To opowieść o Aleppo – mieście, które chciało być wolne. Jednym z jego mieszkańców jest 5-letni Omran Daqneesh. Kilka miesięcy temu zdjęcie zrobione po wyciągnięciu go z gruzów wstrząsnęło światem. Siedział zakurzony w karetce i milczał. Nie płakał. Naloty i wojna to jedyna rzeczywistość, jaką znał. Przez kilka dni jego wizerunek pojawiał się we wszystkich telewizjach, portalach i gazetach. Ale potem świat o nim zapomniał, a wojna w mieście trwała dalej. Wojska wierne rządowi w Damaszku odbijały dzielnicę po dzielnicy. 22 grudnia reżim ogłosił, że zwyciężył.
Najpierw był huk i kłęby dymu, które przysłoniły wszystko wokół. Później dźwięk spadających odłamków, kamieni i fragmentów budynku. Potem pierwsze krzyki i płacz. Wokół zbombardowanej w sierpniową noc kamienicy w kontrolowanej przez powstańców dzielnicy al-Qaterji we wschodniej części Aleppo zbiegli się sąsiedzi i przechodnie. Na miejscu pojawiły się służby, które ruszyły z pomocą uwięzionym w budynku. Pracownicy Syryjskiej Obrony Cywilnej (tzw. Białe Hełmy) odgruzowali dom. W rumowisku ratownicy znaleźli 5-letniego Omrana Daqneesha.
Omran nie był jedynym dzieckiem wyciągniętym z tego budynku, jednak to właśnie on przykuł uwagę całego świata. Ratownik przeniósł go do karetki i posadził na pomarańczowym foteliku. Pięciolatek był cały pokryty kurzem, miał zakrwawioną lewą część twarzy. Siedział w ciszy, nie płakał. To milczenie Omrana przykuło uwagę wszystkich. Wydaje się, że chłopiec był oszołomiony, ale świadkowie twierdzą, że normalnie rozmawiał z ratownikami, dopytywał się, co z rodzicami. Dla niego to był po prostu kolejny dzień wojny.
Omran ma pięć lat. Kiedy przyszedł na świat, przez Afrykę Północną i Bliski Wschód przechodziła tzw. arabska wiosna, a Syryjczycy chwycili za broń przeciwko znienawidzonemu prezydentowi Baszarowi el-Asadowi. W Aleppo – największym wówczas mieście Syrii – panował względny spokój, choć już wcześniej przetaczały się przez nie brutalnie tłumione demonstracje. Otwarcie przeciwko reżimowi Asada rebelianci wystąpili w nocy 19 lipca 2012 r. Wtedy zaczęła się wstrząsająca bitwa o miasto, która doprowadziła do śmierci tysięcy ludzi.
Wojna dociera do Aleppo
TAK ALEPPO ZMIENIŁO SIĘ W TRAKCIE WOJNY DOMOWEJ
Po kilku dobach powstańcy kontrolowali niemal pół Aleppo. Obie strony ponosiły duże straty w ludziach. Siły rządowe bombardowały miasto, do walk wykorzystano też czołgi i ciężką artylerię. Powstało kilka frontów, na których rozpoczęto walkę pozycyjną. Efektem kolejnych miesięcy walk było całkowite zrujnowanie Aleppo – 40 proc. zabudowań jego wschodniej części jest zrujnowanych, a 70 proc. jego populacji uciekło. Ci, którzy pozostali, żyli w oblężeniu.
Nie jest jasne, jak wielkie straty w ludziach poniosły obie strony konfliktu. Szczególnie dotknięci walkami byli cywile. Liczbę zabitych w walkach szacuje się na 20 tys. Mieszkańcy w oblężonych dzielnicach byli pozbawieni prądu, wody, żywności i leków. Świat apelował o rozejm, aby do oblężonych części Aleppo dostarczyć transporty z pomocą humanitarną. Ostatnie ciężarówki z pomocą wjechały do odciętych od świata dzielnic na początku sierpnia tego roku.
5-letniego Omrana wyciągnięto spod gruzów Aleppo w sierpniu 2016 r. Jego widok poruszył cały świat, popłynęły kolejne apele o powstrzymanie walk w oblężonym mieście. Niedługo po bombardowaniu zmarł 10-letni brat chłopca, którego także wyciągnięto z zawalonego budynku. Według świadków w czasie nalotu bawił się przed kamienicą. Losem braci zainteresowali się wszyscy, opinia międzynarodowa mogła zobaczyć, jak wygląda rzeczywistość w oblężonym mieście. Jednak medialne życie 5-latka szybko dobiegło końca. Apele ucichły, media straciły zainteresowanie, a Aleppo dalej się broniło, spadały na nie kolejne bomby.
Oblężenie
Od sierpnia ponad 250 tys. osób żyło otoczonych przez wojska Asada. Wtedy jeszcze udało się przełamać oblężenie – odsiecz przyszła z wiejskich terenów, gdzie rebelianci odbili część tras umożliwiających dostarczenie do miasta broni i żywności. Jednak syryjska armia szybko odzyskała utracone terytorium.
Na chwilę powstrzymano strzały – 9 września wszedł w życie rozejm w Syrii, jednak załamał się już dwa tygodnie później w atmosferze wzajemnych oskarżeń o jego nieprzestrzeganie. Asad wiedział, że to idealny moment na ostateczny szturm na Aleppo. Amerykanie zawiesili rozmowy z Rosjanami ws. nowego porozumienia, więc jego armia miała czas, aby zaatakować rebelianckie pozycje.
