Próba zamachu we Wrocławiu

24 maja 2016

Bomber aresztowany na trzy miesiące. Dotarliśmy do argumentów sądu

Sąd, uzasadniając w maju decyzję o aresztowaniu bombera z Wrocławia stwierdził, że Paweł R. dopuścił się zbrodni i – przypuszczalnie – "zostanie mu wymierzona surowa kara". - Podejrzany od samego początku podejmował działania mające na celu utrudnienie jego identyfikacji i ustalenia tożsamości – tłumaczył sąd. Dziennikarz portalu tvn24.pl dotarł także do pozostałych argumentów.

Zauważyła bombę w autobusie, komendant jej podziękował

Kobieta, która jako pierwsza zauważyła bombę we wrocławskim autobusie MPK, otrzymała od komendanta wojewódzkiego list gratulacyjny i "okolicznościowy upominek". Wcześniej policjanci , którzy zatrzymali "bombera", dostali 10 tys. zł do podziału od wojewody. - To dwie różne kwestie - mówi rzecznik dolnośląskiej policji.

Bomber najpierw się przyznał, później zmienił zdanie? "Mógł nie zrozumieć pytania"

22-letni bomber z Wrocławia początkowo przyznał się do stawianego mu zarzutu o charakterze terrorystycznym. Teraz, według swojego pełnomocnika, ma przyznawać się jedynie do pozostawienia ładunku wybuchowego w autobusie linii 145. O co chodzi? Jak mówi jego obrońca Paweł R. mógł nie zrozumieć pytania, jakie zadał mu prokurator. Tymczasem śledczy dementują to co mówi obrońca.

Bomber z Wrocławia aresztowany na trzy miesiące

Sąd przychylił się do wniosku prokuratury o tymczasowy areszt dla Pawła R., który tydzień temu podłożył bombę we wrocławskim autobusie miejskim. Mężczyzna usłyszał w środę zarzuty o charakterze terrorystycznym, grozi mu dożywocie. - Logika i doświadczenie podpowiadały, że mężczyzna mógłby zaatakować jeszcze raz - wyjaśnił po decyzji prokurator.

"To był wspaniały chłopak. Nie wiem, co się stało". Znajomi o wrocławskim bomberze

Koledzy ze studiów myśleli, że Pawła R. nie ma w kraju. Kilka miesięcy temu przestał pojawiać się na zajęciach i mówił, że wyjeżdża z Polski za pracą. - Nie widziałem w nim osoby, która byłaby w stanie zrobić coś takiego - stwierdził jego kolega. Zszokowani są także sąsiedzi rodziców mężczyzny. Materiał magazynu "Polska i świat".