Jako pierwszy prezydent USA odwiedził Hiroszimę. "Przyszliśmy, by opłakiwać zmarłych"


- Przyszliśmy, by opłakiwać zmarłych - powiedział Barack Obama po złożeniu wieńca przed pomnikiem upamiętniającym ofiary amerykańskiego nalotu w Hiroszimie w Japonii. Jest pierwszym urzędującym prezydentem Stanów Zjednoczonych, który odwiedził miejsce, gdzie w 1945 roku USA po raz pierwszy w historii użyły broni atomowej.

- Przybyliśmy, aby zastanowić się nad tym, czy ta straszliwa siła, która została tu uwolniona, nie należy do dalekiej przeszłości. Przybyliśmy tu, aby opłakiwać zmarłych – powiedział Barack Obama podczas wystąpienia w Hiroszimie. - Wszyscy pamiętamy o tych niewinnych ofiarach, zabitych w trakcie tej straszliwej wojny. Mamy wspólny obowiązek, aby patrzeć w oczy historii. Musimy zadać sobie pytanie, co możemy zrobić, aby ponownie nie dopuścić do takiego cierpienia - dodał.

Podczas swojego wystąpienia Obama podkreślił konieczność dążenia do świata bez broni nuklearnej. Powiedział, że świat musi "zapobiegać konfliktom korzystając z dyplomacji".

Po przybyciu do Hiroszimy prezydent Stanów Zjednoczonych w towarzystwie premiera Japonii Shinzo Abego udali się do muzeum znajdującego się w parku pokoju w Hiroszimie. Obama wpisał się do książki pamiątkowej. Złożył też wieniec w miejscu upamiętniającym eksplozję bomby atomowej.

140 tys. ofiar

W Hiroszimie Amerykanie po raz pierwszy w historii użyły broni atomowej. W wyniku ataku zginęło łącznie 140 tys. osób. Trzy dni później USA zaatakowały z użyciem broni nuklearnej inne japońskie miasto, Nagasaki.

Biały Dom zapowiedział, że Obama nie przeprosi Japończyków za użycie broni atomowej. Przeprosin ze strony amerykańskiego prezydenta spodziewali się niektórzy członkowie rodzin ofiar wydarzenia z 1945 roku. Mimo zapowiedzi Białego Domu, w Tokio odebrano zapowiadaną wizytę prezydenta USA w Hiroszimie jako gest pojednania ze strony Amerykanów.

W wystąpieniu przed żołnierzami amerykańskiej bazy lotniczej w Iwakumi, którą Obama odwiedził po drodze do Hiroszimy, prezydent USA podkreślił, że jego wizyta w zbombardowanym mieście "to dowód na to, że nawet najbardziej bolesne podziały można przezwyciężyć".

Autor: tas/tr / Źródło: reuters, pap