"Polacy mogą się na Białorusi nauczyć, jak należy przeprowadzać wybory"


Polscy obserwatorzy mogą się na Białorusi nauczyć, jak należy przeprowadzać wybory - oznajmił w niedzielę Alaksandr Łukaszenka. Zaznaczył też, po oddaniu głosu w głosowaniu do izby niższej parlamentu, że nie ma zastrzeżeń, co do sposobu przeprowadzenia głosowania.

Łukaszenka głosował w lokalu wyborczym w Mińsku. Jego ośmioletni syn przyszedł tam z bukietem kwiatów. Wraz ojcem wszedł do kabiny wyborczej, a następnie wrzucił do urny wypełniony przez niego głos.

- Jeśli ktokolwiek tym razem wątpi w wybór Białorusinów, to nie wiem już, jakimi standardami i zasadami powinniśmy się kierować, by przeprowadzić wybory - powiedział Łukaszenka, cytowany przez agencję BiełTA. - Zawsze po ogłoszeniu wyniku wyborów spotykaliśmy się z określonymi politycznymi niedorzecznościami - dodał, odnosząc się do głosów krytycznych.

Prezydent w natarciu

Nawiązał też do apeli opozycji o bojkot wyborów. Ci, którzy wzywają, by nie głosować, to - według niego - "tchórze, którzy nie mają nic do powiedzenia".

- Przekażcie swoim polskim obserwatorom, żeby nauczyli się u nas, jak należy przeprowadzać wybory. (...) My bez polskich polityków połapiemy się, jak budować własne życie - oznajmił też Łukaszenka, poproszony o skomentowanie wypowiedzi niektórych międzynarodowych obserwatorów, w tym polskich, o niedemokratycznym przebiegu wyborów parlamentarnych na Białorusi.

"Makijaż na twarzy dyktatury" Jeden z polskich obserwatorów Zgromadzenia Parlamentarnego OBWE Michał Szczerba powiedział w sobotę, że dysponują już pierwszymi informacjami o nieprawidłowościach w trakcie głosowania przedterminowego na Białorusi, które trwało od wtorku przez pięć dni.

Wspomniał o niezarejestrowaniu wielu kandydatów opozycji oraz o niewłączeniu ich w skład komisji wyborczych. - Mamy też informacje o masówkach w zakładach pracy, gdzie informowano załogę o preferowanych kandydatach, i o masowym głosowaniu przedterminowym studentów, do którego byli oni zmuszani przez władze uczelni - dodał.

Z kolei w niedzielę minister w Kancelarii Prezydenta RP Tomasz Nałęcz zaznaczył, że nie spodziewałby się wiele po białoruskich wyborach. - Wybory organizowane w warunkach dyktatury i przez dyktatora są makijażem nakładanym na mało ciekawą twarz tej dyktatury. Tak jest i tak będzie z tymi wyborami. Problemem na Białorusi jest dyktatura i makijaż nakładany na nią (...) wyrazu tej dyktatorskiej twarzy nie zmieni - powiedział Nałęcz. 750 obserwatorów Wybory do Izby Reprezentantów obserwuje ponad 750 międzynarodowych obserwatorów. Misja obserwacyjna ZP OBWE składa się z ponad 70 osób. Ze strony polskiej w jej skład oprócz Szczerby (PO) wchodzą Barbara Bartuś (PiS), Andrzej Jaworski (PiS) oraz Henryk Smolarz (PSL). Polacy obserwują w niedzielę dwa okręgi wyborcze - jeden w samym Mińsku i drugi niedaleko białoruskiej stolicy. Wszystkie wybory, jakie odbywały się na Białorusi od 1996 roku, zostały uznane przez OBWE za nieuczciwe. Z tego powodu szefowa i sekretarz Centralnej Komisji Wyborczej, Lidzija Jarmoszyna i Mikałaj Łazawik, zostali objęci sankcjami wizowymi przez UE i USA.

"Tylko dwie skargi"

Szefowa Centralnej Komisji Wyborczej Lidzija Jarmoszyna zapytana, czy zgadza się z twierdzeniami opozycji, że najwięcej nieprawidłowości ma miejsce właśnie w trakcie głosowania przedterminowego, odparła: - Opozycja nie przedstawia konkretnych faktów. Wszystko to są domysły i pogłoski. CKW dostała tylko dwie skargi, że ludzie są zmuszani do głosowania przedterminowego. Według najnowszych danych CKW, w wyborach wzięło już udział 39,2 proc. obywateli, włączając w to głosowanie przedterminowe. Wybory w poszczególnych okręgach będą ważne, jeśli frekwencja wyniesie co najmniej 50 proc.

Wybory do izby niższej O 110 miejsc w wyborach wybory do niższej izby parlamentu, Izby Reprezentantów, ubiega się w niedzielę 293 kandydatów, w tym 46 przedstawicieli opozycji. Centralna Komisja Wyborcza zapowiedziała, że wyniki mają być znane w poniedziałek rano. Opozycja miała początkowo około 130 kandydatów, ale 15 września swoich przedstawicieli wycofały dwie największe partie opozycyjne: Partia Białoruski Front Narodowy i Zjednoczona Partia Obywatelska, uzasadniając to niewłączeniem ich przedstawicieli do komisji wyborczych oraz tym, że w kraju wciąż są więźniowie polityczni.

Według najnowszych danych CKW, w wyborach wzięło już udział 39,2 proc. obywateli, włączając w to głosowanie przedterminowe. Wybory w poszczególnych okręgach będą ważne, jeśli frekwencja wyniesie co najmniej 50 proc.

Autor: jak//kdj / Źródło: BiełTA, PAP

Raporty: