Pijani jeździli po lotnisku, zgodę na start dała stażystka. Przyczyny katastrofy w Moskwie


Pijany kierowca pługa śnieżnego stracił orientację na pasie startowym, a jego naczelnik - też z promilami - stracił go z oczu, choć miał śledzić trasę, po której się przemieszczał. To główne przyczyny katastrofy prywatnego samolotu Falcon 50, do której doszło 21 października ub.r. w Moskwie - ustaliła komisja techniczna badająca przyczyny wypadku. Zginął w nim szef francuskiego koncernu energetycznego Total i troje członków załogi jego odrzutowca.

21 października 2014 roku załoga francuskiego samolotu Falcon 50 przez półtorej godziny czekała na swojego jedynego pasażera - Christophe'a de Margeriego, szefa koncernu Total. W tym czasie na dyżur na płytę lotniska wyjechały trzy pługi śnieżne, które obserwował jadący służbowym jeepem szef zmiany Władimir Ledeniew. Gdy samolot potentata wystartował, doszło do katastrofy.

Pijani dyspozytorzy

Po pięciu miesiącach pracy komisja techniczna ustaliła, co wydarzyło się na płycie lotniska Wnukowo i jak doszło do tragedii. Kierowca maszyny Władimir Martynienko i kierownik zmiany Władimir Ledeniew byli pijani. Zgodnie z instrukcjami przed wyjazdem maszyny powinni byli przejść badanie medyczne. Lekarz miał sprawdzić puls i ciśnienie, jednak władze lotniska odwołały ten zapis, ponieważ badanie zajmowało za dużo czasu i mogło doprowadzić do kosztownych opóźnień. Dlatego lekarz zbadał mężczyzn jedynie "wizualnie".

Komisja ustaliła też, że w chwili startu francuskiej maszyny na pasie startowym znajdowały się dwa pługi śnieżne. Jeden z nich zdążył odjechać z pasa tuż przed rozpędzającym się samolotem, jednak Falcon zawadził skrzydłem o drugi. Samolot zaczepił o pług śnieżny prawym kołem podwozia, obrócił się w powietrzu i spadł na płytę lotniska. W wyniku uderzenia i pożaru, jaki natychmiast wybuchł, zginęli wszyscy znajdujący się na pokładzie: troje członków załogi i jedyny pasażer.

Oskarżona stażystka

W sprawie prowadzonej przez Komitet Śledczy Federacji Rosyjskiej, oskarżoną jest dyspozytorka Swietłana Kriwsun, która zezwoliła na start samolotu. Była stażystką na lotnisku, tego dnia miała zaledwie drugą w swojej krótkiej karierze nocną zmianę.

24-letnia dyspozytorka była na stażu od sierpnia 2014 roku. Przeszła jedynie kurs przygotowania teoretycznego. Pięciokrotnie kierownik lotów wydawał jej polecenia, które wykonywała na symulatorze.

Wcześniej spędziła w fotelu dyspozytora na wieży kontroli lotów zaledwie 17 godzin. Autorzy raportu ustalili, że kobieta wydając polecenie startu upewniła się, że pas startowy jest pusty. Nie mogła widzieć pługów śnieżnych, które znajdowały się w tzw. martwej strefie. Komisja nie stwierdziła, że to jej działania bezpośrednio doprowadziły do katastrofy.

Ponadto zarzuty zaniechania zostały przedstawione też kierownikowi lotów Romanowi Dunajewowi i kilkorgu dyspozytorom, którzy dopuścili się złamania różnych instrukcji bezpieczeństwa i nie skontrolowali działań stażystki.

MAK sporządzi raport

Wyniki przedstawione przez komisję techniczną staną się podstawą raportu o przyczynach katastrofy, nad którym pracuje Międzypaństwowy Komitet Lotniczy. Po ogłoszeniu raportu Komitet Śledczy FR sporządzi ostateczne akty oskarżenia wobec podejrzanych.

W wyniku katastrofy na lotnisku Wnukowo zginął jeden z najbogatszych ludzi na świecie - Francuz Christophe de Margerie, prezes koncernu paliwowego Total, o którym mówiono, że jest sojusznikiem Rosji i przyjacielem Władimira Putina. Wśród ofiar była też stewardessa z Tarnopola na Ukrainie - Rusłana Sałuk.

Autor: asz//gak/kwoj / Źródło: kommersant.com, znak.com, PAP