"Nie mogliśmy pozostawić mieszkańców Krymu w nieszczęściu, to byłoby zdradą"


Na Kremlu podpisano porozumienie o przyłączeniu Krymu do Federacji Rosyjskiej. Ceremonię zaaranżowano błyskawicznie po długim przemówieniu Władimira Putina, w którym podkreślał historyczne związki półwyspu z Rosją i wolę Krymczan do połączenia się z Federacją. Prezydent zwrócił się do parlamentu z prośbą o ratyfikację umowy i rozpatrzenie stosownych wniosków. - Liczę na wasze poparcie - stwierdził. Wątpliwości co do decyzji deputowanych nie ma. Krym staje się częścią Rosji.

Przemówienie Putina trwało niemal godzinę. Przysłuchiwało mu się kilkaset osób zgromadzonych w Sali Gieorgijewskiej, największej sali na Kremlu. Byli to głównie przedstawicieli władz, obu izb parlamentu (Rada Federacji) i delegatów separatystycznej Republiki Krymu. Tłum wielokrotnie przerywał Putinowi burzą oklasków i okrzykami.

Po przemówieniu błyskawicznie zaaranżowano podpisanie umowy o włączeniu Krymu do Federacji. Poza Putinem traktat podpisali: premier Krymu Siergiej Aksjonow, szef tamtejszego parlamentu Władimir Konstantinow i mer Sewastopola Aleksiej Czałyj. Formalnie musi go jeszcze zaakceptować Rada Federacji i Sąd Najwyższy, ale bezpiecznie można założyć, że się nie sprzeciwią.

Historyczne związki

Podczas swojego przemówienia prezydent powtórzył stanowisko Kremla, według którego referendum na Krymie było w pełni demokratyczne i zgodne z normami międzynarodowymi. Dziękował przy tym kilkakrotnie obywatelom półwyspu za ich decyzję o przyłączeniu się do Rosji. Stwierdził, że skorzystali z precedensu, który Zachód sam ustanowił, uznając niepodległość Kosowa. - Dlaczego Albańczycy mogli to zrobić, a odmawia się tego Rosjanom na Krymie? - zapytał.

Zapewnił przy tym, że nie chce dalszego podziału Ukrainy. - Nie jest nam to potrzebne - stwierdził. Natomiast Krym "był, jest i będzie rosyjski, ukraiński i krymsko-tatarski". - Nigdy nie będzie jednak banderowski - przestrzegł Putin, co sala skwitowała długą burzą oklasków.

- Krym jest terytorium o znaczeniu strategicznym, które musi być pod silną władzą. Krym powinien mieć trwałą i silną suwerenność, która dziś może być tylko rosyjska, inaczej suwerenność możne stracić - stwierdził Putin. Przestrzegł przy tym, że realny był scenariusz, że półwysep dostałby się pod kontrolę NATO. - Nie jesteśmy z przeciwko współpracy z Sojuszem, ale organizacja wojskowa nie może gospodarzyć u naszego płotu. Nie wyobrażam sobie, żeby nas gościli w Sewastopolu żołnierze NATO - stwierdził.

Prezydent Rosji zapewnił, że Tatarzy na Krymie na mają się czego obawiać. Zapowiedział podjęcie "wszelkich kroków" prawnych mających na celu ich pełną rehabilitację. - Na Krymie będą funkcjonowały trzy równoprawne języki: ukraiński, rosyjski i krymsko-tatarski - stwierdził.

"Nie mogliśmy zostawić mieszkańców Krymu"

Znaczną część przemówienia prezydent poświęcił historii. Putin oznajmił, że sprawa Krymu ma "kardynalne i historyczne znaczenie" dla wszystkich Rosjan. - Na Krymie wszystko jest przesiąknięte naszą wspólną historią. Sewastopol to miasto legenda - stwierdził Putin. Oznajmił, że po rozpadzie ZSRR Rosja poczuła się "ograbiona" poprzez pozostawienie Krymu w granicach Ukrainy. - Opuściliśmy głowę i pogodziliśmy się z tym. Kraj przełknął obrazę. Rosja była w tak złym stanie, że nie mogła bronić swoich interesów - powiedział.

Okres niepodległości Ukrainy miał być ciągłym chaosem, podczas którego władza nie interesowała się losem obywateli. - Rozumiem, dlaczego Ukraińcy chcieli zmiany i wyszli z pokojowymi hasłami na Majdan - zapewnił Putin i powtórzył, że rewoltę przejęły siły skrajne: "faszyści, banderowcy, rusofobowie i antysemici". W kraju miał zapanować chaos, przemoc i pogromy. - Nie mogliśmy zostawić mieszkańców Krymu w nieszczęściu, bo to byłoby zwykłą zdradą - dodał.

Putin szeroko opisywał okres po rozpadzie ZSRR, podczas którego Zachód miał nieustannie zadawać Rosji ciosy i starał się ją marginalizować. Oznajmił, że te czasy minęły, a Rosja jest silnym graczem na arenie międzynarodowej. Zaapelował jednocześnie o "odrzucenie ideologii" zimnej wojny i współpracę. Powtórzył tym samym klasyczne przesłanie do Rosjan, że ich kraj "powstał z kolan" i jest mocarstwem, z którym trzeba się liczyć.

Zachód "przekroczył granicę"

- W przypadku Ukrainy zachodni partnerzy przekroczyli granicę, zachowywali się brutalnie, nieodpowiedzialnie i nieprofesjonalnie - stwierdził Putin. Oskarżył przy tym USA i ich sojuszników o to, że uzurpują sobie prawo do rozstrzygania losów świata, ignorując decyzje ONZ.

- Po rozpadzie dwubiegunowego świata tylko oni mają rację w rozstrzyganiu losów świata, używają siły przeciwko suwerennym państwom, tworzą koalicje wedle zasady "kto nie z nami, ten przeciwko nam", wywalczają potrzebne im rezolucje ONZ i ignorują inne decyzje - oznajmił Putin, wywołując entuzjazm zgromadzonych.

Prezydent przypomniał, że NATO bombardowało Belgrad, "choć takiej rezolucji ONZ nie było". Wskazał też na interwencje Zachodu w Iraku, Afganistanie i Libii. - "Kolorowe" rewolucje zakończyły się chaosem, wybuchem przemocy. "Arabska wiosna" zakończyła się "arabską zimą" - oświadczył prezydent Rosji. Za każdym razem gdy atakował Zachód, wywoływał entuzjazm zgromadzonych.

Autor: mk/ja / Źródło: tvn24.pl

Tagi:
Raporty: