jechał 200 km/h.~rys
Auto miało straszną prędkość. Za przejściem zarzuciło nim, ale jechało dalej. Potem zostało wybite na muldzie, usłyszałem, że silnik, zrobił się głośniejszy, cichszy. Potem była kraksa, wybuch, płomień... świadek wypadku
Ferrari wjechał w wiadukt, wybuchł, był duży pożar, samochody zaczęły zwalniać, zrobił się lekki korek. W tym momencie pozoliłem sobie na uruchomienie kamery. Dużo osób się zgromadziło, samochody zaczęły parkować na trawnikach, próbowali gasić ten pożar gaśnicami samochodowym... Daniel Stefański
Widziałem jak ofiary wypadku wypadają z auta. Po jednej stronie samochodu leżała jedna osoba, a po drugiej - tam gdzie był większy pożar - druga, która się paliła. Na tym człowieku płonęła odzież w okolicach pleców oraz spodnie. Wraz z drugim przypadkowym świadkiem wypadku, odciągnęlimy od samochodu jedną z ofiar, którą okazał się później Maciej Zientarski.Bartłomiej Szkop
Jeden ze świadków odciągnął, jak teraz wiem, Zientarskiego na pobocze, ja zająłem się drugim człowiekiem. Drugi uczestnik już się palił, na głowie miał chyba jakiś plastik, który próbowałem zdjąć, niestety nieskutecznie. Do samochodu nie dało się podejść, było piekielnie gorąco. Krzysztof Resiak
Czerwone ferrari jechało od ulicy Wałbrzyskiej. Zatrzymało się przed światłami, na środkowym pasie. Większość świadków podkreśla, że kiedy zapaliło się zielone, samochód ruszył ostro z miejsca i szybko nabrał prędkości. Według niektórych świadków mógł jechać nawet 200 km/h.