Obie strony wiedziały, że to może być starcie decydujące o przyszłości miasta i całej wojny domowej. Wojska Asada zaczęły odbijać kolejne dzielnice. Kolejne strategiczne budynki padały pod naporem syryjskich i rosyjskich bomb. W listopadzie władze w Damaszku informowały, że kontrolują już dwie trzecie terenów rebeliantów. Decydujący okazał się początek grudnia. Powstańcy stracili kluczową dzielnicę Szaar i Stare Miasto z górującą nad Aleppo Cytadelą. Wtedy było już wiadomo, że jego upadek jest przesądzony.
Aleppo błaga o pomoc
Ze szturmowanego miasta zaczęły napływać dramatyczne nagrania uwięzionych, którzy za pomocą mediów społecznościowych prosili, aby świat ich zapamiętał. Wielu spodziewało się masowych mordów i twierdziło, że to może być ich ostatnie nagranie. – Ponad 50 tys. cywilów, którzy sprzeciwili się dyktaturze Asada, grożą masowe egzekucje i śmierć w ruinach miasta – alarmowała w nagraniu Syryjka Lina Shamy.
– Milicje Asada są jakieś 300 m stąd. Nie ma już dokąd iść. To już ostatnie dni. Naprawdę mam nadzieję, że możecie coś zrobić dla ludzi z Aleppo, dla mojej córki, dla innych dzieci. Wierzę, że możecie coś zrobić, aby powstrzymać spodziewane masakry – mówił w opublikowanym w internecie nagraniu nauczyciel Abdulkafi Alhamdo.
Mimo dramatu miasta nie udawało się osiągnąć porozumienia ws. rozejmu. Sekretarz stanu USA John Kerry telefonował do szefa rosyjskiego MSZ Siergieja Ławrowa, a efektem ich rozmów było tylko to, że "będą dalej rozmawiać". W Nowym Jorku na obradach Rady Bezpieczeństwa ONZ przedstawiciele USA i Rosji Samantha Power i Witalij Czurkin prześcigali się w dyplomatycznych złośliwościach. W tym samym czasie, gdy dyplomaci i politycy nie potrafili znaleźć rozwiązania, z miasta napływały kolejne wstrząsające relacje i obrazy.
Agencja AFP przedstawiła relację rebelianta, który przebywał w jednej ze szturmowych dzielnic. Relacjonował, że przerażeni ludzie biegali po ulicach w poszukiwaniu schronienia. – Ranni i martwi ludzie leżą na ulicach, nikt nie ma odwagi, by ich stamtąd zabrać – mówił agencji. Ludzie unikali szpitali, bo bali się bombardowań.
Organizacja Narodów Zjednoczonych przekazała, że ma wiarygodne informacje o masowych mordach dokonywanych przez wojska rządowe. – Według doniesień ludzie są zabijani na ulicach, kiedy próbują uciekać. Są zabijani po prostu w swoich domach – alarmował Rupert Cloville, rzecznik biura praw człowieka ONZ.
Ewakuacja
W połowie grudnia rozpoczęły się negocjacje na temat zawieszania broni. Udało się wynegocjować ewakuację ludności cywilnej. Strona rządowa przekazała, że miasto mogą opuścić też ostatni z rebeliantów. Część z nich zapowiedziała, że nie porzuci swoich pozycji.
Sama ewakuacja przebiegała bardzo chaotycznie i była nieustannie wstrzymywana przez wybuchy i kolejne ostrzały. Część autobusów jadących po cywilów została zaatakowana i spalona. Tysiące ludzi zaczęły uciekać przez ruiny miasta na własną rękę.
– W tym ferworze walki, w tym chaosie ludzie z pakunkami, a czasami bez pakunków, musieli uciekać i przedostawali się przez tzw. bezpieczne przejścia na stronę rządową – relacjonował w rozmowie z TVN24 Paweł Krzysiek, rzecznik Międzynarodowego Komitetu Czerwonego Krzyża w Syrii.
Uciekinierzy z "bezpiecznych przejść" byli odwożeni autobusami do ośrodków dla uchodźców. – Warunki są tragiczne. To są hangary, to jest opuszczona fabryka bawełny. To są żelbetonowe ściany z wysokim sufitem – mówił Krzysiek po wizycie w jednym z takich ośrodków.
Międzynarodowy Komitet Czerwonego Krzyża poinformował pod koniec grudnia, że ze wschodniej części Aleppo w ciągu ostatnich dni ewakuowano 34 tys. osób.
Początek końca
22 grudnia syryjski reżim oświadczył, że całe Aleppo jest w rękach sił rządowych. W oświadczeniu Damaszek ogłosił "powrót bezpieczeństwa do miasta". Z kolei syryjska telewizja państwowa przekazała, że z miasta wyjechał ostatni konwój z rebeliantami i cywilami.
Pacyfikacja Aleppo to pierwszy wyraźny krok ku zakończeniu rewolucji. Z większych miast w rękach opozycji pozostaje jedynie 150-tysięczny Idlib, w którym częściowo współrządzi powiązany do niedawna z Al-Kaidą Front al-Nusra (obecnie Dżabhat Fatah al-Szam). Obecność dżihadystów oznaczałaby casus belli dla dalszych działań przeciw rebeliantom.
Bitwa o Aleppo może być ostatnim akordem powstańczego zrywu. Walki będą trwać jeszcze przez wiele miesięcy, a może nawet lat. Co jakiś czas będziemy widzieć takie obrazy jak milczące, zakurzone dziecko w karetce. Opinia międzynarodowa będzie apelować o pokój i wyrażać swoje oburzenie, ale cywile dalej będą cierpieć, dopóki Asad nie zdusi powstania.
Jakub Kłoszewski, tvn24.pl