Szturm na bunkier. Policja uwolniła chłopca, porywacz zastrzelony

Aktualizacja:
Policja uwolniła chłopca, porywacz zastrzelony
Policja uwolniła chłopca, porywacz zastrzelony
tvn24
Funkcjonariusze FBI na miejscu zdarzeniatvn24

Koniec dramatu 5-latka, który przez sześć dni był więziony w podziemnym bunkrze przez 65-letniego Jimmy'ego Lee Dykesa. Mężczyzna został zastrzelony, chłopiec jest już na wolności.

Dramatyczne wydarzenia wstrząsnęły Midland City, niewielkim miastem w Alabamie.

W ubiegły wtorek 65-letni Jimmy Lee Dykes, weteran wojny w Wietnamie niespodziewanie napadł na szkolny autobus i zabijając kierowcę uprowadził pięciolatka. Później zabarykadował się z nim w bunkrze.

Bunkier, w którym zabarykadował się porywacz, był otoczony przez policyjnych antyterrorystów i liczne wozy transmisyjne telewizji. W poniedziałek wieczorem czasu polskiego policja wzięła szturmem kryjówkę Dykesa.

Bunkier do ochrony przed rządem

Jak ustaliły media, 65-letni porywacz służył w amerykańskim wojsku podczas służby w Wietnamie. Po powrocie z frontu zdiagnozowano u niego Zespół Stresu Pourazowego (PTSD), przez który człowiek może wpaść w depresję, stać się wybuchowym, izolować się od innych, a nawet próbować samobójstwa. Przez lata Dykes pracował jako kierowca ciężarówki.

Gdy sprowadził się do swojego domu pod Midland City miał zacząć intensywne prace nad bunkrem na terenie swojej posesji. Jak twierdzi jego sąsiad, pracował nad swoim schronieniem tylko pod osłoną ciemności, w środku nocy, przez około 1,5 roku.

Sąsiedzi twierdzą, że był wycofany, niechętnie rozmawiał z ludźmi i nade wszystko nie ufał władzom. Policja określała go jako typ "antyrządowy" oraz nastawiony na "sztukę przetrwania".

Kierowca bohaterem

W miniony wtorek miał stawić się do sądu w związku z oskarżeniem o oddanie dwóch strzałów do samochodu sąsiada, który miał zrobić koleiny w "leżącym policjancie" na szutrowej drodze dzielącej ich posesje. Szczęśliwie nikt z pasażerów nie został ranny.

Jednak zamiast stawić się w sądzie pojawił się na przystanku szkolnego autobusu opodal swojego domu. Gdy zatrzymał się na nim pojazd rozwożący pierwszoklasistów, wszedł do środka z bronią i zażądał od kierowcy oddania mu dwójki dzieci. Jak podały w poniedziałek amerykańskie media, Poland miał zastąpić mu przejście i kazał dzieciom uciekać tylnymi drzwiami.

Spotkawszy się z oporem napastnik cztery razy wystrzelił z małej odległości do kierowcy. W międzyczasie większość dzieci uciekła, ale Dykes zdołał porwać pięcioletniego chłopca cierpiącego na zespół Aspergera i zaciągnął go do swojego bunkra, gdzie się zabarykadował.

Sytuacja w zawieszeniu

Postrzelony czterokrotnie Poland zmarł na miejscu. W poniedziałek został pochowany na miejscowym cmentarzu. W specjalnym nabożeństwie żałobnym wzięły udział setki ludzi, które ciasno wypełniły miejscową halę widowiskową. Przedstawiciele miejscowych władz określili kierowcę jako "bohatera".

W tym samym czasie porywacz nadal przebywał z pięciolatkiem w bunkrze. Schronienie, najprawdopodobniej przygotowane na jakiś rodzaj globalnego kataklizmu, ma mieć prąd, wodę i znaczne zapasy żywności. Policja pilnowała wejścia i miała się komunikować z Dykesem przez dziesięciometrową rurę wentylacyjną, przez którą przekazują też leki i zabawki dla dziecka.

Autor: mk//gak / Źródło: BBC, Fakty TVN, CNN, tvn24.pl