Radziecki satelita z reaktorem spada na Ziemię

Satelita ma spaść na Ziemię po trzech dekadachNASA

Stary radziecki satelita Kosmos-1220 w sposób niekontrolowany opada na Ziemię. Urządzenie zawierające małą ilość substancji radioaktywnych ma wejść w atmosferę w niedzielę. Rosyjskie wojsko przypuszcza, ale nie ma pewności, że większość satelity spłonie zanim dotrze do powierzchni Ziemi.

Jak powiedział pułkownik Aleksiej Zołotuchin z Wojsk Kosmicznych, resztki Kosmos-1220 najprawdopodobniej wpadną do Pacyfiku. - Spodziewamy się spadnięcia szczątków w niedzielę 16 lutego. Dokładne miejsce uderzenia może się zmienić pod wpływem czynników zewnętrznych - stwierdził enigmatycznie wojskowy.

Promieniujące symbole radzieckiej techniki

Kosmos-1220 został umieszczony na orbicie w 1980 roku. To duży satelita typu US-P, który był częścią rozległego systemu nadzorowania ruchu na oceanach i śledzenia okrętów NATO, nazywanego na zachodzie RORSAT. Większość detali na temat jego konstrukcji do dzisiaj pozostaje tajna.

Wiadomo, że głównym źródłem energii satelitów US-P jest generator termoelektryczny BES-5. Jego serce to miniaturowy reaktor z około 2,5 kilograma wzbogaconego uranu, który generuje małą ilość ciepła, przeważanego następnie na energię elektryczną. Nie jest to standardowy reaktor, ale urządzenie prostsze. Wykorzystuje się je głównie na satelitach i sondach badawczych. W ZSRR montowano je też na automatycznych latarniach za kręgiem polarnym.

Zgodnie z założeniami przed wejściem w atmosferę i spadnięciem na Ziemię satelita powinien wyrzucić radioaktywną substancję w przestrzeń. Dzięki temu uran nie powinien skazić powierzchni planety, ale pozostać na orbicie na wiele dekad.

Radioaktywny opad z orbity

W przeszłości zdarzyły się jednak problemy z satelitami systemu RORSAT. Jeden wpadł w latach 70-tych do Pacyfiku opodal Japonii po awarii rakiety podczas startu.

Sprawcą najgłośniejszej awarii był Kosmos-954. Rosjanie w wyniku awarii stracili nad nim kontrolę, a system wyrzucający substancje radioaktywne nie zadziałał jak powinien. W 1978 roku urządzenie weszło w atmosferę nad Kanadą i zostawiło długi na 600 kilometrów pas szczątek, z których cześć była napromieniowana. Niektóre bardzo silnie.

Pięć lat później do podobnej awarii doszło w satelicie Kosmos-1402, który wpadł wraz z niewyrzuconym uranem do Atlantyku.

Autor: mk/jk / Źródło: RIA Novosti, tvn24.pl

Źródło zdjęcia głównego: NASA