"Od ponad 30 dni żyjemy w piekle". Bliscy zaginionych studentów u prezydenta Meksyku


- Kiedy jem, myślę, co jadłby mój syn. Kiedy piję, zastanawiam się, co piłby on. To koszmar, z którego nie można się obudzić - mówił po spotkaniu z prezydentem Meksyku ojciec jednego z zaginionych przez ponad miesiącem studentów. Rodziny uprowadzonych pojawiły się w czwartek w stolicy kraju, domagając się, by śledztwo było prowadzone sprawniej. - Od prezydenta usłyszeliśmy tylko obietnice, a my potrzebujemy działań - mówił z kolei przyjaciel innego z zaginionych.

Pod koniec września w miejscowości Iguala w stanie Guerrero doszło do manifestacji studentów z pobliskiego kolegium nauczycielskiego. Policjanci otworzyli do nich ogień. W wyniku starć zmarło sześć osób, a 17 zostało rannych. Przerażeni studenci zaczęli uciekać - 43 zaginęło bez wieści.

Śledczy wciąż usiłują ustalić, co wydarzyło się fatalnej nocy. Najprawdopodobniej w tłumieniu demonstracji brali też udział członkowie kartelu narkotykowego Guerreros Unidos, powiązanego z żoną burmistrza Iguali Marią de los Angeles Pinedą, która wraz ze swym mężem zbiegła z miasteczka. Są obecnie jednymi z najbardziej poszukiwanych osób w Meksyku, a ich zeznania wydają się kluczowe, by odtworzyć wersję wydarzeń.

Guerrero jest jednym z najbardziej dotkniętych przemocą stanów w Meksyku. To pole bitwy pomiędzy kilkoma organizacjami przestępczymi i stan, w którym dokonywanych jest najwięcej zabójstw w całym Meksyku.

Prowadzone od ponad miesiąca śledztwo w sprawie zaginięcia studentów nie przyniosło do tej pory żadnych rezultatów. Nie mogło się zresztą zacząć gorzej, gdyż początkowo znajdowało się ono w rękach usuniętego już ze stanowiska gubernatora Guerrero Angela Aguirre, który jest podejrzewany o związki kartelami narkotykowymi i - jak twierdzą meksykańskie media - domniemanego kochanka żony burmistrza Iguali, Marii de los Angeles.

Prezydent pod ostrzałem krytyki

Pałeczkę przejąć musiały w końcu służby federalne, jednak i one nie poczyniły do tej pory znaczących postępów. Znaleziono za to masowe groby, w których odnaleziono spopielone ciała niezidentyfikowanych do tej pory osób, które pokazują, że Guerrero jest tak naprawdę jednym wielkim cmentarzyskiem.

Rodziny ofiar zarzucają śledczym nie tylko opieszałość, ale również brak komunikacji - zdarzało się, że o postępach w śledztwie dowiadywali się najpierw z mediów, a dopiero później od prowadzących dochodzenie.

Pod ostrzałem krytyki znalazł się również prezydent Meksyku Enrique Pena Nieto. To jeden z najpoważniejszych kryzysów, z jakimi musi zmierzyć się od czasu, kiedy dwa lata temu objął władzę. Na spotkanie z bliskimi zaginionych studentów zdecydował się jednak dopiero w czwartek.

Spotkanie trwało około pięciu godzin i zakończyło się dwiema osobnymi konferencjami prasowymi. Pena Nieto wygłosił transmitowane przez telewizję oświadczenie, w którym wyraził solidarność z rodzinami ofiar i stwierdził, że dzieli z nimi "oburzenie, ból i niepewność".

Zapewnił również, że nie będzie miejsca na bezkarność. - Znajdziemy winnych i wyegzekwujemy prawo wszędzie tam, gdzie będzie to wymagane - zapewnił.

"Od ponad 30 dni żyjemy w piekle"

Bliscy ofiar wybrali na miejsce swojej konferencji prasowej siedzibę Centrum Praw Człowieka Agustin Pro Juarez. Nie było zwyczajowego w takich sytuacjach zdjęcia z prezydentem, a rodziny studentów podkreślały, że nie ma mowy o zaufaniu rządowi, dopóki ich bliscy nie wrócą do domu cali i zdrowi.

- Od ponad 30 dni żyjemy w piekle. Nie możemy spać, ani jeść. Niech prezydent wie, że nie zaufamy ani jemu, ani państwu, dopóki nie wrócą do nas żywi - mówił Felipe de la Cruz, ojciec jednego z porwanych.

Rodziny domagały się od prezydenta m.in., by dochodzenie było prowadzone sprawniej. - Straciliśmy tylko czas, czujemy się oszukani. Od tamtej nocy jesteśmy ciągle czekamy. Toniemy w bólu - tłumaczył inny, Epifanio Alvarez.

Mimo dwóch oddzielnych konferencji prezydentowi i rodzinom zaginionych udało się podpisać wspólne porozumienie, w którym zebrano 10 postulatów bliskich uprowadzonych studentów.

Do spotkania doszło w kluczowym dla śledztwa momencie. Schwytanie lidera kartelu Guerreros Unidos Sidronio Casarrubiasa Salgado dało dochodzeniu nowy impuls.

Rodziny studentów apelują, by nie tracić wiary w to, że ich bliscy wciąż żyją. Chcą wierzyć, iż zostali porwani i obrania takiego kierunku dochodzenia domagają się od śledczych.

Autor: kg\mtom / Źródło: El Pais, tvn24.pl