Świat według Trumpa. Czy są powody do obaw?


Dla Polaków i Polski najważniejsze będzie to, jaki kurs w polityce zagranicznej obierze Donald Trump. Dotychczasowe jego wypowiedzi na ten temat są często chaotyczne i sprzeczne. Raz chce ograniczać arsenał jądrowy i bratać się z Rosją, a kiedy indziej zachęca do wyścigu zbrojeń i zapewnia, że będzie twardy. Amerykańscy politolodzy wskazują, że to, co zrobi mocarstwo i tak będzie zależało w znacznej mierze od małej grupki najbliższych doradców.

Nie chodzi przy tym o oficjalnych najwyższych urzędników, jak sekretarz obrony czy stanu. Mowa o grupie najbliższych doradców w Białym Domu, którzy formalnie nie mają wysokich stanowisk państwowych. Jak twierdzi "Washington Post", będzie to trójka Stephen Bannon, Jared Kushner i Reince Priebus, czyli przedstawiciel skrajnej prawicy, zięć oraz szef kampanii wyborczej i mistrz zakulisowych manewrów w łonie Partii Republikańskiej. Jak twierdzą informatorzy amerykańskiego dziennika, to ta trójka faktycznie zatwierdza wybór wielu wysokiej rangi urzędników, w tym ambasadorów. Dużą rolę, choć nie tak kluczową, ma też odgrywać emerytowany generał Michael T. Flynn, który będzie szefować Narodowej Radzie Bezpieczeństwa. To ciało doradcze prezydenta w kwestiach szeroko rozumianego bezpieczeństwa, często mające większy wpływ na jego decyzje niż zawodowi urzędnicy z departamentów obrony i stanu. W tym kontekście zaniepokojenie w Polsce może budzić pozycja Bannona, który według "Washington Post" ma kształtować długofalową strategię oraz wizję polityki zagranicznej Trumpa. Najbardziej zainteresowany jest Azją, co może oznaczać skupienie się na Chinach i przywiązywanie mniejszej wagi do Rosji. Jako przedstawiciel antyestablishmentowej skrajnej prawicy Bannon ma też chcieć nawiązać dobre relacje z szeregiem populistycznych europejskich przywódców i organizacji, takich jak np. Marine Le Pen we Francji. Tego rodzaju nietypowe pomysły ma jednak tonować Priebus, który według dziennika jest tą osobą, która ocenia, co jest praktyczne, a co nie.

Świat według Trumpa

Trudno dzisiaj jednoznacznie określić, jaka będzie polityka zagraniczna USA pod rządami Trumpa. On sam często sam sobie zaprzecza, także jego doradcy mają sprzeczne poglądy. Jest więc prawdopodobne, że w starciu poglądów zostanie wypracowany kompromisowy kurs, nie odbiegający znacząco od dotychczasowej polityki USA. ROSJA Trump twierdził był, że "ma dobre relacje" z Władimirem Putinem i jest otwarty na rozmowy z nim. Zastanawiał się nawet, czy rosyjski przywódca nie mógłby być jego nowym "najlepszym kumplem". Z czasem jego stosunek do rosyjskiego przywódcy chyba się jednak ochłodził, bo w minionym tygodniu na konferencji prasowej wypowiadał się w innym tonie. - Nie wiem, czy dobrze ułożą się moje relacje z Putinem. Mam nadzieję, że tak, ale jest spora szansa, że nie. Nawet jeśli nie, to uważacie, że Hillary Clinton byłaby ostrzejsza dla Putina niż ja? Naprawdę? Nie żartujcie - stwierdził. Ponieważ nie da się jednoznacznie stwierdzić, jakie plany odnośnie Rosji ma Trump, można się oprzeć na tym, co mówią jego współpracownicy. Nowy sekretarz obrony James Mattis określił Rosję jako pierwsze zagrożenie dla bezpieczeństwa USA.

Z kolei jednak Flynn utrzymuje dobre stosunki z rosyjskimi oficjelami i ma być pozytywnie nastawiony do Moskwy. Oficjalnie potwierdzono, że utrzymuje regularny kontakt z ambasadorem Rosji w USA.

Dodatkowo za prorosyjskiego uznaje się Rexa Tillersona, sekretarza stanu. Jako szef koncernu naftowego ExxonMobil nadzorował zawieranie dużych umów z rosyjskimi firmami na eksploatację surowców w Rosji. Nadzorowana przez niego firma płaciła lobbystom, aby "informowali" członków administracji Obamy o tym, jak szkodliwe dla sektora energetycznego będzie nakładanie sankcji na Rosję. Podczas przesłuchania przed komisją Senatu uniknął pytania, czy by poparł kolejne. NATO Trump wielokrotnie powtarzał, że Sojusz Północnoatlantycki jest "przestarzały", bo nie dość koncentruje się na walce z terroryzmem. Jednak kiedy indziej stwierdził, że to już nie jest aktualne, bo "NATO ma już nowy dział zajmujący się zagrożeniem terrorystycznym". W niedawnym wywiadzie dla europejskich gazet powtórzył, że Sojusz jest przestarzały, ale dodał, że i "bardzo ważny". Na dodatek Trump wiele razy twierdził, że inni członkowie NATO za mało wydają na obronność i cały układ jest "nieopłacalny" dla USA. Flynn twierdzi, że to on w znacznej mierze ukształtował pogląd Trumpa na NATO. - Stany Zjednoczone, my, płacimy zbyt dużą część rachunków. NATO to dzieło XX wieku i musi zostać przebudowane, by odpowiadać na zagrożenia XXI wieku - stwierdził w wywiadzie dla ABC News. Jest więc prawdopodobne, że będzie naciskał na Trumpa, aby ten dążył do reformy NATO.

Widać jednak wyraźny podział w administracji Trumpa. Mattis mówił przed komisją Senatu, że NATO jest ważne i wcale nie przestarzałe.

UNIA EUROPEJSKA

Amerykańska dyplomacja raczej nie traktuje UE jako partnera do rozmów, preferując skupianie się na poszczególnych państwach Europy. Jednak Trump nie pominął wspólnoty w swoich kontrowersyjnych wypowiedziach. Na początku stycznia stwierdził, że jego zdaniem UE "rozpadnie się", a jego administracja nie bardzo się tym przejmie. - Nie obchodzi mnie specjalnie, czy (Unia) będzie razem, czy oddzielnie - powiedział.

Nie omieszkał też skrytykować kluczowego gracza w UE, Angeli Merkel. Według niego niemiecka kanclerz popełniła "katastrofalny błąd", otwierając granicę przed migrantami. Zagroził jej też wojną handlową, jeśli BMW umieści produkcję samochodów na rynek amerykański w Meksyku.

Jednoznaczne są też poglądy Bannona na UE. Jako przedstawiciel skrajnej prawicy skupionej na walce z "establishmentem" wspiera europejskich populistów, którzy mają krytyczne nastawienie do Wspólnoty.

ARSENAŁ JĄDROWY Trump często mówi o broni jądrowej, jednak rzadko konsekwentnie. Wiele razy twierdził, że zapasy broni masowego rażenia należy zredukować, i to znacząco. Ale w grudniu napisał na Twitterze: "USA muszą znacznie wzmocnić i rozbudować arsenał jądrowy, aż nastanie moment, kiedy świat opamięta się w kwestii bomb atomowych". Później w wywiadzie dla MSNBC otwarcie oznajmił: "Niech nastanie wyścig zbrojeń!". W kontekście braku jednoznacznego stanowiska Trumpa wielkie znaczenie będzie miało to, co twierdzą jego doradcy i współpracownicy. Wiadomo, że Mattis ma zachowawcze stanowisko w tej kwestii, które można streścić tak: broń jądrowa jest niezbędna, ale nie należy rozbudowywać arsenału. CHINY W kontekście Polski najważniejsze jest to, że Trump przywiązuje do Azji bardzo duże znaczenie. Wielokrotnie mówił o tym, że jego zdaniem Chiny grają nieuczciwie w sferze gospodarczej i szkodzą USA. Groził Pekinowi wojnami handlowymi. Jako pierwszy prezydent elekt USA zadzwonił do prezydent Tajwanu, wywołując atak furii w Chinach, które uznają to państwo za swoją zbuntowaną prowincję. Biorąc pod uwagę zainteresowanie Trumpa Chinami oraz poglądy Bannona, można się spodziewać, że Waszyngton będzie przywiązywał dużą uwagę do Azji. Nie wróży to dobrze Polsce w kontekście rywalizacji z Rosją. Trudno jednak przewidzieć, jaka będzie polityka USA. ISLAMSKI TERRORYZM/BLISKI WSCHÓD To punkt, w którym nie ma większych wątpliwości co do kursu USA. Trump wielokrotnie zapowiadał, że zwalczanie tzw. Państwa Islamskiego i - szerzej - terroryzmu będzie jednym z jego priorytetowych zadań. Na pewno w tym poglądzie wspiera go Flynn, który jest zdecydowanym zwolennikiem takich działań. Z wypowiedzi Trumpa i jego współpracowników nie wynika jednak jednoznacznie, jakie będą chcieli stosować metody. Można przypuszczać, że nie będzie rewolucji, bo budowana od lat strategia używania lokalnych sojuszników oraz sił specjalnych i lotnictwa sprawdza się. Sam Flynn pomagał ją tworzyć.

IRAN/IZRAEL

W kontekście Bliskiego Wschodu Trump ma też dość niekonsekwentne poglądy na konflikt izraelsko-irański. Z jednej strony nazywa porozumienie z Iranem o jego programie atomowym "najgorszym kiedykolwiek wynegocjowanym", czym budzi zadowolenie w Izraelu. Deklarował w przeszłości, że jako prezydent by je "rozmontował". Z drugiej strony jednak mówi później, że skoro już je zawarto, to on jako prezydent ma zamiar je honorować. - Jakoś trzeba z tym żyć - stwierdził. W najnowszym wywiadzie dla europejskich gazet w ogóle nie chciał powiedzieć, co zrobi z układem z Iranem. Izraelscy politycy spodziewają się, że Trump będzie im znacznie bardziej sprzyjał niż Obama. Obiecał między innymi, że przeniesie ambasadę USA z Tel Awiwu do Jerozolimy, co byłoby wielkim, symbolicznym gestem. Palestyńczycy i świat arabski na pewno zareagują na taki ruch oburzeniem, jako że Jerozolima jest traktowana jak miasto święte także dla muzułmanów.

Autor: mk//rzw / Źródło: Washington Post, The Atlantic, tvn24.pl

Tagi:
Raporty: